5/5
25-03-2016 o godz 14:33 przez: Magazyn Liter
Wojskowość i magia coraz częściej pokazują się razem w wielu książkach fantasy. Misja, długa podróż, mniej lub bardziej szczęśliwe zakończenie to najpopularniejsze motywy, z jakimi można się spotkać. Jeden twórca zrobi to lepiej, inny nieco gorzej. Wszystko jest zależne od pomysłu autora i czy potrafi przelać na papier zarówno swoje najśmielsze jak i najbardziej rozbudowane wizje, które nie sprawią problemu nawet największemu amatorowi w tematyce sił zbrojnych.

Drużynnik Arthorn dostaje polecenie od samego lorda Aurissa, by ten wyruszył na wyprawę za ludźmi, którzy z niewiadomych przyczyn nie powrócili i zadbał, aby to, po co ich posłano dotarło na królewski dwór. „To” nie jest drobnostką. To rzeczy cenne, niebezpieczne… Arthorn razem z wojskiem nie zdają sobie sprawy, jak ryzykowna i zatrważająca będzie podróż. Tajemnice, intrygi, niewyjaśnione zdarzenia, czyhające pułapki oraz obcy obserwujący każdy ich najmniejszy ruch – to jedne z nielicznych zagrożeń, które napotkają na swojej drodze…

Jacek Łukawski nie poskąpił swojej wszechstronnej wiedzy o wojskowości, a także nawiązań do wierzeń i demonów słowiańskich. Bardzo zauważalna jest staranność, z jaką autor przykładał się do napisania nawet jednego zdania. Nie ma wrażenia, że książka została napisana „ot tak”, ale z pasją i zapałem, by była jak najlepsza. Każde celowe działanie bohaterów czy wydarzenie mają w każdym stopniu znaczenie w fabule, które później przyczyniają się do różnego rozwoju wypadków.
Wykorzystano również charakterystyczną mowę i grupy społeczne postaci, które były używane bardzo dawno temu. Król, rycerz, chłop – każdy z nich ma określone miejsce w hierarchii i przypisane prawa oraz obowiązki. Zawarto w ten sposób klimat i wiarygodność książki, a także całej opisanej w niej treści.

Jednak pierwszym, co się od razu rzuca w oczy jest chwytające za serce wydanie. Z zewnątrz informująca o tematyce okładka, natomiast wewnątrz adekwatne do opowiadanej powieści szkice. To one głównie nadają charakterystyczność i unikatowość właśnie tej pozycji. Wkład oraz staranność zostały wykorzystane maksymalnie. Każdy detal jest idealny i dobrze dopracowany. Wszystko niesamowicie cieszy oczy i nie daje o sobie zapomnieć w jakikolwiek sposób przed dłuższy czas.

Jacek Łukawski napisał wspaniałą fantastykę. Wyprawa, magia, demony, tajemnice to rzeczy, które zostały tutaj dobrze wykorzystane. Książka zaczyna się dość intrygującym, wprowadzającym w fabułę prologiem. Nic nie jest całkowicie zrozumiałe, co tylko podsyca ciekawość i żądzę poznania reszty rozdziałów. Dalsza część powieści jest perfekcyjnie dopracowana. Nie ma konieczności męczyć się przed dużą ilość stron, by cokolwiek zaczęło się dziać. Autor zawarł mnóstwo zagadek, które zmuszają czytelnika do logicznego myślenia. Również zaskakujące są nagłe, niewytłumaczalne akcje, gdzie chociażby nastaje atak, a później tak samo szybko wrogowie zostają pokonani lub nie. Praktycznie nie ma od nich odpoczynku. To sprawia, iż książka nie jest nudna i ciągnąca się a satysfakcjonująca oraz płynnie prowadząca aż do ostatniej kartki .Bez wątpienia autora można nazwać jedną z dum polskiej twórczości literackiej. Opowiedziana historia jest niesamowita, a każde spędzone przy niej minuty, godziny czy dni nie zostają uznane za stracone!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
23-07-2016 o godz 09:34 przez: Zaczytany w Książkach
Jacek Łukawski urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu. Zaczytywał się w książkach historycznych i fantasy. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. Po kilkunastu latach przerwy napisał cykl opowiadań, które pojawiły się drukiem w antologii „Gawędy motocyklowe”. Współtworzył kwartalnik motocyklowy „Swoimi Drogami”. Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku. „Krew i stal” to jego debiutancka powieść, stanowiąca pierwszy tom serii Kraina Martwej Ziemi.*

Lord Auriss rozpoczyna wyprawę, mającą na celu odnalezienie ważnych i cennych przedmiotów. Minęło sporo czasu, a jego oraz współtowarzyszy nie ma. Zaginął po nich słuch. Dartor wyrusza po to, by odnaleźć ich oraz te rzeczy. Tak naprawdę on i jego ludzie nie wiedzą, co na nich czeka. Jaki będzie ich los?

Miałem wielkie oczekiwania wobec tej książki. Chciałem przeżyć niesamowitą przygodę. Niestety, nie udało się. Początek utworu jest bardzo nudny i z trudem przez niego przebrnąłem. Wprawdzie akcja później się rozkręca, jest coraz ciekawiej i fantastyczniej, niemniej zawiodłem się na tym dziele. Jest to debiut, więc trochę inaczej podchodzę do tej powieści, oceniam mniej krytycznie.

Świat jest mały, taki szarawy i smętny. Moim zdaniem w książce fantastycznej autor przede wszystkim powinien przyłożyć się do wykreowania go.. Zrobić wyraziste i ogromne uniwersum, w którym ciągle będzie się coś działo, które zaskoczy czytelnika i powali go na kolana.

Język utworu jest przez pierwsze sto stron ciężki, przez kolejne dwieście siedemdziesiąt nieco lżejszy, a w całym utworze usypiający.

W „Krwi i stali” zabrakło mi czegoś nowego. Minusem są również bohaterowie, którzy nie zostali za dobrze wykreowani. Jest ich dużo, ale dowiadujemy się o nich mało istotnych informacji. Słaba strona tego dzieła to fabuła, w której dzieje się mało rzeczy, które zaparłyby dech w piersiach. Owszem, są walki, zdrady i krew się leje, ale teraz to jest mało, gdyż tak naprawdę pojawia się to w wielu powieściach.

Mówi się o tym, że polska fantastyka jest słaba. Jeśli faktycznie tak jest (nie wiem, ponieważ mało czytam rodzimych utworów tego gatunku), to Jacek Łukawski w ogóle nie zmienia tej niskiej oceny.

Fabuła tej książki polega na tym, iż bohaterowie podróżują w pewne miejsce, po drodze spotykając różne przeszkody. Jest to kolejny mało oryginalny element tegoż utworu, bo pojawił się on w wielu dziełach.

Podsumowując: nie polecam ani nie odradzam przeczytania tej książki.

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

Tytuł: „Krew i stal”
Autor: Jacek Łukawski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Cykl: Kraina Martwej Ziemi (tom I)
Korekta: Aneta Wieczorek
Okładka: Paweł Szczepanik
Rysunki w książce: Rafał Szłapa
Wydanie: I
Oprawa: miękka (ze skrzydełkami)
Liczba stron: 370
Data wydania: 17.02.2016
ISBN: 978-83-7924-584-0

* Źródło – skrzydło książki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-05-2016 o godz 17:28 przez: Zaczytana bez pamięci
Do przeczytania tej książki skłoniła mnie jej okładka. Ja, wielbicielka krwawych opowieści, wyczułam krew i postanowiłam sprawdzić, czy autorowi uda się zaspokoić moją żądzę przygód. Czy debiut Jacka Łukawskiego spełnił moje oczekiwania?

Na okładce czytamy: "Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie.

Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata". Pozwólcie, że nie napiszę nic więcej odnośnie treści książki. Nie chcę niczego zdradzić, bo popsuję Wam niespodziankę.

Po fantastykę sięgam sporadycznie. To domena Pana M. Lubię jednak czasem przenieść się do innej rzeczywistości, by oderwać się w niej od problemów. Czy spodobało mi się w świecie wykreowanym przez Jacka Łukawskiego? Tak, choć muszę przyznać, że na początku lektura stawiała mi nieco opór. Dopiero po około 50 stronach na dobre pozwoliłam przenieść się autorowi do jego opowieści.

