„Dubbing to jest bardzo trudna praca, bo aktor musi jednym okiem zerkać na ekran, drugim spoglądać w tekst, a oprócz tego słyszy oryginał przez słuchawki. I jeszcze ma interpretować rolę. Potrzeba jest koordynacja. To jest najtrudniejsze”. Z Markiem Robaczewskim - aktorem, reżyserem i twórcą piosenek w polskim dubbingu - rozmawiamy na planie polskiej wersji językowej filmu I ty możesz zostć bohaterem.

Izabella Jarska: Dlaczego poświęcił się Pan pracy w dubbingu?
Marek Robaczewski
: W dubbingu zacząłem pracować jako młody aktor, zaraz po ukończeniu szkoły teatralnej w 1980 r. Grałem również bardzo dużo w teatrze polskiego radia i trochę w teatrze telewizji. Był taki okres, kiedy po parę razy w tygodniu byłem zapraszany do dubbingu, w związku z czym od początku nabierałem praktyki zawodowej. Jakby to policzyć to wychodzi, że jako aktor w dubbingu mam 27 - letni staż.
Ponieważ param się również piórem, piszę piosenki, zaproponowano mi, abym się zajął ich tłumaczeniem. Często uczestniczyłem w nagrywaniu tych piosenek, bo zdarzało się, że trzeba było zmieniać tekst, który powiedzmy „nie leżał” wykonawcy, i niejako przy okazji reżyserowałem też to śpiewanie. Z tego wyszła propozycja, abym zajął się reżyserią filmów. Długo nosiłem się z podjęciem decyzji, bo uważałem, że takie zamykanie się w sali na cały dzień i siedzenie, za przeproszeniem, na pupie to i mało zdrowe i mało atrakcyjne. Ale w końcu się zdecydowałem i zajmuje się tym już od paru lat.
Oczywiście nie zrezygnowałem z grania, nadal też piszę piosenki. Uprawiam taką trójpolówkę.

I.J.: Łatwiej jest pracować na planie filmowym, czy w dubbingu?
M.R.:
Na planie filmowym zupełnie nie miałem wpływu na to co się robi. Byłem aktorem, więc musiałem czekać na klaps, na instrukcje jak mam zagrać scenę. Przy dubbingu czuwam nad całością polskiej wersji, w związku z czym odpowiedzialność jest nieco inna. Nie chcę powiedzieć, że większa, bo przecież aktor też bierze odpowiedzialność za swoją pracę, ale inna.
Musimy się skupić na tym, żeby oddać oryginał w naszym ojczystym języku, a z drugiej strony czasami pokusić się o to, aby dodać wartości których na nie było w oryginale. Lub wykorzystać jakieś fajne cechy indywidualne polskiego aktora. Czasami też trzeba mieć umiejętność zmiany tekstu ad hoc. Aktor jest osobą która ma zagrać, dać cos z siebie, a reżyser musi popatrzeć globalnie.

I.J.: Na czym polega specyfika pracy w dubbingu?
M.R.:
Kiedy aktor gra w filmie nie jest precyzyjnie rozliczany z czasu. W dubbingu aktor jest rozliczany ze wszystkiego. Z każdej pauzy, każdego oddechu, bo musi zagrać synchronicznie, czyli zgodnie z ruchem ust postaci w oryginale. To są obwarowania których po prostu nie ominiemy. Nie może grać sobie, a muzom. Musi zagrać pod to, co widać na ekranie. To jest bardzo trudna praca, bo aktor musi jednym okiem zerkać na ekran, drugim spoglądać w tekst, a oprócz tego słyszy oryginał przez słuchawki. I jeszcze ma interpretować rolę. Potrzeba jest koordynacja. To jest najtrudniejsze.

I.J.: Czy przy doborze obsady producent narzuca swoje kryteria?
M.R.:
Dostaje się napisaną charakterystykę postaci i ważne jest, aby wiek, charakter i cechy interpretacyjne polskiego odtwórcy były porównywalne z tymi, które mamy w oryginale. Istotne jest też podobieństwo głosu, ale to nie zawsze jest najważniejsze kryterium. Najważniejsze jest oddanie emocji dubbingowanej postaci.
Bywa, że polski dystrybutor, ma pewne sugestie dotyczące obsady. Chodzi o zatrudnienie gwiazdy, która przyciągnie widzów do kina, co nie jest pozbawione sensu. Jednak czasami te propozycje są chybione, wtedy albo dyskutuję z dystrybutorem, albo robimy casting i wspólnie dochodzimy do wniosku, że pomysł nie był trafiony. Czasami to ja się wycofuję uznając, że nie mam racji.
Obsadzanie gwiazd bywa trudne, bo nie zawsze mają doświadczenie w dubbingu i czasami trzeba uczyć takie osoby od podstaw. Miło jest widzieć, że ktoś doszedł do wprawy, ale czasami to jest droga przez mękę. I nie zawsze kończy się powodzeniem. To jest trochę loteria. Dlatego jest wielu aktorów specjalizujących się właśnie w dubbingu...

