Na nowy album Edyty Górniak, jej fani czekali bez mała pięć lat. Jak pisze na swoim Facebooku Edyta Górniak, pracę nad tą płytą rozpoczęła
odszukaniem właściwych do współpracy ludzi. Muzyka wymaga szczególnej  atmosfery i właściwych osobowości. Przez rok szukała więc melodii i treści, które jak sama mówi pomieściłyby wiele płaszczyzn, które oddałyby i nazwałyby wszystko, co Artystka chciała ta płytą wyrazić.

Album „My” trafi do sklepów w Walentynki. O tym jak wyglądała praca opowiadają Edyta Górniak, autorka tekstów Karolina Kozak,  team producentów Beatroots i główny producent Bogdan Kondracki.

W mediach nie ma zbyt wiele informacji o nowym albumie.  To celowe działanie? Chcesz zaskoczyć fanów czymś czego się nie spodziewają?

Edyta Górnak: Staram się unikać przechwalstwa i nachalności. Nie lubię też programowania ludzi. To główne powody. Uważam też, że muzyka musi przemówić sama za siebie. Niezmiennie. Niezależnie, myślę, że fani będą zaskoczeni, bo nie jest to moja płyta wtórna.

Wiem, że materiał powstawał we współpracy z różnymi producentami. Skąd ten pomysł? I czy jest jeden główny producent który nad wszystkim panuje?

EG: Ostatecznie zaprosiłam do współpracy dwóch producentów muzycznych. Zespół producencki Beatroots i producenta muzycznego Bogdana Kondrackiego, który jest głównym producentem tego albumu. Osoby, które bezpośrednio współtworzyły każdy element tej płyty, są jej nierozerwalną częścią. Jest to więc nie moja, lecz nasza płyta.

Panowie Beatroots, jak to wyglądało z waszej perspektywy?

Beatroots: Edyta Górniak to jedyna znana nam artystka, potrafiąca z łatwością połączyć rzeczy, z samej definicji nie do połączenia. To tak jakby chcieć uzyskać owal i kwadrat jednocześnie, pomimo teoretycznej (jak się okazuje) niemożności współistnienia ich jako samodzielnej figury, mającej stanowić dodatkowo, spajający element całości. Polecamy współpracę z Edytą wszystkim, którzy szanują profesjonalizm i doświadczenie, potrafią docenić altruizm i wrażliwość, zamienić rutynę w kreatywny dystans, a sen w jawę. Pozostałym stanowczo takową kooperację odradzamy! Szczególnie jeśli nie potrafią spać mniej niż 3 godziny na dobę (śmiech).

Bogdan a jak praca nad albumem „My” wyglądała z Twojego punktu widzenia?

BK: To była niezwykła przygoda, oboje z Edytą uczyliśmy się nowego języka, nigdy nie robiłem takiej płyty. Edyta nigdy nie śpiewała tak różnorodnie i w ten sposób, był to nowy grunt dla nas obojga, im więcej mijało czasu, tym bardziej wciągał nas świat, który powstawał, często zaskakując nas samych, teraz możemy podzielić sie tym światem z innymi…

Edyta, według jakich kryteriów dobierałaś kompozycje na album? Wszystkie sama akceptujesz, czy zdajesz się na zdanie osób trzecich, jak producent czy manager?

EG: O wyborze muzyki, doborze tekstu, czy decyzji o przesłaniu poszczególnych piosenek decyduje wyłącznie moja intuicja. Nie można mnie przekonać do niczego, jeśli sama nie jestem przekonana. Kiedyś ustępowałam, dziś już nie.

Masz własną definicję piosenki idealnej? Znalazłaś już taką kiedyś? Czy wciąż szukasz?

EG: Dobre pytanie. Utwór idealny to ten, z którego ludzie czerpią siłę. Który otwiera ich świadomość i poszerza pole odczuwania. To jednocześnie ten, z którym w pełni identyfikuje się artysta. Dotąd miałam wielkie szczęście, ale ta płyta jest inna od poprzednich. Zobaczymy więc…

Jak  się współpracowało z Karoliną Kozak?

EG: Niezwykle płynnie i twórczo. Miałam ogromne szczęście, że mogłam poznać kobietę, która choć przeszła w życiu inną drogę rozpoznała mnie intuicyjnie i stworzyła teksty na miarę mojego doświadczenia, wrażliwości i tego kim jestem dziś. Pisała dla mnie teksty, równolegle pracując nad swoją płytą, która zresztą ma swoją premierę chwilę po mojej.

Karolina, napisałaś większość tekstów na najnowszy album Edyty Górniak. Jak pracowało Ci się przy tej płycie z tak wymagającym artystą ?

Karolina Kozak:
Z Edytą pracowało mi się bardzo dobrze. To dojrzała, świadoma artystka, która doskonale wie czego chce i chętnie poświęca czas na dopracowywanie najmniejszego szczegółu. Pisanie tekstów dla innych zawsze jest obarczone ryzykiem, że mój sposób wyrażania emocji nie będzie współgrał z wrażliwością danego artysty. Z Edytą nie miałyśmy tego problemu. Moja "wizja" na szczęście odzwierciedlała wyobrażenia Edi, a nawet jeśli bywały momenty sporne, potrafiłyśmy znaleźć kompromis, który tylko ulepszał końcowy efekt. Będę wspominać ten czas z przyjemnością.

Od poprzedniej oficjalnej płyty, czyli „E.K.G.” minęło prawie pięć lat. Dlaczego tak długo kazałaś czekać na nowy album?

EG: Może to przypadłość Edyt (śmiech). Edyta Geppert dawno nie wydała solowej płyty, Edyta Bartosiewicz również. Poprawiam statystykę (śmiech).

Planujesz jakieś specjalne wydarzenia w związku z promocją płyty?

EG: Naturalnie, jeszcze przed koncertem z Jose Carrerasem i przed moją trasą koncertową, będę spotykała się z fanami przy podpisywaniu albumu „My” w największych Empikach w całej Polsce.

Rozmawiał
Piotr Miecznikowski