Kamil Śmiałkowski Wszystkie twoje powieści można pogrupować w cykle. To znaczy, że przywiązujesz się do bohaterów, czy tak po prostu należy dziś pisać?

 

Marcin Ciszewski Faktycznie, trochę się przywiązuję. I do osób i do świata, który wymyśliłem. Ale mam też wrażenie, że ludzie lubią czytać o tym, co już znają. Lubią kolejne opowieści o tych samych postaciach. Mam trzy cykle: wojenny, który jest zakończony, cykl historyczny (Kruger), który też jest już zamknięty i serię kryminalną, współczesną, której czwarty tom właśnie się ukazuje, a piąty, końcowy, planuję w przyszłym roku.
 

Twoje cykle różnią się na kilku poziomach, również formą pisania i publikacji. Wojenny cykl (WWW) domykałeś a potem na nowo otwierałeś i poszerzałeś na boki; Kruger był sprintem, błyskawiczną publikacją całego cyklu.

MC – Tak, cztery tomy w ciągu roku. 

KŚ – A w serii meteorologicznej wracasz co kilka lat do bohaterów i znowu sprawiasz im kłopoty. Która z tych wersji pisania najlepiej się sprawdza?

MC – Każda jest inna. Kruger faktycznie był pomyślany jako powieść w odcinkach, jak „Potop” Sienkiewicza, jedna fabuła rozciągnięta na trzy tomy. Mówię o trzech, bo czwarty jest epilogiem, dziejącym się dwadzieścia lat później. Cyklu WWW nie planowałem jako serii, bo przecież „www.1939.pl” był debiutem i naprawdę nie sądziłem, że stanie się tak popularny i będę kontynuował ten pomysł. Gdybym zaczynał ten cykl dzisiaj, napisałbym go zupełnie inaczej (może zresztą wykorzystam te pomysły w wersji ekranowej, nad którą pracuję).
 

KŚ – A czy cykl wojenny na pewno jest już zakończony? Bo mam wrażenie, że on już się kilka razy kończył…

MC – Owszem, tak to wyglądało i ja też tak mówiłem, co powinienem trochę odszczekać, ale tym razem wydaje mi się, że naprawdę wyczerpałem potencjał tego pomysłu. Tam są dwa nurty – wątek współczesny, który mnie już nie interesuje i wojenny, znacznie ciekawszy. Trzy powieści z datami w tytule tworzą pewną całość, a drugie trzy to jakby spin-offy, boczne uliczki, gdzie przyszło mi jeszcze coś do głowy i dało się powiedzieć coś nowego, interesującego.
 

KŚ – Więc jeżeli za kilka lat przyjdzie ci coś ciekawego do głowy…

MC – Jeżeli przyjdzie, to kto wie.
 

KŚ – Przejdźmy do cyklu i książki, dla której się tu spotkaliśmy…

MC – Cykl policyjny, czy, jak go nazywają czytelnicy, meteorologiczny w zasadzie nie jest cyklem. To powieści związane ze sobą postaciami bohaterów, światem…
 

KŚ – I tytułami.

MC – Tak, i tytułami, ale pozostają odrębnymi opowieściami. Można je czytać samodzielnie, czy w odwrotnej kolejności. Są tam jakieś drobne odwołania, ale to nie przeszkadza. Wiele osób zaczynało od „Upału”, a potem się dowiedziało, że jest jakiś „Mróz” czy „Wiatr” i sięgają po nie bez większych problemów…
 

No a teraz mamy „Mgłę”, opowieść, w której nasz kraj boryka się z katastrofą lotniczą, ale jakby na opak do naszej autentycznej historii. Rozumiem, że nie jest to świat, w którym polski prezydent zginął w Smoleńsku, bo byłoby w fabule sporo odwołań do tych wydarzeń.

MC – No nie, w „Mrozie, jak pamiętasz, polski prezydent zginął od kuli snajpera. Gdy spadł Tupolew miałem napisane ponad sto stron powieści, po czym zacząłem oglądać w telewizji, jak marszałek Sejmu przejmuje władzę, dokładnie tak, jak w fabule. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czy w ogóle wydawać książkę. Przecież nikt by nie uwierzył, że pomysł miałem dwa lata wcześniej. Wydawca mnie jednak przekonał, że to odległe opowieści, że nie należy się aż tak przejmować.

W „Mgle” jest trochę odniesień, ale nie tyle do bieżącej sytuacji politycznej, co do samej zasady zmiany władzy, takiej mianowicie, że wybory i zmiana na szczycie wymiata wszystkich do poziomu sprzątaczki. Ludzie dzwonią, szukają nowej pracy i w takim momencie mamy poważny kryzys a policja musi zareagować. Chciałem pokazać mechanizmy prowizorki w chwili zmiany, acz to wszystko dzieje się w tle właściwej sensacyjno-kryminalnej opowieści.

Ważne są też w powieści media. Pokazuję jak walczą, jak manipulują, jak wykorzystują i są wykorzystywane, by coś nagłośnić, coś zakopać i tak dalej. I co ciekawe, tej części fabuły nie było w ogóle w pierwotnym pomyśle. Gdy zacząłem pisać, wyszły mi mocne, wyraziste postacie, poszedłem więc za nimi i okazało się, że to bardzo ciekawe. I nagle przedstawiciele mediów zaczęli grać równorzędną rolę w całej intrydze.
 

KŚ – Jeśli dobrze się przyjrzeć, wszystkie twoje opowieści są historiami alternatywnymi. Cykl wojenny z założenia, Kruger na ostatnich stronach, a cykl policyjny nawet na kilku poziomach…

MC – Zgadzam się. Mam wrażenie, że machina państwowa i policyjna, którą opisuje w swoich powieściach działa trochę lepiej niż ta rzeczywista. Tak mam, że trochę upiększam...
 

KŚ – Nie tylko machina, na Mistrzostwach Europy w Polsce też nie poszło nam tak dobrze jak napisałeś w „Upale”.

MC – No tak i gdy ta powieść ukazała się tuż przez Euro, najbardziej mi zarzucano właśnie nie tyle konstrukcję zamachu, jaki wymyśliłem, ale pomysł, że wyszliśmy z grupy i w ćwierćfinale z Niemcami strzelamy bramkę. I proszę, z czasem wyszło na moje - raptem dwa lata później na tym samym stadionie wygraliśmy z Niemcami i strzeliliśmy im dwie bramki.
 

KŚ – Czyli teraz przed nami „Mgła”, za rok „Deszcz” i co dalej?

MC - Pracuję nad książką, tym razem nie będącą częścią żadnego cyklu. Jest to historia pisarza kryminałów i powieści wojennych, który odniósł wielki sukces. Trochę robię skok w bok, bo rzecz nie ma żadnego wątku sensacyjnego, zapowiada się raczej jako współczesna proza obyczajowa, przy czym nie należy jej traktować jako autobiografii.