Nie wiem, czy pan Jacek znajdzie mój tekst, ale jeśli tak, musi wiedzieć, że jestem dla niego pełna podziwu. Krew i stal to jego literacki debiut. Mocny i dobry. To fantastyka na naprawdę wysokim poziomie. Spodobało mi się to, że autor czerpał inspiracje ze słowiańskiego bestiariusza. W dobie elfów i krasnoludów taki zabieg zasługuje na uznanie. Niewielu polskich pisarzy decyduje się na coś takiego.

Jak dobrze wiecie, miodem na moje serce są postacie, że tak powiem, z jajami. Wyraźnie zarysowane, z charakterem i zapadające w pamięć. Tu bez wątpienia taką postacią był Arthorn. W sumie niewiele o nim na początku wiadomo. Odkrywamy go z czasem. Takie dawkowanie informacji było trafionym zabiegiem. Gdybym już na dzień dobry wiedziała o nim wszystko, nie intrygowałby mnie tak bardzo. Czuję jednak niedosyt odnośnie postaci drugoplanowych. Mam wrażenie, że troszeczkę rozmywały się w powieści. Nie twierdzę jednak, że jest to wada. Liczę na to, że autor rozwinie ich wątki w kolejnych częściach cyklu.

Jacek Łukawski to pisarz z ogromnym potencjałem. Jego literacki debiut stoi na naprawdę dobrym poziomie. Nawet ja, przygodna wielbicielka fantasy, dałam się porwać opowiedzianej przez niego historii. Jestem zafascynowana światem, który stworzył. Chętnie jeszcze kiedyś tam powrócę. Nie narzekałam na nudę. Działo się sporo, czasem było nawet bardzo krwawo. Jeżeli szukacie dobrej fantastyki, której akcja dzieje się w czasach średniowiecznych - rozejrzyjcie się za tą książką. Zapowiada się bardzo ciekawy cykl, który na dodatek jest świetnie przygotowany pod względem wizualnym. Trzymam kciuki, by autorowi udało się utrzymać poziom. Jestem ciekawa, czym zaskoczy mnie przy okazji kolejnej części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
29-03-2016 o godz 16:12 przez: Marta Jac
"Krew i stal" nie przyciągnęła mojej uwagi tylko ze względu na piękne wydanie. Opis tej książki jest bardzo fascynujący i po jego przeczytaniu byłam jak najbardziej pozytywnie nastawiona. Może oczekiwałam czegoś więcej, może czegoś innego. Po skończeniu tej pozycji wiem jedno - nie jestem ani rozczarowana, ani w pełni zadowolona.
Zaczynając od plusów, muszę wspomnieć o tym największym, czyli o fantastycznym świecie. Zarysowanie tak dobrze skonstruowanego świata przez autora musiało zabrać mu sporo czasu. Świat przedstawiony jest naprawdę bardzo dobrze nakreślony. Autor ukazał niesamowitą rzeczywistość, która była z całą pewnością dopracowana i wymyślna. O dziwo, autor przez całą książkę utrzymuje wysoki poziom odrębności i oryginalności.
Dobrym pomysłem była ogólnie historia, której dotyczy książka. Żeby powieść się udała nie wystarczy tylko dobrze wykreowany świat, ale i historia, która się w nim rozgrywa. Muszę przyznać, że pan Łukawski może i popełnił kilka błędów, ale nie na tym polu. Przedstawione wydarzenia są bardzo ciekawie napisane, nie braknie tutaj rwącej akcji, zdrad, walki oraz fantastycznych wydarzeń. Motyw fantastyki jest wisienką na torcie całej historii, jeśli pominąć pewne potknięcia autora.
A skoro wspomniałam o minusach - opisy. Zdecydowanie za długie opisy, które są zawarte w książce często nużą. Zauważyłam, że wielu polskich autorów ma tę skłonność do długich opisów, które nie za każdym razem wychodzą książce na dobre. Jestem pewna, iż gdyby autor trochę je skrócił byłoby o wiele ciekawiej. Do tego trzeba dodać trochę sztywne dialogi, które ze względu na typowy dla bohaterów odmienny język, są czasem trochę przerysowane, można by powiedzieć, że napisane z za duża dawką, o ironio, staranności. Wspominałam szybciej o wartkiej akcji. Oczywiście, ale ma też ona swoje wady. Akcja w tej publikacji ma charaktery sinusoidy. Raz lepiej, raz gorzej. Często spotykam się z tego typu prowadzeniem akcji. Zdaję sobie sprawę, że jest to ciężki zadanie dla autora, ale kiedy się on na tym za bardzo skupi wszystko może wyjść za bardzo przekombinowane.
Kategoria, w której ciężko mi się określić - dodać ją do minusów, czy do plusów tej powieści - to bohaterowie. Mój problem polegał na tym, iż był to postacie wykreowane bardzo dobrze. Każda z nich się wyróżniała - właściwie to główne postacie był bardzo charakterystyczne, a reszta lekko nie dopracowana. Nie jest to wielki problem, skoro pojawiają się one na kilka stron i znikają. Chodzi mi o to, iż mimo świetnie wykreowane to było w nich coś takiego, że były mi obojętne. Nie poczułam z nimi więzi, takiej jaką powinnam poczuć.
Podsumowując, książkę naprawdę warto przeczytać. Warto dla tego niesamowitego świata oraz historii pełnej magicznych zdarzeń i fantastycznych zawirowań fabularnych. Czytając trzeba przełknąć te dłużące się opisy i zagryźć zęby, podczas poznawania losów bohaterów. Jednak jak na debiut pana Łukawskiego jest to pozycja dobra i ciekawa. Mam nadzieję, że kolejna część będzie lepsza! :)

Moja ocena: 4,5/6.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
17-03-2016 o godz 23:10 przez: martad87
Rzadko zdarza się, by powieść będąca debiutem zbierała same pochwały. Kiedy słyszy się ciągłe zachwyty, człowieka nachodzi ochota, by samemu przekonać się, czy rzeczywiście są to zachwyty zasłużone. Jeśli jeszcze dodatkowo ciekawość podsyca intrygujący opis i interesująca okłada, przepadałeś - wiesz, że po prostu musisz przeczytać tę książkę. Tak właśnie było w przypadku powieści Jacka Łukawskiego, "Krew i stal".

Tajemnicza wyprawa, drużyna odważnych mężczyzn i nieznany cel podróży. Brzmi interesująco, jednak przyznać się muszę, że moje początki z powieścią nie należały do najłatwiejszych. Dosyć długo nie mogłam wgryźć się w akcję, jednak nie winię za to książki. Może po prostu miałam gorszy dzień, jeden z tych, kiedy czytanie idzie jak po grudzie. Z czasem jednak wciągnęłam się w fabułę i byłam ciekawa, jak potoczą się losy Arthorna, dokąd doprowadzi go jego niezwykła misja i co z tego wyniknie. Nietuzinkowe postacie, klimatyczny język, trzymająca w napięciu akcja i niejedno zaskoczenie - to elementy składowe tego dzieła.

"Krew i stal" to powieść, w którą autor włożył sporo pracy. Książka jest przemyślana i dopracowana w każdym calu, a doświadczenie, jakiego przez lata Jacek Łukawski zdobywał dzięki swoim hobby, widoczne jest na stronach powieści. Styl i język dostosowane są do epoki, w jakiej rozgrywa się akcja. Każda z postaci, w zależności od tego, do jakiej warstwy społecznej należy, taki ma sposób wypowiadania się - prosty lud, jak chłopi, mówi prostym, gwarowym językiem, natomiast mowa wykształconych ludzi bliższa jest mowie współczesnej. W książce sporo jest słownictwa fachowego - nazwy elementów uzbrojenia oraz odzienia żołnierza, dawnych profesji, potraw. To wszystko tworzy w powieści klimat średniowiecza i nie trudno przenieść się w wyobraźni do tych czasów.

