Dzisiaj trudno sobie wyobrazić polski rynek twórców gier bez wiedźmińskiej trylogii. Geralt, zabójca potworów do wynajęcia stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego ponad 30 lat temu, zajmuje bardzo istotne miejsce w rodzimej popkulturze, ale to dopiero gry pokazały światu bogactwo książkowego uniwersum, a sam Geralt jest obecnie jedną z bardziej rozpoznawalnych wirtualnych postaci na świecie. I nic dziwnego - CDP Red pochwaliło się w zeszłym roku, że wszystkie trzy odcinki serii sprzedały się w łącznym nakładzie ponad 25 milionów sztuk. To nie lada wyczyn, szczególnie że nie brano wówczas pod uwagę dwóch dodatków do trzeciej części - Serc z kamienia oraz Krwi i wina.

Wirtualny Wiedźmin to trzy rewelacyjne produkcje. Pierwsza powstała jeszcze na silniku Aurora, który napędzał m.in. Neverwinter Nights, ale czarodzieje z CDP Red byli w stanie okiełznać to narzędzie i zmodyfikować na tyle, że gotowa gra zaskakiwała kilkoma ciekawymi rozwiązaniami. Wisienką na torcie była cudowna "słowiańskość" tytułu, znajdująca ujście w romantycznym, mickiewiczowskim akcie czwartym. Dzisiaj pierwszy Wiedźmin może zdawać się nieco archaiczny (wszak dekada na rynku gier to wieczność), ale świat gry, postacie i historia mogą czarować do dzisiaj.

               

Wiedźmin 2: Zabójcy królów to rzecz z zupełnie innej ligi. Po sukcesie jedynki twórcy mogli pozwolić sobie na stworzenie własnego silnika i zaoferowanie graczom jednej z ładniejszych gier 2011 roku, która na dodatek pojawiła się także w wersji konsolowej (tylko na Xboksie 360 i z pewnym opóźnieniem, ale przynajmniej nie została skasowana, jak zapowiadany Powrót Białego Wilka, czyli „jedynka” w wersjach na PS3 i X360). Zabójcy królów to gra pod niemal każdym względem lepsza od poprzedniczki, którą na dodatek naprawdę warto przejść dwukrotnie – cały, ogromny drugi akt opowieści wygląda zupełnie inaczej w zależności od podjętej wcześniej decyzji. Wiedźmin 2 był na tyle super, że został nawet sprezentowany prezydentowi Obamie, choć podobno był to podarunek nietrafiony.

Wszystko to było jednak tylko preludium do produkcji, którą wielu nazywa najlepszą polską grą wszech czasów i jedną z lepszych gier w ogóle. Wiedźmin 3: Dziki Gon to ogromne RPG, zapewniające wszystkim zainteresowanym dziesiątki godzin doskonałej rozrywki. Większy świat, więcej postaci, więcej decyzji, więcej sprzętu, więcej dialogów, ładniejsza grafika, ciekawsza muzyka, potężny ładunek emocjonalny... Tak, Wiedźmin 3 okazał się być strzałem w dziesiątkę, nawet mimo tego, że (jak to z wieloma współczesnymi grami bywa) padł ofiarą graficznego downgrade'u. Ale nawet jeśli gra teoretycznie jest nieco brzydsza niż promocyjne zwiastuny, to i tak należy do czołówki współczesnych produkcji z otwartym światem.

         

Gracze i krytycy docenili wysiłek CDP Red, trzeci Wiedźmin zebrał masę wyróżnień i sprzedał się doskonale. Dzięki popularności swojej największej gry, tylko w pierwszej połowie 2017 roku deweloper zarobił ponad 118 milionów złotych. Pytanie brzmi – co dalej? Czy poza Cyberpunkiem 2077 i Gwintem twórcy planują coś nowego? Oby!