Są trzy rzeczy, które powinniśmy wiedzieć o Amber Reynolds. 1. Jest w śpiączce. 2. Jej mąż już jej nie kocha. 3. Czasami kłamie. Tak zaczyna się debiutancka powieść Alice Feeney – niepokojący thriller pełen zwrotów akcji, w którym nie możemy być pewni niczego oprócz tego, że nie odłożymy go zanim nie doczytamy do ostatniej strony.

 

Amber leży w szpitalu w śpiączce, nie może się ruszać ani mówić, ale wszystko słyszy. Nie pamięta, jak doszło do wypadku, ale podejrzewa, że ktoś maczał w nim palce. Mąż, którego podejrzewa o romans, szefowa, która jej nie lubi, porzucony przed laty kochanek… Możemy podejrzewać każdego, choć nawet nie do końca wiemy o co. Czy możemy zdradzić coś jeszcze, by nie powiedzieć za dużo?

Uwielbiam niewiarygodną narrację. Postanowiłam wiec wprowadzić w swojej historii ten typ relacjonowania zdarzeń. Główna bohaterka już na początku książki zwraca się bezpośrednio do czytelnika.

Bardzo lubię postać Amber, mimo że nie stąpa ona twardo po ziemi. To właśnie czyni ją tak intrygująca. Moja historia opowiada o tym, co dzieje się z nami, kiedy zbyt długo udajemy kogoś, kim nie jesteśmy – możemy wtedy zapomnieć, co tak na prawdę jest integralną częścią naszej osoby.  


Już w tytule uprzedza nas Pani, że Amber czasami kłamie, jednak to ona opowiada nam całą historię i przyjmujemy jej punkt widzenia. Lubimy wierzyć, że to, co robimy jest słuszne, a za całe zło odpowiadają inny. Każdy z nas czasem kłamie?

Uważam, że wszyscy kłamiemy… choćby od czasu do czasu. Dzisiaj chociażby powiedziałam sobie, że nie tknę słodyczy, jednakże jest dopiero 10 rano, a ja już zjadłam batonik KitKat.

Czasami kłamię to historia kłamstw wobec innych, ale także - wobec siebie. Osoby takie jak Amber uciekają się do kłamstw stosując je jako mechanizm obronny, jako że niekiedy prawda o ich życiu oraz o tym kim się stali jest trudna do przełknięcia. (W przeciwieństwie do KitKatów).


Pani powieść jest porównywana do Dziewczyny z pociągu Pauli Hawkins, choć mi bardziej skojarzyła się z Zaginioną dziewczyną Gillian Flynn. Oczywiście nie z powodu podobieństwa fabuły, ale spektakularnych zwrotów akcji. Czy lubi Pani thrillery pisane przez kobiety?

Gillian Flynn jest jedną z moich ulubionych autorek, a więc ogromnie mi miło, że Pani o niej wspomina. Czytam wiele książek rozlicznych autorów, nie stronię od żadnego gatunku literackiego, jednak najbardziej do gustu przypadają mi opowieści trudne i mroczne.  

Nie uważam, że thrillery psychologiczne autorstwa kobiet są czymś nowym. Moim zdaniem jedną lub dwie książki tego typu napisała Agata Christie. Wyróżnić można także autorki doskonałych thrillerów psychologicznych obecnego pokolenia, za których twórczością wręcz przepadam – do tej kategorii zaliczyć należy bezsprzecznie Gillian Flynn i Clare Mackintosh.

Za swoich młodzieńczych czasów przepadałam za powieściami Stephena Kinga. W pewnym stopniu wpłynęły one na mój obecny styl pisania. Wydaje mi się, że najlepszą radą jaką kiedykolwiek otrzymałam było: „Napisz książkę, którą sama chciałabyś przeczytać”.


Jako dziennikarka BBC przez lata zajmowała się Pani faktami. Skąd pomysł, by przerzucić się na fikcję i napisać książkę?

Zawsze uwielbiałam opowiadać historie. Nawet jako dziecko spędzałam dużo czasu w sklepie moich rodziców, gdzie składałam kartki papieru tak, aby stały się miniaturowymi książeczkami i rysowałam w nich krótkie historyki obrazkowe. Pracowałam dla BBC przez szesnaście lat i uwielbiałam swoją pracę, jednak od zawsze chciałam napisać coś własnego i stać się pełnoprawną autorka. Swoją pracę twórczą utrzymywałam jednak w sekrecie – niemalże nikt ze współpracowników nie wiedział, że w przerwach na lunch lub dojeżdżając do biura w pełni poświęcałam się pisaniu Czasami kłamię.

Wielokrotnie odmawiano mi publikacji, ale za każdym razem szybko wstawałam z kolan i próbowałam ponownie. Po zakończeniu prac nad Czasami kłamię skontaktowało się ze mną piętnastu agentów literackich… Wszystko, co stało się potem, było spełnieniem moich marzeń. Wydaje mi się, że zawsze warto podążać za swoimi pragnieniami. Nawet jeżeli boimy się upadku, to właśnie one poprowadzą nas do celu.

Jestem niezwykle szczęśliwa, że mogę teraz pracować jako pełnoprawna pisarka. Tworzę w szopie w ogrodzie razem z moim wiernym współpracownikiem – ogromnym, czarnym labradorem, który panicznie boi się pierza. Jest to najlepsza praca, jaką mogłam sobie wyobrazić i jestem ogromnie wdzięczna za wszystko, co mnie spotkało.  


Wiadomo już, że na podstawie Czasami kłamię powstanie serial i że zrealizuje go Legandary Entertainment, studio, które stworzyło takie filmy, jak Incepcja, Interstellar czy Mroczny rycerz. Czy może Pani zdradzić już jakieś szczegóły?

Studio Legendary stworzyło wiele moich ulubionych filmów, więc byłam wielce podekscytowana, kiedy dowiedziałam się, że to właśnie jego przedstawiciele chcą wykupić prawa do Czasami kłamię. Jestem konsultantką nadzorującą proces powstawania serialu. Cudownie jest być zaangażowanym w projekt do tego stopnia, jednak wierzę, że studio Legendary wywiąże się ze swojego zadania najlepiej jak potrafi. Nie mogę jeszcze zbytnio uchylić rąbka tajemnicy, ale jestem bardzo zadowolona z pomysłów zespołu i nie mogę doczekać się aż zobaczę Amber na ekranie.  


Myślę, że doskonałą wiadomością dla czytelników będzie to, że napisała Pani kolejną powieść Czasami zabijam. Czasami kłamię czyta się ją od deski do deski bez wytchnienia, a po zakończeniu pozostaje ogromny apetyt na więcej. Czy uchyli Pani rąbka tajemnicy: czego możemy się spodziewać po kolejnej książce?

Czasami zabijam to całkiem nowy thriller psychologiczny. Właśnie skończyłam czytać ostatni szkic i ogromnie mi się on podoba. Opowieść jest mroczna i skomplikowana, zawiera elementy, które autentycznie mnie przerażają, szokują i zaskakują… mam nadzieję, że odbiorcom spodoba się ona tak bardzo jak mnie!  


Rozmawiała Karolina Antoniewska