"Krew i stal" to powieść fantastyczna. Zaczarowane przedmioty, śmiercionośne zaklęcia, magiczne stworzenia, tajemnice, intrygi, zdrady, walka o władzę - to wszystko tutaj znajdziemy. Autor zaczerpnął pełnymi garściami ze słowiańskich podań i legend, a baśniowe stwory przemykają na kartach jego powieści. Mało tego, jako ciekawostka warto wspomnieć o tym, że w książce odnaleźć można pewne nawiązania do klasyków polskiej i światowej literatury fantasy. Czyż to nie brzmi interesująco?

Książka jest, o czym także muszę wspomnieć, bardzo ładnie wydana. Klimatyczna okładka, karty rozpoczynające rozdziały oraz ilustracje tworzą razem ciekawe połączenie. Na początku książki znajduje się mapka, co zdecydowanie ułatwia zwizualizowanie sobie wyglądu przedstawionego świata. Nie mam prawa się do niczego przyczepić.

Wracając do zachwytów nad powieścią, których ona niemało zbiera, przyznać muszę, że są to zachwyty zasłużone. Mimo trudnych początków debiut Jacka Łukawskiego zaliczam do udanych i wartych uwagi.

Jeśli lubicie powieści fantasy, w których klimat średniowiecza miesza się ze słowiańskimi nutami, "Krew i stal" jest dla Was. Zachęcam do lektury!

Recenzja pochodzi z mojego bloga: zaczytana-dolina.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-09-2016 o godz 20:30 przez: Dominika Musialik
Fantastyka zapełnia ostatnio półki w księgarniach w zatrważającym tempie. Jako miłośniczkę tego gatunku cieszy mnie to bardzo, ale z drugiej strony coraz częściej mamy do czynienia z powielanymi schematami, a odnalezienie perełki graniczy z cudem. Jeśli lubicie swojskie klimaty, pierwszy tom cyklu „Kraina Martwej Ziemi” powinna Was zainteresować.


Poprzeczkę jeśli chodzi o fantasy ustawił Tolkien (za którym nie przepadam) i Martin (którego uwielbiam). W Polsce nie jest lepiej. Mieliśmy „Wiedźmina”, który szybko dostał łatkę klasyki i mało komu udało się zdobyć taką sławę i owiać taką legendą. Wielu jednak próbuję i ów próby są coraz lepsze.

Sto pięćdziesiąt lat temu powstała Martwa Ziemia. Właśnie tam, w klasztorze u podnóża Smoczych Gór, znajduje się coś, co może uratować królestwo, gdy Zasłona Martwej Ziemi pęka. Zaprawiony w boju Darton wyrusza ze swoim oddziałem na wyprawę, która może okazać się dla nich śmiertelna. Nikt nie jest w stanie odgadnąć jaki los dla podróżnych przygotowali sami bogowie.

Jacek Łukawski urodził się w Kielcach, a swoją miłość dzieli między podróżami, motocyklami, a własną żoną. Z zawodu jest grafikiem komputerowym, ale nie jest to jedyne zajęcie, na jakim się skupia. Machał mieczem, strzelał z dział czarnoprochowych, ćwiczył karate, a nawet objechał kawałek naszego kraju autostopem. Do tej pory napisał zbiór opowiadań, które pojawiły się z antologii „Gawędy motocyklowe”, a także współtworzy kwartalnik „Swoimi Drogami”. A jak wypadła jego debiutancka powieść?

„Krew i stal” jest pierwszym tomem trylogii „Kraina Martwej Ziemi”. W końcu tak ciężko autorom fantastyki zmieścić się w jednym tomie. Podchodziłam do niej trochę niepewnie, ostatnio ten gatunek trochę mnie zawodzi, a skoro tutaj mamy do czynienia z debiutem, moje wątpliwości były jeszcze większe. Spodziewałam się historii drogi, magicznych istot, bohatera oddanego królestwu, dla którego honor nie jest niczym obcym i walkę dobra ze złem. Wiecie co? Właśnie coś takiego dostałam.

Powieść powiela znane nam wszystkim schematy i czerpie jak najwięcej z klasyki gatunku. Niech Was to jednak nie zrazi, bo Jacek Łukawski wie, jak pisać. Na podstawie innych opowiada swoją historię, nie ma w tym kalkowania i bezczelnego zżynania.

Autor już ma swój styl, którego wielu znanych może mu pozazdrościć. Tekst ma swój rytm, a niesamowicie plastyczne, a przy tym nieprzynudzające opisy, momentalnie przenoszą do wykreowanej krainy. Dialogi to także miły smaczek, gdyż Łukaszewski czerpie z gwary i stylizacji ile może. Czuć średniowieczny klimat w każdym calu.

Może i „Krew i stal” nie przemyca niesamowitej mądrości, morału i tego typu rzeczy, ale jest zdecydowanie rozrywką z wyższej półki, po którą zaprawiony w boju fan takich historii może bez wątpienia sięgnąć. Mnie przeczytanie prawie czterystu stron zajęło dwa dni i już nie mogę się doczekać pozostałych tomów.Tytuł: „Krew i stal”.

https://niekulturalnakulturalnie.wordpress.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-03-2016 o godz 21:14 przez: Natalia Dzięgiel
"Wchodząc do zatęchłej karczmy nie spodziewałaś zobaczyć urokliwej chatki z przyzwoitym jedzeniem i świetną gościną, ale tu znalazłaś pole walki. Dodatkowo weszłaś w środek dość poważnej bójki. Mężczyzna z kobietą mierzyli się nienawistnym wzrokiem. On postawny, z długą brodą, wzbudzający respekt, lecz i ona nie lepsza, szerokie bary, nogi z dwie moje.
- Plugawa dziewka! - wypluł mężczyzna ze złością.
- Jesteście zwykli, nędzni kmiecie, nic nie warty zdzi... - chciała dokończyć, lecz rzucił się na nią. Ona jednak była przygotowana. Lekko ugieła nogi i z impetem kopnęła w odsłonięty tułów przeciwnika, zatoczył się zdezorientowany i widać było jak gmera w kieszeniach szukając noża. Nie mogąc dopuścić do rozlewu krwi, wkroczyłaś na środek.
- Stać kundle! A teraz gadajcie o co Wam poszło?! - przerażona i jednocześnie zdenerwowana wykrzyczałaś pytanie.
- Ten łachudra, kmieć, niewy...
- Uważajcie na język dziewko!
- Ten mężczyzna uważa, że księga Jacka Łukawskiego czyli: "Krew i stal" to plugawe ścierwo i nic więcej, a sam nie czytał!
- Jak was zwą i opowiedzcie mi o tej księdze.
- Na imię mi Natalia, co do księgi słuchajcie, bo się nie zawiedziecie..."