I.J.: W filmie który pan teraz reżyseruje: I ty możesz zostać bohaterem,  głównego bohatera - chłopca dubbinguje Małgorzata Kożuchowska…?
M.R.:
To nie jest odkrycie, że rolę chłopca gra dziewczyna. Nasz bohater jest jeszcze przed mutacją. Chodziło o to, żeby wszystkie barwy tej postaci, jej nastroje oddać jak najlepiej. Potrzebny był dobry, zawodowy aktor, a trudno znaleźć aktora o dziecinnym głosie wśród mężczyzn. Stąd pomysł, aby to była kobieta, przy okazji tak jak Małgorzata Kożuchowska, bardzo dobra aktorka i gwiazda.

I.J.: Jak długo trwa praca nad jednym filmem?
M.R.:
To trudno powiedzieć. Im większe gwiazdy są w obsadzie, tym mają mniej czasu. Powiedzmy taka rola jak Małgosi Kożuchowskiej, Krzysztofa Tyńca czy Agnieszki Dygant to jest praca na 3 - 4  spotkania. Ale nagrania nie mogą się odbywać codziennie ze względu na inne zobowiązania zawodowe naszych aktorów. Gdyby dysponowali nieograniczonym wolnym czasem, to zdarzylibyśmy w 1,5 – 2 tygodnie. A tak to będzie może miesiąc.

I.J.: Jest Pan autorem słów do przeboju, zresztą nie tylko filmowego, Wyginam śmiało ciało, jak dużą część życia zawodowego zajmuje panu pisanie piosenek?
M.R.:
Kiedyś pisałem piosenek bez liku, dlatego że było ich po prostu więcej w filmach które należało dubbingować. Ale teraz obserwuję taki trend, że zmienia się konwencja, coraz mniej jest tych piosenek, w związku z tym reżyseria wzięła górę nad ich pisaniem.
Częściowo pałeczkę po mnie przejmuje mój syn, który też pisze piosenki i dialogi do filmów, (napisał m.in. dialogi do I ty możesz zostać bohaterem). Zresztą to u nas rodzinne, bo moja żona również pisze dialogi (np. do wszystkich części polskiej wersji Harrego Pottera). Można powiedzieć, że tworzymy klan.

I.J.: Czy klasyczna animacja to już przeszłość? Mamy erę Shreka?
M.R: To trochę tak, jak z samochodami. Z jednej strony konstruuje się samochody o coraz bardziej śmiałych, futurystycznych kształtach. Z drugiej strony mamy wątek nostalgiczny, który karze producentom nawiązywać stylistycznie do modeli z lat 50., czy 40.
Myślę, że od klasyki się nie ucieknie, chociażby po to, aby pokazać z czego to kino animowane wyrosło. Filmy typu Shrek oczywiście będą. Kino musi przecież poszukiwać. Shrek się rozprawia ze słodyczą filmów z lat 30., czy 40., ale nie wiem, czy to jest pomysł na jakąś nową konwencję, która opanuje kino. To jest jakiś tam trend, jakaś moda, a może za chwile będzie inna.

I.J.: Gdyby miał Pan zachęcić widzów do obejrzenia filmu I ty możesz zostać bohaterem, to…
M.R.:
Zacząłbym od tego, nawiązując do poprzedniego pytania, że jest taki nurt, który pokazuje filmy bardziej dla dorosłych niż dla dzieci. Trochę na tej zasadzie, że jak dorosłemu się spodoba to weźmie dziecko ze sobą do kina. Natomiast ten film jest ewidentnie dla dzieci. A raczej dla dorastającej młodzieży, która już jest bardzo czuła na wzruszenia i potrafi zrozumieć co powinno być ważne w życiu, a co nie. Jest to film dla dzieci, ale również dla rodziców, a nie odwrotnie. I ty możesz zostć bohaterem - polska premiera filmu odbędzie się 7 września.

Rozmawiała Izabella Jarska