Jego filmy pobijają rekordy otwarcia w kinach, wszystkie książki, które wydaje stają się bestsellerami. Dlaczego i za co Patryka Vegę tak pokochała polska publiczność?

 

Od rozmów do ekranu


Patryk Vega, a tak naprawdę, Patryk Krzemieniecki, do niedawna najbardziej kojarzony jest z literaturą faktu i filmami obrazującymi polską rzeczywistość – szczególnie środowisko policyjne, polityczne i przestępcze. Od dawna badał te rejony, przeprowadzał wywiady, rozmowy ze śledczymi, z więźniami, analizował akta policyjne, sądowe i śledził głośne, medialne sprawy. 

A zaczęło się od socjologii. Na tym kierunku Vega bronił pracę magisterską – powstałą na kanwie serialu dokumentalnego „Prawdziwe psy” (2001 rok), który sam wyreżyserował i do którego stworzył scenariusz. Była to forma dokumentu – rozmowy z policjantami i analiza przebiegu akcji, w których brali udział. Jednym z bohaterów był komisarz, nieżyjący dziś Sławomir Opala z warszawskiego Wydziału Zabójstw. Mężczyzna stał się pierwowzorem postaci Despera (jedna z najlepszych ról Dorocińskiego) w kultowym już serialu kryminalnym „Pitbull”. W tamtym czasie był to wyjątkowy obraz - policjanci nie wyglądali jak hollywoodzy amanci, a praca „psów”, bo tak ich nazywał Vega, pokazana została bez upiększeń. Było brzydko, brudno, pojawiał się alkohol, seks, łapówki, kontakty z mafią, a przekleństwa wylewały się z dialogów. Za ten realizm, naturalizm widzowie „kupili” Vegę. Za to, że nie starał się czarować, tylko pokazywał czarno na białym. Uchylał rąbka tajemnicy jak wyglądają śledztwa, zaglądał za policyjne drzwi, gdzie zwykły człowiek nie miał wstępu.

Po latach Vega spisał swoje rozmowy z policjantami, wyniki wieloletnich analiz i efekty licznych odwiedzin zakładu karnego. W 2015 roku wydał pierwszą książkę - „Złe psy. W imię zasad” i to był przełom. Ludzie z wielkim zainteresowaniem czytali o kulisach świata śledczych i przestępców, dowiadywali się o innej stronie afer znanych z gazet. Wyznania, a może bardziej spowiedź funkcjonariuszy, czytało się z zapartym tchem i niedowierzaniem - jak dobrą powieść sensacyjną. Historia przedstawiona przez Vegę zaskakiwała, rozśmieszała, a nieraz przerażała i otwierała oczy na wiele spraw. Była w tym prostota, prawda, szczerość i realizm. Nic dziwnego, że na tej podstawie powstał film. Fani dawnego „Pitbulla” czekali na ten moment ponad 10 lat! W międzyczasie Vega eksperymentował z różnym formami filmowymi (lekkie komedie nie są jego bajką…, choć niektórzy polubili „Ciacho”, „Last minute” czy „Hansa Klosa”, a „Służby specjalne” - political fiction - spotkały się z ciepłym przyjęciem krytyków). Reżyser próbował swoich sił również przy bardziej komercyjnych projektach - serialach takich jak np. „Instynkt”. Jego świat to jednak policja, a ukochanym „dzieckiem” od zawsze był „Pitbull”. Vega wrócił więc do korzeni. Co prawda nowy „Pitbull. Nowe porządki” bardzo różnił się od pierwszej części. Więcej tu znanych twarzy, żartów, kolorów (ci, którzy oglądali pierwowzór, wiedzą, że znakiem rozpoznawczym dawnej produkcji były szarości, półmrok - to nadawało obrazowi niepowtarzalnego klimatu). Zarówno książki (doszły kolejne pozycje, np. „Złe psy. Po ciemnej stronie mocy”), jak i film okazały się wielkimi hitami. Polskie kina dawno nie odnotowały takiego oblężenia, a reportaż stał się szybko bestsellerem. 

 

Karabiny dla pań


Skoro była opowieść o prawdziwych facetach – nadszedł czas na pokazanie innej, ładniejszej, choć wbrew pozorom wcale nie subtelniejszej twarzy policji. Czas na kobiety i to bardzo niebezpieczne. W wywiadach z funkcjonariuszkami („Niebezpieczne kobiety”, 2016) Vega bez skrupułów pokazuje, jak wygląda godzenie roli, żony, a nawet kochanki z rolą policjanta. Nie obyło się bez informacji o życiu prywatnym rozmówczyń – to na nim odbija się niełatwa służba. Szczere rozmowy znów przydały się jako baza do scenariusza kolejnego „Pitbulla. Niebezpieczne kobiety.” I znów sukces! Teraz powstaje kolejna część kinowego hitu, jednak Vega odciął się już od tego projektu (reżyserem czwartego „Pitbulla” ma być sam Władysław Pasikowski, czyli twórca m. in. kultowych „Psów” czy „Pokłosia”). Vega natomiast ma na tapecie nowy temat.

 

Pora na doktora

Możemy już zacierać ręce przed zbliżającą się premierą nowego filmu Patryka – „Botoks”. Pojawi się w nim obsada znana już z poprzednich produkcji (Olga Bołądź, Sebastian Fabijański, Piotr Stramowski), choć tym razem policyjne mundury zamienią na lekarskie kitle. Spodziewajmy się jednak wizji szpitala w wersji pozbawionej lukru… Sam zwiastun (wyjątkowo długi, bo trwający ponad 4 minuty) już wiele pokazuje. Nie zabraknie czarnego humoru, szarej, brutalnej rzeczywistości i powiązań ze światem przestępczym, mafijnym. Znów będzie krwawo, ostro, a dosadne słownictwo i dążenie do pokazania brutalnej prawdy na zawsze stanie się chyba znakiem rozpoznawczym Vegi. Z niecierpliwością czekamy na medyczną odsłonę Patryka Vegi!