Kiedy Martwica opadła między królestwem Wondettel, a Smoczymi Górami nikt nie wstąpił odtąd na Martwą Ziemię. Jednak sto pięćdziesiąt lat po tym wydarzeniu król wysyła oddział żołnierzy, ponieważ okazuje się, że piekielna mgła zanika i można przejść ścieżkami do pewnego klasztoru, gdzie ukryte zostały cenne przedmioty. Kiedy żołnierze nie wracają, ani nie ma od nich wieści kolejny oddział zostaje wysłany pod dowództwem dzielnego i zaprawionego w walce Dartora, towarzyszy mu Arthorn , który w obliczu stawianego mu zadania nie waha się ani chwili by przyjąć propozycję. Czy znajdą oni bardziej mroczne stwory od leśnego licha czy diabelnych dziwożon? Co ma z tym wszystkim wspólnego tajemniczy miecz?
O Boże, Boże jak ja dawno nie czytałam czegoś bez wątku romantycznego! Miło się tak czasami oderwać od stałego motywu w książkach. Mamy tutaj pokazane średniowiecze w fantastycznej odsłonie. Słowiańskie mity nie raz odsyłały mnie do cioci Wikipedii lub tym podobnego. Czasami pan Łukawski kazał mi sprawdzać niektóre słowa użyte w książce, bo nie używam wyrazów "kmieć" czy "żerca" na co dzień. Jednak to właśnie tego typu wyrażenia, zwroty podkreślały urok i całość powieści. Spotykamy tu fantastykę z prawdziwej krwi i kości. Mamy demony, mamy magię i mamy królestwo, czego chcieć więcej. Akcja? Czy w średniowiecznej krainie ludzie nic nie robią? Chyba ich głównym zajęciem jest właśnie przemoc, praca i walki. Brutalność, mściwość i żądza mordu to cechy, którymi możemy opisać niektóre postacie tej książki. Debiutancka powieść Jacka Łukawskiego, ubarwiona słowiańską magią wbiła mnie w fotel i zgniotła zakończeniem, dzięki czemu nie mogę się doczekać aby przeczytać kolejne tomy!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
15-03-2017 o godz 11:18 przez: Another Desire
Krew i stal, to jak zapewnia nas autor pierwszy tom serii Kraina Martwej Ziemi, w której poznajemy losy walecznego wojownika Arthorna oraz jego drużyny, która pod rozkazem króla wyrusza w wyprawę w Martwicę, graniczącą z Wondettel, miejscem, które kiedyś stało się polem bitwy najpotężniejszych magów i na które spadła klątwa, która jak sama nazwa wskazuje pozbawiła życia wszystkiego na tym obszarze. Celem wyprawy było odnalezienie świątyni u podnóża gór oraz zebranie starożytnych ksiąg, które się w niej znajdowały. Już na samym początku wyprawy drużynnika bohater trafia na liczne niebezpieczeństwa, rozpoczynając na mitycznych wiłach i rusałkach, poprzez potwory czy odrębną rasę brutalnych wojowników Dao. Bardzo szybko również w obozie pojawia się zdrajca, który podzieli drużynę oraz doprowadzi do wielu śmierci. W dalszych rozdziałach będziemy świadkami losów i częściowo samotnej wędrówki Arthorna, który po przegranej potyczce odnajduje stary, przepełniony magiczną mocą miecz oraz postanawia odnaleźć ocalałych członków drużyny i wypełnić rozkaz króla. Podróż Arthorna nie jest jedynie podróżą dosłowną, jednak również tą metafizyczną w poszukiwaniu własnego ego, celu oraz przeznaczenia. Krew i stal, to klasyczna powieść fantasy, w której występują przeróżne rasy, magia, klątwy, zombie czy smoki. To porządna doza fantastyki dla każdego fana tego gatunku, który poszukuje klimatów zbliżonych do twórczości A. Sapkowskiego. To również wspaniale przemyślane uniwersum, pełne mistycznych opisów miejsc, postaci czy formuł, które staramy się zrozumieć. Kolejnym aspektem książki, na który warto zwrócić uwagę to słowiańska demonologia i folklor, które w książce występują w postaci wił, topielców czy kapłanów-żerców. Czytając tą powieść aż ciężko jest uwierzyć, że jest to literacki debiut autora, który na co dzień zajmuje się zupełnie inną dziedziną niemającą wiele wspólnego z beletrystyką. Autor sprawnie posługuje się językiem i wprowadza nas w klimat podobny do sztandarowych powieści gatunku. Co do minusów, to o ile jest to minus, to drażniąca jest przesadzona wielowątkowość, przez co ciężko było się połapać w niektórych fragmentach, być może jest to spowodowane tym, że jest to dopiero pierwszy tom, a część wątków zostanie kontynuowana w następnych. Z biegiem czytania również irytujące zaczynają się robić dialogi, które po jakimś czasie wydają się być monotonne. Co do strony technicznej, to doczepić się mogę jedynie do czcionki, która jak na mój gust była zbyt mała, przez co szybko męczyły się oczy. Podsumowując: Jest to naprawdę przyzwoita powieść fantasy, którą nie pogardzi żaden fan tego gatunku. Zwrócić należy również uwagę na to, że jest to debiut, bardzo dobry debiut, który sprawia, że po przeczytaniu czujemy głód następnej części i wiedzy na temat tego, jak dalej potoczą się losy bohaterów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
13-04-2016 o godz 20:07 przez: Triskel
"Krew i stal" to debiutancka powieść Jacka Łukawskiego z cyklu Kraina martwej ziemi. Powieść osadzona jest w świecie fantasy, gdzie słowiańskie demony zostały połączone z realiami średniowiecza. Akcja pędzi szybko, a bohaterowie na każdym kroku napotykają liczne niebezpieczeństwa. Całość okraszona jest zabawnym humorem i bogatą wyobraźnią autora. Z książki wręcz emanuje potężna magia, która aż żąda aby się w nią zagłębić.

Zapomnianą krainę przemierza oddział, pod dowództwem Dartora, starca, weterana licznych bitew, któremu powierzono niezwykle ryzykowną misję. Zmierzając w suche stepy muszą liczyć się z natknięciem się na liczne niebezpieczeństwa i przeciwności losu. Minęło sto pięćdziesiąt lat od powstania Martwej Ziem i prastare moce znów podnoszą łeb z odmętów wieczności. W zakamarkach Smoczych Gór czeka potężna groza, która może mieć zgubny wpływ na całe królestwo. Zasłona Martwej Ziemi zaczyna powoli zanikać, szykując tym samym zgubę wielu niewinnym, niczego niespodziewającym się istotom. Całą wyprawę prowadzi tajemniczy Arthorn, który również nie zdaje sobie sprawy z tego, że od jego działań mogą zależeć przyszłe losy znanego mu świata. Potężni Bogowie trzymają jeszcze nie jedną tajemnicę w zanadrzu...

Powieść czyta się szybko, z nieukrywaną ciekawością, zostałem wciągnięty w wir powieści już od pierwszej strony. Bohaterowie zostali wykreowani ciekawie, a losy Arthorna chyba najbardziej mnie zaciekawiły. Poczynania Mathonwy również przykuły moją uwagę i z zaciekawieniem poddałem się lekturze. Książka napisana jest barwnym piórem, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie. Faktem wartym odnotowania jest zgromadzony w powieści bestiariusz. Podczas czytania natkniemy się choćby na: utopce, czarty czy dziwożony. Liczne bestie z naszej rodzimej mitologi coraz częściej pojawiają się w książkach fantasy, co zasługuje jak najbardziej na plus. Jest to fantasy z krwi i kości, sprawiając, że pozycja ta powinna przypaść do gustu fanom gatunku. Zakończenie potrafi zaskoczyć, dając lekki niedosyt i zachęcając do sięgnięcia po kolejny tom przygód z Krainy martwej ziemi.

"Krew i stal" jest bardzo udaną pierwszą częścią, Jacek Łukawski spisał się porządnie i nie dał czytelnikowi miejsca na ani chwilę nudy. Historia została zgrabnie przedstawiona, jest to rasowa fantastyka, która dostarcza sporego powiewu świeżości. Liczne przygody i niebezpieczeństwa czyhają na naszych bohaterów, świat stoi przed widmem zagłady, a napięcie trzyma do samego końca czytania. Jaką rolę przyjdzie odegrać Orhekrystowi, tego z pewnością dowiemy się w kolejnym tomie. Bohaterowie zostali postawieni przed wieloma bardzo trudnymi wyborami, osobowości dobre i złe mieszają się i przenikają. Jest to pozycja ciekawie napisana, pełna zaskakujących zwrotów fabularnych i intrygujących postaci. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-03-2016 o godz 10:07 przez: CzytanieNaszymZyciem
Krew i stal, Martwa Ziemia, niebezpieczeństwa… To kluczowe hasła właściwe dla tej książki. Jeżeli lubicie klimat średniowiecza wpleciony w fantastyczną fabułę, musicie przeczytać tę książkę
Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.

Trzeba przyznać, że autor naprawdę bardzo dobrze utrzymał średniowieczny klimat, o czym świadczą nie tylko liczne opisy walk, jazdy konno czy pięknych widoków, ale też język, jakim posługują się bohaterowie. Autor zastosował tutaj podobny sposób pisania, jaki znamy już z „Wiedźmina”. Jest to kolejny plus dla książki, ponieważ ten charakterystyczny język świetnie komponuje się z całością.

„Krew i stal” jest pełna akcji, dlatego nie można się przy niej nudzić! Ale poza licznymi wydarzeniami autor nie zapomniał wpleść w fabułę nutki intrygi. Poznajemy historie bohaterów oraz ich osobowości, dzięki czemu „Krew i stal” staje się z każdą chwilą jeszcze bardziej wciągająca.

Główni bohaterowie dają się lubić. Mają swoje tajemnice, które z czasem wychodzą na jaw zaskakując czytelnika. Jednak uważam, że autor powinien trochę bardziej popracować nad osobowością poszczególnych bohaterów. Sama fabuła jest bardzo dobrym pomysłem i została świetnie zrealizowana, ale postacie mogły być bardziej barwne. Ale jest to debiut tego autora, dlatego czytelnicy nie powinni oczekiwać arcydzieła. ;)

Autor prawdopodobnie wzorował się na „Wiedźminie”, ale nie stworzył marnej podróbki. „Krew i stal” to zupełnie inna historia, zdecydowanie oryginalna i z pewnością spodoba się fanom fantastyki. Zwłaszcza tym, którzy lubują się w charakterystycznym klimacie średniowiecza, który ostatnio staje się coraz bardziej popularny wśród autorów książek czy twórców gier komputerowych.

Podsumowując, „Krew i stal” to wciągająca przygoda, która spodoba się niejednej osobie. Jeżeli lubicie fantastykę – nie ma się nad czym zastanawiać! A jeżeli dopiero zaczynacie swoją przygodę z tym gatunkiem literackim, to również dobra okazja do przeczytania tej książki. Być może to właśnie „Krew i stal” będzie początkiem Waszej przygody z fantastyką. Mimo drobnych i nielicznych błędów, autor stworzył naprawdę dobrą historię, którą warto poznać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-04-2016 o godz 11:04 przez: KittyAilla
To, z czym muszę się zgodzić to to, że Krew i stal to zdecydowanie mocny debiut. To samo słowo pasuje do stylu autora - mocny, opisowy, pełen grozy. Pan Łukawski w swojej książce pobawił się również językiem, co przywodzi na myśl wiedźmińską sagę (i nie jest to żaden minus, bo kocham Wiedźmina i nareszcie znalazłam coś podobnego poza książkami Zambocha!). W mroczną atmosferę książki wpleciony został również wspaniały humor i nie raz na moich ustach podczas lektury pojawiał się uśmiech!

Na języku i atmosferze mroku podobieństwa do sagi wiedźmińskiej się kończą. Fabuła książki już od początku jest tajemnicza, nie wiemy prawie nic. I w tym momencie muszę wytknąć jedyny minus książki - autor był aż za bardzo (nie sądziłam, że to kiedyś napiszę) tajemniczy. Do pewnego momentu książki po prostu nie wiedziałam praktycznie nic poza początkowymi założeniami, tajemnica goniła tajemnicę i lekko mnie to nużyło - chciałam już coś wiedzieć, cokolwiek. Potem jednak autor zrehabilitował się, dając mi kopa z adrenaliny, kiedy w jednym momencie wszystko zaczęło się wyjaśniać i łączyć z niespodziewanymi atakami, walką i akcją. Ponadto klimat, jaki panuje w wojsku - uwielbiam to! <3

Nie przywiązujcie się zbytnio do bohaterów. Autor wcale ich nie szczędzi, kładąc trupa za trupem. Mimo, że zazwyczaj nie przepadam za takim rozwiązaniem, tutaj pasowało mi bardzo. Nie myślcie sobie jednak, że te śmierci będą wam obojętne. Do bohaterów przywiązać się bardzo łatwo, bo są cudownie wykreowani! Arthorn jest postacią tajemniczą, powoli odkrywającą przed nami swoje demony przeszłości. Nie szukajcie w nim jednak drugiego Geralta, bo nie znajdziecie - to dwie zupełnie inne, choć tak samo cudowne postaci! Jego kompani to zbiór najróżniejszych osobowości, a jednak najbardziej polubiłam Gwydona i Marcasa. Dwaj dzielni, odważni, ale i wierni towarzysze Arthorna, choć zostali nimi w sumie z przypadku. Książka doskonale pokazuje jak wojna i walka ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi zbliża ludzi! Jedyną postacią, która miała być pozytywną, a mi niezbyt przypadła do gustu, była Azure. Niby wszyscy w książce mówili, że taka inteligentna i w ogóle, ale kiedy przyszły sceny z jej udziałem, to w moich oczach okazała się tylko lekko rozpuszczoną pannicą, która nie pojmuje obowiązków, jakie wkrótce mogą na nią spaść.

Autor zastosował zakończenie, za którym średnio przepadam, kiedy nie mam pod ręką tomu drugiego - urwał akcję (aczkolwiek w sposób umiejętny, a nie jak co niektórzy) w momencie kulminacyjnym. Aż do tomu drugiego będę się zastanawiać, co się stało z Arthornem! Książkę szczerze polecam, jest to bardzo dobre polskie fantasy i jeżeli ktoś zastanawia się nad rozpoczęciem przygody z polskimi autorami - bierzcie się za Krew i stal, bo na pewno się nie zawiedziecie!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-05-2016 o godz 07:39 przez: Cynka

Sto pięćdziesiąt lat temu rzucono potężną klątwę, w wyniku której powstała Martwa Ziemia - kto ją przekroczy, ten zginie. Mimo to z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by odnaleźć coś, co zostało ukryte w starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór. Jednak ani stary dowódca Dartor, ani żołnierze nie znają prawdziwego celu misji. Zna go tylko tajemniczy Arthorn, który w ostatniej chwili został przysłany przez Garharda - prawą rękę króla.

„Krew i stal” zaczęłam od razu czytać, jak ty złapałam ją w moje łapki, ale coś nie zaskoczyło. Pierwsze sto stron, delikatnie mówiąc, były ciężkie i najchętniej rzuciłabym tę książkę w kąt. Fabuła mnie nudziła, język irytował (a przecież jest nawet podobny do tego Sapkowskiego, który tak uwielbiam!), a humor nie śmieszył wcale. Poważnie zaczęłam się zastanawiać, co ludzie widzą w tej książce, bo czułam, że tylko tracę na nią czas. Odstawiłam ją na jakieś dwa tygodnie, a gdy do niej wróciłam, po prostu przepadłam.

Debiut Jacka Łukawskiego (aż trudno uwierzyć, że autor nie ma na koncie innych książek) jest mocny. Z rozmachem stworzył pełnokrwistą fantastykę, która po prostu uderza do głowy, gdy się już w nią zagłębi. Świat, stworzony przez Łukawskiego jest, można by rzec, alternatywą średniowiecza, a język, stylizowany na staropolski, został starannie dobrany do postaci. Mieszkańcy okolicznych osad mówią gwarą, czasami nawet ciężko zrozumiałą, a oficerowie posługują się nieco bogatszym słownictwem. Bardzo mi się to spodobało tak jak to, że na stronach powieści nie znajdziemy elfów czy krasnoludów tak bardzo uwielbianych przez pisarzy fantasy, tylko nasze rodzime potwory, jak utopce czy dziwożony.

Fabuła głównie opiera się na podróży bohaterów, a akcja to ciągłe potyczki, knowania i zdrady. Postaci są dobrze wykreowane i nie są, na szczęście!, wyidealizowane. Boją się, od ciągłej walki są zmęczeni i nie zawsze wszystko idzie po ich myśli, ale autor ich nie szczędzi. Mimo to do żadnego nie przywiązałam się jakoś szczególnie. No dobra, Gwydon wzbudził moją sympatię, a mimo moich licznych prób nie potrafiłam polubić Arthorna - wydawał mi się być za bardzo tajemniczy.

No właśnie, tajemniczość - to chyba największa wada tej książki. Miałam wrażenie, że wszystko w tej książce było owiane tajemnicą, aż w końcu nie wiedziałam, o czym czytam. Myślę, że też dlatego po części na początku tak mi się ją źle czytało, bo brakowało mi jakichś większych wyjaśnień. Liczę na to, że w drugim tomie Łukawski sypnie trochę cennych informacji, bo po takim zakończeniu ja chcę więcej!

Podsumowując, jeśli lubicie dobrą polską fantastykę, sięgnijcie po „Krew i stal”. Mimo ciężkich początków, gwarantuję wam, że się nie zawiedziecie, tylko z niecierpliwością będziecie wyczekiwać kolejnej części, tak jak ja.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-03-2016 o godz 19:51 przez: dobrerecenzje.pl
Wiek około średniowiecza. Prawdziwe krwiożercze smoki, rycerze w lśniących zbrojach na białych dumnie stąpających rumakach i magia. Nie biała, nie dobra i pomagająca wszystkim. Czarna oleista maź szkodzi ludziom, a obszar, który jest nią pokryty nie jest zaludniony. Za to las, który tam istnieje jest rozległy, gęsty i nie do przebycia. Mieszkają w nim różne istoty, które czekają tylko na okazję, aby zwabić człowieka w odpowiednie miejsce i pozbawić go ciała, krwi i energii życiowej.
Pewnego razu do Wiski przybywa nieustraszony drużynnik zwany Arthornem, który przysłany przez samego króla władającego rozległymi ziemiami ma za zadanie wyruszyć wraz z pewną grupą rycerzy na obszar tak zwanej „Martwicy”. Jest to ziemia, na której kiedyś żyli wielcy czarownicy, którzy kuli stal i broń z czystego srebra i zamykając w niej różnego rodzaju magię. Podczas wojen między nimi, czarna magia uwalniając się zniszczyła wszystko co napotkała na swojej grodze. Ludzie, zwierzęta, nawet smoki zastygli w śmiertelnym letargu, z którego nigdy się nie obudzili. Ich trupy pozostały w tych samych pozycjach co przed śmiercią. Po pewnym czasie grupa bardzo młodych, ale za to doświadczonych żołnierzy odzianych w miecze i zbroje wyrusza konno w stronę pustkowia, mając za zadanie odnaleźć wcześniejszy patrol, który wyruszył w tamtą stronę i dotąd nie powrócił. Na swojej drodze oddział spotyka wiele niebezpiecznych, ale i również kuszących istot, które pragną pożywić się ich ciałem i krwią. Spotykają również dziwne plemię, które wrogo nastawione do nich od razu zza ubrań wyciąga łuki. Jednak to dopiero Arthorn na swoje własne oczy zobaczy mężczyznę, który prawdopodobnie nie jest człowiekiem. Oczy czarne, jak dwa węgle bez źrenic tego dowodzą. Rumak czarnego jeźdźca również wygląda, jak nie z tego świata. Potężny kruczoczarny koń przewyższający niejednego człowieka. Na sam jego widok rycerzowi każdy włosek na plecach jeży się ze zgrozy.
Książka świetnie napisana, wciąga i przyprawia o dreszcze, na które czytelnik nie jest gotowy. Bardzo spodobała mi się książka, ponieważ po pierwsze historia bardzo mnie zaciekawiła, po drugie temat jest blisko związany ze średniowieczem i rycerzami i wreszcie na końcu okładka urzekła mnie od pierwszego spojrzenia.
Powieść w tonacji ciężkiego hight fantasy, chociaż, jak niektórzy twierdzą, została przepuszczona przez filtry realizmu. Okładka bardzo, bardzo w moim stylu, a historia miecza na niej jest dogłębnie opisana w książce.
Polecam i zapewniam, że na tej książce na pewno nie zawiedziecie się czytając ją.
Ocena: 10/10
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-03-2016 o godz 14:15 przez: Wiedźma
"Krew i stal" to debiut literacki Jacka Łukawskiego, otwierający cykl powieści "Kraina martwej ziemi". Debiut bardzo udany, co muszę zauważyć. Autor wprowadza czytelników w quasi średniowieczny świat, z dobrze rozpisaną historią, strukturami społecznymi oraz wierzeniami i zabobonami, które dodatkowo zostały ubarwione uwielbianą przeze mnie słowiańską mitologią. Dzięki temu widać, że przedstawiona w "Krwi i stali" opowieść została naprawdę gruntownie przemyślana w najdrobniejszych aspektach.

Głównym bohaterem jest Arthorn, którego rola w wyprawie wyjaśnia się wraz z kolejnymi rozdziałami, choć jego przeszłość, co jakiś czas wspominana w krótkich retrospekcjach, otacza nimb tajemniczości. Co ważne, nie jest to postać w stylu superherosa, który da sobie radę sam z całą armią przeciwników. Protagonista, choć jest mężczyzną wysoce inteligentnym i przygotowanym na różne przeciwności losu, to nie zawsze wychodzi obronną ręką ze wszystkich sytuacji. Ma swoje słabości i czasem bywa surowy wobec samego siebie, to zarazem potrafi okazać serce swoim współtowarzyszom. W tym miejscu należy wspomnieć, że autor pracował nad indywidualnymi rysami psychologicznymi każdej z postaci pojawiającej się na stronach powieści. Ich charaktery są różnorodne, unikalne, a co za tym idzie, wcale nie jest łatwo przewidzieć jak zachowają się w konkretnej chwili, co pozytywnie wpływa na odbiór książki.

Akcja "Krwi i stali" jest szybka, pełna nieoczekiwanych zwrotów. Praktycznie niemożliwym jest przewidzieć co się stanie z bohaterami na następnej stronie, w kolejnym rozdziale. Ponadto powieść obfituje w opisy brutalnych, krwawych scen walki, które osobiście uwielbiam. Kolejną zaletą powieści jest jej język. Kwestie dialogowe zostały wzbogacone o archaizmy, które wspaniale komponują się z opowieścią. Nie jest ich dużo, ale w znaczący sposób wpływają na odbiór lektury. Dodatkowo spostrzegawczy czytelnicy w trakcie lektury wyłapią kilka nawiązań do innych znanych powieści fantasy. Jakich? Tego nie powiem, ale myślę, że na pewno uśmiechniecie się przy tych fragmentach.

"Krew i stal", pierwszy tom serii "Kraina martwej ziemi" to opowieść fantasy, łącząca w sobie powieść drogi, magii i miecza z epicką, choć raczej ponurą przygodą. Zdrady, spiski, pościgi, tajemnicza misja i magiczne artefakty to te elementy, które z miejsca wciągają czytelnika w wir wydarzeń i nie puszczają aż do ostatniej strony. A zakończenie? Rewelacja! Aż żałowałam, że nie mam pod ręką drugiego tomu, by z miejsca kontynuować lekturę. Gorąco polecam!

http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2016/03/jacek-ukawski-krew-i-stal.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-03-2016 o godz 00:23 przez: Merry
Kiedy pierwszy raz przeczytałam informację o tej książce, uznałam, że koniecznie muszę poznać jej treść. Opis wydawał mi się bardzo intrygujący. Średniowieczny klimat, fantastyka, zapowiadająca się przygoda. Niewątpliwie brzmiało to ciekawie. Bardzo się ucieszyłam, gdy powieść zawitała na mojej półce i praktycznie od razu zabrałam się za lekturę.

Ponad sto lat po powstaniu Martwej Ziemi żołnierze z twierdzy granicznej wyruszają, aby dotrzeć do klasztoru, który znajduje się u podnóża Smoczych Gór, gdzie ukryte są tajemnicze przedmioty. Muszą one powrócić do królestwa, zanim dojdzie do zniszczenia Zasłony Martwej Ziemi. Misja staje pod znakiem zapytania, ponieważ żołnierze przestają dawać znaki życia. W drogę wyrusza doświadczony oficer - Dartor, jednak nawet on nie zna prawdziwego celu zadania. W ostatniej chwili do jego oddziału dołącza przewodnik - Arthorn, który jest wtajemniczony w misję. Obaj nie przypuszczają, co może ich spotkać...

Od czasu do czasu chętnie sięgam po fantastykę. Lubię przenieść się do rzeczywistości, w której wszystko jest możliwe. Rzeczywistości, w której mogę spotkać niesamowite stworzenia, używać magii i innych nadprzyrodzonych zdolności. Tym razem z wielką chęcią wzięłam do ręki debiut Jacka Łukawskiego. Jest to bardzo intrygująca powieść. Wraz z bohaterami chcemy odkrywać tajemnice. Przeżywamy przygody. Patrzymy bezradnie, gdy bohaterowie padają ofiarą wszelakich intryg. W każdej chwili mogą zakończyć swój ziemski czas. Przyglądamy się, jak walczą na śmierć i życie. Napotykamy przeszkody jak chociażby spotkanie wił. Nie sposób nudzić się przy takiej dawce akcji.

Jeżeli lubicie mocną fantastykę w klimacie średniowiecza, to z pewnością zachwyci Was ta powieść. Mi bardzo przypadła do gustu właśnie ta nieco mroczna otoczka. Przy wszelkiego rodzaju książkach, których akcja ma miejsce właśnie w tej epoce (lub w czasie ją przypominającym), widzę oczami wyobraźni szare niebo, góry, ciemne lasy, zamki zbudowane na wzniesieniach i tym podobne. Tutaj miałam podobne wrażenie. Dla mnie jest to akurat na plus. Taki klimat też ma swój urok.

Jestem pełna podziwu dla autora. "Krew i stal" to jego debiut, a jest to powieść o niezwykle dopracowanej i wspaniałej fabule. Myślę, że wykazał się niebywałą kreatywnością i niebanalnym stylem. Udowodnił, że nasza polska fantastyka jest naprawdę na wysokim poziomie. Oby tak dalej.

Książkę polecam raczej starszym czytelnikom, którzy są fanami gatunku. Myślę, że po lekturze nie poczujecie zawodu, a wręcz przeciwnie.

http://fascynacja-ksiazka.blogspot.com/2016/03/krew-i-stal-jacek-ukawski.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-04-2016 o godz 23:58 przez: Livingbooksx
Grupa walecznych żołnierzy zostaje wysłana na pewną ryzykowną i ciężką misję, w której ich zadanie polega na dotarciu do klasztoru i zabranie stamtąd tajemniczych przedmiotów. Sami uczestnicy nie wiedzą do końca o co chodzi w owych przedmiotach ani jaki jest główny cel misji. Nie zostają informowani o wszystkim i nie czują się pewni na każdym kroku. Spotykają po drodze wiele osób, które nie zawsze są do nich nastawione pozytywnie. Muszą radzić sobie na tyle, na ile mogą. Pomimo, że niektóre osoby rzekomo są poinformowane o wszelkich szczegółach akcji, to wcale nie muszą to być najważniejsze szczegóły. Bohaterowie przeżywają podróż pełną ryzyka oraz tajemnic, które mogą zmienić ich losy. Świat nie jest miejscem, które jest bezpieczne dla wszystkich. Zasłona Martwicy się zmienia, a świat jej wtóruje.

Średniowiecze? Słowiański klimat i legendy? Świat wojowników przepełniony tajemnicami? To coś, co zdecydowanie lubię i głównie dlatego z chęcią sięgnęłam po "Krew i stal". Niestety, na początku moja radość została szybko ugaszona i męczyłam się czytając ową powieść. Mamy tu do czynienia z wieloma typowo wojskowymi wyrażeniami, sprzętami, nazwami, które muszę przyznać - są niemałym problemem, ponieważ jak zauważyłam, wiele osób ma problem z wciągnięciem się i pełnym skupieniu na książce właśnie przez specjalistyczne słownictwo.

Jednak po przeczytaniu większej ilości stron, problem znika i można delektować się świetną powieścią Jacka Łukawskiego. Poznajemy wielu barwnych bohaterów o imionach typowo średniowiecznych i wojennych, którzy są zarówno zabawni, jak i waleczni oraz pełni złości wobec wrogów.

Historia opowiedziana na kartach powieści jest idealnie wykreowana i dopracowana w każdym calu. Opowieść jest niesamowicie klimatyczna, w czasie której możemy poczuć obecność wszelkich kreatur ukazanych w książce, a także oddać się panującej tam atmosferze i wszystko przeżywać wraz z bohaterami. Wprowadzenie różnorakich, niemal demonicznych postaci jest ogromnym plusem tej powieści, ponieważ dzięki temu podróż wojowników jest jeszcze ciekawsza i bardziej emocjonalna. Czytelnik nie spodziewa się, co będzie następne i przez resztę historii jest ogromnie zaskakiwany. Losy bohaterów opisywane są w sposób dynamiczny i akcja nie jest zbyt wolna.

W książce "Krew i stal" znaleźć możemy również wiele ciekawych i świetnie oddających rzeczywistość bohaterów ilustracji. Są czarno białe i wprowadzają dodatkowy klimat powieści. Dodaje to książce wiele uroku i jest ogromnym plusem wydania.

livingbooksx.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
22-02-2016 o godz 12:20 przez: Wkp
W ostatnim czasie polskie Fantasy ma się bardzo dobrze. Różne odmiany tego gatunku wychodzą spod ręki najróżniejszych autorów. Od humorystycznego ujęcia tematu, przez klasyczne Heroic Fantasy po głęboko osadzone w historycznych realiach. Najnowsza propozycja od wydawnictwa SQN, powieść debiutanta, wpasowuje się gdzieś w środek tej rozpiętości, zabierając nas do twardego świata męskiej fantastyki.

W świecie, w którym jeden krok za daleko oznacza śmierć, rozpoczyna się wyprawa zainicjowana przez lorda Aurissa, której celem jest odnalezienie pewnych tajemniczych, acz cennych przedmiotów. A właściwie przedmiotów bardzo niebezpiecznych, gdyby wpadły w niepowołane ręce. Mieli odzyskać je z klasztoru u podnóża Smoczych Gór i sprowadzić z powrotem do królestwa, jednak kiedy minęło dość czasu by wrócili albo chociaż dali jakiś znak, okazało się, że zaginął po nich wszelki słuch. Pomimo, iż opóźnienie może wynikać z błahych nawet przyczyn, sytuacja jest na tyle delikatna, a cała wyprawa tak tajna, że z wyjaśnieniem wszystkiego wyrusza zaprawiony w bojach Dartor. Wraz ze swoim oddziałem wkracza na stepy, nieświadomy co takiego czeka na niego i jego ludzi i jakie mogą być konsekwencje ich czynów…

„Krew i stal” to całkiem udany debiut polskiego autora, który choć z wykształcenia jest na zupełnie innym biegunie zainteresowań niż sugeruje to tematyka jego książki – bo informatykiem – to już jego prywatne zamiłowania do miecza i dział doskonale wpasowują się w te realia. Z umysłu człowieka łączącego obie te rzeczy zrodziła się fantastyka, ale fantastyka przyziemna i realistyczna. Pierwszy tom „Krainy Martwej Ziemi” to nie satyra, a solidna dawka twardej Fantasy, gdzie na bohaterów czekają potyczki, przelana krew i – oczywiście – porcja magii. Jest też intryga z przewodzącą jej tajemnicą, ale nade wszystko jest także własny pomysł na autorski świat. Czymże bowiem byłby autor parający się tym popularnym gatunkiem, bez oryginalnej krainy rządzącej się własnymi prawami. W przypadku „Krwi i stali” takim charakterystycznym akcentem staje się Martwa Ziemia. Terytorium o ruchomej w pewnym stopniu granicy, której przekroczenie choćby w najmniejszym stopniu oznacza śmierć.

Stylistycznie powieść wpasowuje się w klasyczne ujęcie tematu. Lekko archaiczna, swojska w klimacie Średniowiecza, posiadająca konieczne dla gatunku elementy, jak choćby inicjujący wszystko quest, przyozdobiona porcją ilustracji i tolkienowskich nawiązań… Coś w sam raz dla fanów gatunku.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-05-2016 o godz 09:02 przez: Ania Kotlewska
Początkowo trudno mi było się wbić w tę powieść, ale teraz mogę z czystym sumieniem nazwać pierwszą książkę Jacka Łukawskiego debiutem roku tylko ze względu na fakt, ile pracy włożył w jej napisanie. Stworzył kanoniczne fantasy w swoim własnym, oryginalnym uniwersum, które nabiera autentyczności w połączeniu z wystylizowanym językiem.

Całą historię spowija niesamowicie tajemnicza atmosfera. Nakłada się na to wiele czynników. Głównie fakt, że czytelnik wraz z bohaterami nie ma pojęcia, co czeka go po drugiej stronie Martwicy. Ponoć ma ona ciągnąć się przez setki kilometrów, aż po krainy za Smoczymi Górami, jednak jeszcze przed przekroczeniem jej granicy napotykają przeszkody. Od tego momentu akcja nie zwalnia ani na chwilę. Raz za razem autor funduje nam masę zwrotów akcji, bitew i pojedynków. Dodatkowo przez niemal cały czas miałam poczucie... odcięcia od świata? Nie, może to złe wyrażenie, po prostu ten dziwny rodzaj uczucia, kiedy jest się samemu, daleko od domu, na dotąd nieznanych nam terenach i trzeba sobie radzić bez kontaktu z bliskimi. Żołnierze królestwa Wondettel błądzili wśród lasów, bezskutecznie próbując rozwiązać mnożące się zagadki, a tymczasem w ich państwie nie działo się zbyt dobrze...

Trudno powiedzieć mi coś o bohaterach, ponieważ było ich strasznie dużo i jeszcze wszystkich niezbyt dobrze poznaliśmy. Przede wszystkim nie znam motywu postępowania czarnych charakterów, a nawet ich zamiarów, więc trudno mi ocenić, czy powinnam im współczuć czy raczej nienawidzić. Jednak na pewno pokochałam dwójkę pierwszoplanowych postaci, Arthorna i Gwydona. Pierwszy z nich rzeczywiście tajemniczy, ukrywający jakąś mroczną przeszłość, ale lojalny wobec swojego władcy i zwierzchników człowiek o wielkim sercu. Drugi natomiast młody, ufny, inteligenty oraz pełen determinacji rycerz.

No i wreszcie wspomniany wcześniej genialny styl pisania, który nadaje książce niepowtarzalnego klimatu. Jacek Łukawski idealnie dostosował go do realiów panujących w Krainie Martwej Ziemi, czyli średniowiecza. Chłop gada, jak chłop czyli gwarą. Rycerz ma trochę bogatsze słownictwo, a szlachcic mówi niemal wierszem.

Jestem jednocześnie niesamowicie zachwycona i skonsternowana tym, co autor przedstawił nam na kartach Krwi i Stali. Kiedy już udało mi się wpaść w sidła tej historii nie mogłam się oderwać, ale pozostałam z masą pytań, na które oczekuję odpowiedzi w postaci, najszybciej jak się da, wydania kolejnych tomów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-02-2016 o godz 13:35 przez: medyk
Choć fantastyki w księgarniach nie brakuje, ze świecą szukać porządnego fantasy w pełnym znaczeniu tego słowa - już nie mówiąc o takim z naszego ogródka, w którym królują przez lata hodowane przez czytelników drzewa, przyćmiewające nieco blask świeżych pędów. Jednak przyznam szczerze, że nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam tak dobry polski debiut w gatunku, wszak ostatnimi czasy namnożyło nam się grafomanów - a tu, niczym promień słońca rozpraszający żądnych krwi powrotników, pojawia się Jacek Łukawski z serią, która ma zadatki na wejście do kanonu. Ha! Serię, która zdecydowanie wnosi powiew świeżości, zaspokajając rosnący u miłośników polskiej fantastyki apetyt.

Jeśli niestraszne Wam machanie mieczem, krwawe bitwy, trudne przeprawy oraz ucieleśnienia najstarszych legend i bajd, Krew i stal będzie lekturą doskonałą. Toż to kwintesencja klasycznego fantasy, w które wsiąka się jak posoka w glebę! Nie dość, że z zapartym tchem śledzi się przygody bohaterów, to jeszcze po krótkiej chwili wydaje się, że dostaliśmy wybrakowany egzemplarz - chwila, chwila, gdzie te obiecane 400 stron? I czemu za oknem jest już ciemno?! Wrażenie oderwania od rzeczywistości tylko potęguje fakt, że książka stylizowana jest na język lekko archaizowany, często o przestawionym szyku zdania. Być może jest to ciężkie do przejścia w początkowych rozdziałach dla osób niewprawionych, wystarczy się jednak wkręcić, co wcale z trudnością nie przychodzi, by całkowicie ulec quasi-średniowiecznej atmosferze.

W Krwi i stali zaczęłam się na poważnie zakochiwać, gdy zdałam sobie sprawę, że nie sposób spotkać na kartach tej powieści zachowań w stylu Legolasa nieprzejmującego się prawami fizyki - to książka, w której mimo występowania magii, wszystko trzyma się kupy, a nawet Arthorn nieraz dostanie w głowę, wykorzystując zapasy adrenaliny w normalnym zakresie (czyli nie będzie biegał przez tydzień jak kurczak z uciętym łbem). Nie można również zapomnieć o słowiańskiej mitologii - słowiańskiej mitologii! Coraz częściej znaleźć można historie nawiązujące do bóstw nordyckich czy celtyckich, a przecież my też mamy coś do zaoferowania, z czego Łukawski czerpie garściami i to ze świetnym efektem. Czytając, człowiek nabiera wrażenia, że słusznie powiedział zauważył autor słów cudze chwalicie, swego nie znacie.

[Więcej na: http://medycy-nie-gesi.blogspot.com/2016/02/krew-i-stal-jacek-ukawski.html]
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-03-2016 o godz 07:41 przez: Bookendorfina Izabela Pycio
"...to zła droga, co cierpień wielu przysporzy, lecz zdaje się, że jedyna, jaka pozostała. Jeśli zdrada tak daleko wbiła swe szpony w królestwo, to tylko krew i stal może je oczyścić..."

Świetny debiut, powieść pochłonęłam błyskawicznie, z dużym zainteresowaniem i wielkim dreszczykiem śmiertelnego niebezpieczeństwa grożącego bohaterom. Bardzo dynamiczna narracja, nagłe zwroty akcji, intrygujące zdarzenia, realistyczne dialogi wsparte dawką dobrego humoru i staropolskiego języka, powodują, że chętnie zaczytujemy się w opowiadanej historii. A do tego wielka dbałość o szczegóły, nie tylko w mnogich wątkach fabuły, opisach walk, stroju i broni, ale również w portretowaniu ciekawych postaci i atrakcyjnej kreacji niezwykłej krainy, w której poruszają się bohaterowie.

Autor stworzył wyjątkowy klimat powieści opartej na średniowiecznym, mistycznym klimacie, akcentach z barwnych słowiańskich legend i wierzeń. Demony, wiły, dziwożony, mroczne dusze, nocnice, bagienniki, plątniki, utopce, błędne ognie, powrotniki i leszy. Mamy również bogów ziemi, skał, wojny, płodności, wirów, prądów morskich, ciemności, co na każdego czeka. Smoki. Złe czary, klątwy, przekleństwa, kapłani, magowie, skarbce, świątynie, runiczne inskrypcje, magia artefaktów i miejsc. Cykl powstania, rozkwitu, zmierzchu i upadku, a w tym intryga, szpiegostwo, zdrada, zagrożenie, przyjaźń, oddanie sprawie i heroiczna walka.

Fantasy na wysokim poziomie, ze świeżym powiewem pomysłów, czytelnik otrzymuje to co najbardziej lubi i oczekuje w tym gatunku literackim. Mamy sekretną wyprawę z misją o wielkim znaczeniu dla królestwa, mnóstwo różnorodnych przygód i niebezpiecznych perturbacji, walkę ze znanym i nieznanym wrogiem, cenne i magiczne przedmioty, zagrożoną równowagę świata, a przede wszystkim umiejętnie budowane napięcie i staranne oddanie klimatu ówczesnych czasów. Wszystko razem tworzy spójną i logiczną całość, która z łatwością przekonuje nas do siebie. I jeszcze piękna oprawa graficzna książki. Pierwszy tom "Krainy Martwej Ziemi" zapewnia sporą dawkę świetnej czytelniczej przygody, mam ogromny niedosyt wiedzy, co dalej z królestwem, powieściowymi postaciami i wypełnianiem przeznaczenia. Czym jest i jaką faktycznie pełni rolę Orhekryst?

bookendorfina.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji