5/5
09-09-2022 o godz 18:45 przez: Marta | Zweryfikowany zakup
Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-06-2021 o godz 21:27 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-08-2017 o godz 10:10 przez: Marzena | Zweryfikowany zakup
:D
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-04-2017 o godz 18:24 przez: Weronika Kluszczyńska
Nigdy nie czytałam tak wspaniałej książki. Uwielbiam tą serię.
Czy ta recenzja była przydatna? 2 0
22-05-2017 o godz 19:22 przez: Magdalena Senderowicz
Biorąc pod uwagę fakt, jak ogromne wrażenie wywarło na mnie zakończenie drugiego tomu serii Czerwona Królowa, w bardzo szybkim tempie sięgnęłam po trzecią część, czyli Królewską Klatkę. I w takich chwilach jak ta, dochodzę do wniosku, że serie powinno się czytać jednym ciągiem. Naprawdę. Omija Cię wyczekiwanie na kolejny tom przygód ukochanych bohaterów, poznajesz historię od początku do końca w odpowiednim przedziale czasu, tworzy Ci się jasny obraz sytuacji, widzisz zmiany, postępy, rozwój… Ale z drugiej strony wyczekiwanie chwili, w której konkretna seria w całości ukaże się w naszym kraju też może być katorgą, prawda? Z Królewską Klatką wiązałam spore oczekiwania i muszę przyznać, że książka ogółem im sprostała, chociaż moja miłość do psychopatów oczywiście wzięła górę, i stwierdziła, że to wszystko powinno się zakończyć inaczej. Do tej chorej miłości jeszcze powrócimy, ale skupmy się na chwilę na samej fabule – Mare stała się więźniem Mavena. Szkarłatna Gwardia straciła najcenniejszego członka, jakiego posiadała. Jedynego, którego ich najgorszy wróg pożądał. Choć jest dobrze traktowana i przetrzymywana w królewskich komnatach, wciąż są to dla niej tylko i wyłącznie więzienie. Jest uwięziona w klatce otoczonej przez obsesję młodocianego króla. Dziewczyna nie ma jak walczyć, jednak głęboko wierzy w to, że Szkarłatna Gwardia się nie podda. Każdego dnia obmyśla drogę ucieczki, ale Cichy Kamień pozbawia ją mocy. Jak ostatecznie potoczą się losy Czerwonych, Nowych i Srebrnych? Czy zażegnają wojnę? Czy nowy król zasiądzie na tronie? I jak zacznie rysować się ich przyszłość? Stajemy się świadkami dworskiego życia, oglądanego z perspektywy Mare. Nie wszyscy popierają to, że Maven zasiadł na tronie. Wojna domowa wisi w powietrzu, jednak przebiegły król wie, jak jej zapobiec. Potrafi sobie radzić z tymi, którzy są przeciwko niemu. Daje ludziom nadzieję na pokój, a jednak każdy jego krok jest nieprzewidywalny. Maven ma tylko jeden słaby punkt – jest nim dziewczyna od błyskawic. Choć jego matka całkowicie pozbawiła go uczuć, tak tego jednego nie była w stanie wyplewić. W tym tomie wchodzimy bardzo głęboko w psychikę Mavena, który chwilami sam nie jest pewien, kim jest naprawdę. Czy dana część jego osobowości jest tą prawdziwą, czy tą ukształtowaną przez matkę? Mimo wszystko uwielbiam go! Stanowczy i bezwzględny, nieco psychiczny. Pogodził się z tym, że wielu ma go za potwora. Tak, wiem, że w dosyć dziwny sposób okazuje swoje uczucia, a gdyby Mare je zaczęła odwzajemniać, to podchodziłoby to pod syndrom sztokholmski, ale co mi tam! W mojej głowie tak to się właśnie rozegrało. A jak rozegrała to autorka? Tego byłam bardzo ciekawa, dlatego z utęsknieniem wyczekiwałam każdej sceny z ich udziałem! Wciąż podoba mi się ikra, jaką Mare w sobie nosi. Kocham to, że ta dziewczyna nigdy się nie poddaje. Nawet w najgorszych sytuacjach potrafi splunąć wrogowi w twarz i szyderczo się uśmiechnąć. Dalej nie ma pojęcia, komu może wierzyć, komu może zaufać. Całkowicie odcięta od Szkarłatnej Gwardii i swoich najbliższych może pokładać wiarę tylko w sobie samej. Zaskakującą rolę w tym tomie odgrywa Evangeline, ale jakby się tak lepiej temu wszystkiemu przyjrzeć, to tak naprawdę wszyscy tutaj są tylko marnymi pionkami. A kto tak naprawdę pociąga za sznurki? Tego chyba do tej pory nie jestem pewna. Wojna trwa, a my, razem z dziewczyną od błyskawic, nieubłaganie zbliżamy się do jej potencjalnego zakończenia. I zakończenie naprawdę daje do myślenia. Nowe sojusze, nowe porozumienia, zaskakujące zwroty akcji i nieprzewidywalne wybory Mare… To zwiastuje istny ogień w kolejnej części. Tak, może nieco inaczej bym poprowadziła pewne wydarzenia, ale biorąc pod uwagę, iż to jeszcze nie jest ostateczny koniec i autorka nie wypowiedziała ostatniego słowa, to jestem w stanie zaakceptować wszystko to, co się tutaj wydarzyło. Ta seria jest utrzymywana na genialnym poziomie, nie brakuje tutaj dobrej akcji, przenikliwych emocji, wspaniałego języka i krwistych bohaterów. Victoria Aveyard dba o każdy szczegół, co sprawia, że jej powieści są świetnie dopracowane, w pełni przemyślane i całkowicie omamiają czytelnika. Chwilami czułam się tak, jakbym siedziała w głowie Mare. Nie raz podczas lektury stałam się dziewczyną od błyskawic. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę teraz sporo czekać na kolejny tom. A głęboko wierzę w to, że Victoria Aveyard nie zawiedzie swoich wiernych czytelników i zrobi coś naprawdę mocnego. Ta kobieta potrafi zaskakiwać i nie boi się konkretnych, chwilami ciężkich emocjonalnie scen, nie boi się mocy, jaka drzemie w jej bohaterach. Więcej Mavena poproszę! Lubię genialnych psychopatów. A najlepsze jest to, że Mare też by się dobrze spisała w takiej roli. Czuję w kościach, że dziewczyna od błyskawic szykuje coś specjalnego, co wbije nas w fotel. Obym się nie myliła! www.bookeaterreality.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
22-05-2017 o godz 12:30 przez: Justyna Majcher
Po wydarzeniach w Szklanym Mieczu, po prostu żyłam tym, co się wydarzy dalej. Nie mogłam przejść obok tej historii bezczynnie. I dostając, propozycję od Pani z wydawnictwa prawie skakałam z radości. Nie zawiodłam się Victoria Aveyard jest niesamowita w tym, co robi!      Styl książki jest nadal lekki i czyta się z wielką przyjemnością. Emocje, jakimi zasypuje, nas autorka po prostu rozwalają nas od środka. Nie ma trudnych słów, wulgaryzmów, przypisów i innych niepotrzebnych rzeczy. Znajdziemy dużo opisów, ale i dużo dialogów, więc wszystko nam się równoważy. Nie jest to jednak puste zapełnianie kartek, a idealne wpasowanie się w otaczający świat, życie Mare i całokształt problemów.    Akcja jest nie za szybka ani nie za wolna, po prostu idealna. Mamy tutaj podział na to, co dzieje się z Mare w pałacu, przez co poznajemy intrygi króla, ale mamy też relacje Cameron, która jest z innymi Nowymi i daje nam obraz tego, jak przygotowywane są walki i próby odbicia Mare. Ale dostajemy pod koniec jeszcze Evangeline! Wydarzenia, jakie przedstawia, nam autorka przyprawiają o szybsze bicie serca, sprawiają, że czyta się jednym tchem z szeroko otwartymi oczami jeszcze prędzej, by nadążyć za akcją, by jak najszybciej dowiedzieć co będzie dalej. Victoria jest mistrzynią budowania napięcia.    Bohaterowie są iście wyjęci z realnego świata, mają nadprzyrodzone moce, to jasne, że ich wyróżnia, ale pod względem uczuć, zachowań są autentyczni.   Mare, marionetka w rękach Mavena. Nawet bezbronna jest dumna, uparta i nie łatwo ją złamać. Choć to ostatnie bardziej na zewnątrz, bo w środku dziewczyna jest samotna i zagubiona. Tęskni za swoimi bliskimi, boi się o nich i przeżywa swoją największą stratę. Oddaje się w ręce potwora i robi, co jej każe tylko dlatego, by chronić tych, na których jej najbardziej zależy i może mieć tylko nadzieje i puste słowa króla, że wszystko jest dobrze. Ale w Mare zachodzi gruntowna przemiana. Dziewczyna zaczyna bardziej ufać, otwierać się. Wie, że nie jest sama w tej wojnie, że ma sojuszników i nie boi się prosić o pomoc.    Maven nic się nie zmienia. Dalej jest bezdusznym, upartym tytanem, który po trupach pnie się do celu wyznaczonego przez swoją matkę. Wyjaśnia nam szczegóły tego, dlaczego, jest taki, a nie inny, ale to i tak nie przekonuje Mare. Mimo iż król Norty jest potworem, nadal go uwielbiam. Może dlatego, że jest tak dobrze wykreowaną postacią, może dlatego, że fajny z niego czarny charakter. Chyba w końcu przyszedł czas pokochać jakiegoś czarnego bohatera.   Cal, ognisty książę wygnaniec. Książę, który nie potrafi wybrać jednej ze stron, który ciągle mimo zaprzeczeń marzy o koronie. Książę, który kocha Mare i dla niej jest gotów ryzykować wszystko. Słodki i kochany. Jest totalnym przeciwieństwem brata, ale, mimo iż chce obalić jego rządy, ufa, że można mu pomóc. Kocha brata co widać i co jest słodkie no. I jak tu wybrać któregoś?!    Wydawnictwo jak zawsze mnie nie zawiodło.  Nie ma błędów, pomyłek, wszystko czytelne i pięknie wydane.    Okładka tak jak i poprzedniczki zawiera koronę, tak ważną w całym sensie książki. Piękna i bez wątpienia moja ulubiona. Taka delikatna, ale śliczna. Uwielbiam okładki tej serii.  Idealna seria na lato. Bo, gdy się wciągniecie, w nią nie wypuści was szybko ze swoich objęć, więc czytając w wakacje macie czas by się z nią całą od razu zapoznać. Nadaje się i dla starszych i dla młodszych czytelników. Właśnie sama podrzucam, je tacie by się z nią zapoznał, więc oczekujcie niebawem, że wam opowiem jak jemu się podoba :D    Jak już mówiłam, bohaterowie są realni , ale o co mi chodzi, już wam mówię. W dzisiejszym świecie każdy pragnie władzy: nad jedną osobą, całą grupką, lub dużym skupiskiem ludzi. I najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że zdolni są do wszystkiego, by dostać tę władzę. Może nie tak drastycznie, jak w świecie stworzonym przez Victorię Aveyard, ale myślę, że to jest dobre porównanie. Niektórzy innych traktują jak trofea, marionetki, którymi łatwo się steruje (i wiem, co mówię). Nasze życie i życie Mare jest bardzo podobne. Każdy z nas żyje lub żył w takiej klatce teoretycznie bez wyjścia, bo wyjście zawsze jest.     Książka o walce o równość, wolność i miłość. Coś, co spodoba się każdemu, jeśli tylko da się jej szansę. Zaczaruje i sprawi, że będziecie jak ja, płakać kończąc tę książkę. Jest w niej ogromny potencjał, który został wykorzystany i, który prosi was o uwagę. 
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
19-05-2017 o godz 09:48 przez: Anita Turska
Kiedy tylko książka trafiła w moje ręce, zabrałam się za nią z mętlikiem w głowie i przeczytałam jej znaczną część podczas tego jednego posiedzenia - potwierdza to, że jest ona niesamowicie lekka w czytaniu, wciągająca i przyjemna dla czytelnika. Autorka nie zmieniła swego pióra, więc dalej utrzymuje się on w młodzieżowym stylu. Nie odbiera jej to jednak wyjątkowości, bo Victoria naprawdę dobrze pisze. Co u bohaterów? Otóż dzieje się i to dużo. Strony wypełniała akcja, akcja i jeszcze raz akcja, co wyróżnia ten tom na tle drugiego, którego początek rozkręcał się wolno. Mare utrzymuje swoje stanowisko silnej i niebezpiecznej babki ze "Szklanego miecza", a to łechtało moje serce, bo naprawdę kocham jej kreację na Widmo Zemsty i Walki (sama to wymyśliłam, więc nie oceniajcie). Nie musicie się bać, nie dała sobie w kaszę dmuchać. Trzeba jednak pamiętać, że wspomnienia śmierci brata, ogromne poczucie winy i klęski wciąż goszczą w jej głowie, więc bez okresowego smęcenia się nie obyło. Pomyślmy jednak, czy bez tego książka byłaby aż tak autentyczna? Czasami irytowało mnie jej wieczne wycofanie, ale nie mogę powiedzieć, że jakoś szczególnie mnie tym do siebie zraziła. Jak można domyślić się po opisie, ten tom pełen jest Maven'a, a to, przynajmniej dla mnie, kolejny powód, by pokochać tę książkę. Tego chłopaka albo się lubi, albo nienawidzi, a ja go kocham i bronię zawsze, gdy tylko usłyszę złe słowo (ale ja tak mam z każdym czarnym charakterem, więc ponownie - nie oceniajcie). Mimo jego wiadomych czynów i tej całej otoczki bad boy'a warto zwrócić uwagę na jego dobrą kreację - autorka dobrze oddała jego problemy, niezdecydowanie, wahania nastrojów, zagubienie. Podkreśliła, że pod maską "tego złego" kryje się chłopak, który został wychowany tak a nie inaczej i który musi stawić czoła całemu królestwu. Więcej wam nie powiem, bo musicie przekonać się sami, ale zdecydowanie Maven'a zaliczam do plusów. W "Królewskiej klatce" obserwujemy walkę dwóch grup społecznych i sam obraz rebelii został ciekawie ukazany. Dobrym pomysłem autorki było podzielenie narracji między dwóch bohaterów - zamkniętej z ludźmi króla Mare oraz Cameron walczącej z królem jako członek Szkarłatnej Gwardii. Myślę, że trzeci tom nie jest aż tak dobry jak pierwszy, ale fani całej serii na pewno się nie rozczarują, bo wszystko to, co powinna mieć ta historia, zostało w niej zawarte. Ze zniecierpliwieniem przerzucałam kolejne kartki, zagłębiałam się w fabule i spędzałam naprawdę, naprawdę przyjemne chwile. "Królewska klatka" to spiski, odkrywanie tajemnic bohaterów, bunty i walki. Chociaż chwilami męczyły mnie przydługie opisy i wielokartkowe rozdziały. Mój głód "Czerwonej królowej" został na chwilę zaspokojony, ale już ostrze sobie zęby na dalsze części, bo tak, po raz kolejny zostawiono nas z szeroko otwartymi oczami i dużym niedosytem. Obawiam się tylko niepotrzebnego rozwlekanie tematu, jednak jest za wcześnie na zamartwianie się tym. Książka jest gruba, porządnie wykonana i ma piękną okładkę, więc i pod tym względem dorównuje poprzednim tomom. Osobom, które mają je już za sobą, polecam czym prędzej zabrać się za "Królewską klatkę". Nowi czytelnicy na sali? Super, to wasz moment, aby dać się skusić i przekonać na własnej skórze, czy moje ochy i achy są słuszne. Nie powiem, że nie ma tutaj wad, bo chyba idealnej książki nie napisał jeszcze nikt, ale jako książka młodzieżowa "Czerwona królowa" prezentuje się wyśmienicie i dostarcza tego, czego szukamy w fantastyce - ciekawych bohaterów, zwrotów akcji, przemyślanego tła i pomysłu. Myślę, że spośród wielu niepotrzebnych, identycznych zapychaczy książkowego rynku nastawionych na młodzież, "Czerwona królowa" i jej kolejne tomy są naprawdę warte uwagi. www.annwithbooks.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
02-05-2023 o godz 09:59 przez: Claudia
Nie wiem czy wolałabym dać tej książce 3* za to w jak bardzo długi zastój czytelniczy mnie wprowadziła, czy jednak 4* za to, że były nieprzewidywane zwroty akcji, były ciekawe wątki, i świetnie jest wszystko opisane. Mam dalsze części tej serii ale nie spieszy mi się do nich, już od dobrych kilku miesięcy czekają na mnie na półce, ale nie zamierzam się za nie w bliskiej przyszłości brać. Książka sama w sobie jest dobra, ktoś kto lubi fantasy, królestwa i silne postacie główne by się nią zadowolił, ale mi osobiście brakowało czegoś, może więcej romansu. 📚bookstagram: @zaczytanyangel
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
07-05-2017 o godz 13:04 przez: Anonim
Seria prawdziwie bestsellerowa, każdy nowy tom lepszy od poprzedniego, znakomicie się uzupełniają i rozwijają opisywaną historię.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
07-04-2017 o godz 20:02 przez: Anonim
Maven i Mare! ❤
Czy ta recenzja była przydatna? 1 1
5/5
24-05-2017 o godz 14:03 przez: redgirlbooks
''Nigdy nie rozumiałam chłopców i ich zabawek. Zwłaszcza tych, którzy kiedyś którąś stracili, bo oni trzymają się swoich własności dużo bardziej kurczowo.'' Po tym jak Mare oddała się w ręce Mavena, Szkarłatna Gwardia straciła nie tylko utalentowanego członka, ale również przyjaciółkę. Mare zdana na łaskę Króla nic nie może zrobić. Jej ciało i słowa od tej chwili nie należą już do niej. Jej życie, każdy jej oddech jest zdany na jego łaskę. Dziewczyna chociaż mieszka w luksusowych komnatach, jest zabawką w rękach króla, który jest ogarnięty przez obsesję i szaleństwo. Mare musi w samotności przeżywać ból, cierpienie i męczarnie. W szponach wspomnień rozlicza się ze swoimi decyzjami i zachowaniem. Najgorsze dla niej jest to, że wciąż widzi w Mavenie chłopca, którego stworzył by ją omamić. Maven ma swoje powody, by więzić dziewczynę. Jednym z nich jest wykorzystanie jej przeciwko swoim przyjaciołom. Chce za jej pomocą przyciągnąć Nowych na swoją stronę, a Szkarłatną Gwardię postawić w złych świetle. Pokazać, że jest dobrotliwym królem, który przyjmie ich pod swoją opiekę, a przyjaciele Mare to ogarnięci żądzą krwi mordercy. Mare pozbawiona swojej błyskawicy nie ma inne wyjścia, jak wziąć udział w prowadzonej przez króla gierce. Tym bardziej, że jeśli tego nie zrobi, Maven bez wahania zabije Nowych. Bezwzględny i pozbawiony skrupułów król, zrobi wszystko, aby utrzymać się u władzy. Jednak dla Mavena nie będzie to łatwe. W trzeciej części serii ''Czerwona Królowa'' autorka wykorzystała również narracje ze strony Cameron i Evangeline. Dzięki Cameron mamy wgląd w działania Szkarłatnej Gwardii oraz w zachowanie Cala po utracie ukochanej. Jednak poznajemy również jej lęki. Przede wszystkim nie chce zostać bronią w rękach Gwardii, ale wie, że bez nich nie da samej rady uwolnić swojego brata bliźniaka. Cameron to odważna dziewczyna, pyskata i mająca swoje zdanie. Jednak z drugiej strony poznajemy ją jako osobę pełną lęku i zagubienia w obliczu swojej śmiercionośnej mocy. Jako jedyna nie stawia Mare na piedestał, ale pomimo niechęci do niej potrafi współczuć sytuacji w jakiej ta się znalazła. Jedną z ciekawych postaci stała się dla mnie sama Evangeline. Nie ukrywam, że na początku serii jej nie lubiłam. Zbyt pyszna, ambitna i zbyt Srebrna na współczucie, aby okazać ludzkie odruchy. Jednak o dziwo okazała się ciut inna. Może nie była to jakaś wielka metamorfoza, ale zrobiło mi się jej żal. Maven traktował ją na prawdę paskudnie, wszystko o czym marzyła się zaprzepaściło. Nawet ona pomimo pozycji jaką zajmowała nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Nawet ona żyła w klatce stworzonej przez jej rodziców. Chciała być z osobą, którą kochała, ale nawet jej nie było to dane. Jeśli chodzi o akcję w ''Królewskiej klatce'' okazała się słaba w porównaniu do poprzednich części. Przez połowę książki nic się nie działo i wiało monotonnością. Jednak właśnie przez to miałam okazję poznać lepiej samego Mavena, który jest jedną z wyrazistych postaci. Owszem mam go za psychola, ale nie można odmówić mu geniuszu i przebiegłości. Każda jego decyzja jest w celu utrzymania władzy. I co tu dużo powiedzieć? Jest dobry w tym co robi. Nikt nie rodzi się złym człowiekiem i idealnie sprawdza się to w jego przypadku. Jednak dlaczego - musicie przekonać się sami. Jedną z nowych postaci pojawiających się w tej serii, jest Iris. Nie mogę Wam o niej dużo powiedzieć ale bardzo mnie zafascynowała! Silna, pewna siebie i niezwykle inteligentna. Nie było jej dużo w tej części, ale zainteresowała mnie tak bardzo, że z niecierpliwością czekam, aż pojawi się kolejna część. ''Królewska klatka'' pod względem akcji jest słabsza w porównaniu do poprzednich części, ale dzięki temu lepiej poznajemy postacie. Nie chcę Wam dużo zdradzić, abyście sami mogli się przekonać. Cała akcja nabiera dynamiczności w połowie książki, ale nie było dla mnie dużego bum. Dopiero pod końcem powieści zagryzałam paznokcie! Na pewno dużym plusem są dobrze wykreowane postacie, bo tych nie zabraknie. Sceny walki też są bardzo interesujące i mamy je lepiej przedstawione niż w poprzednich częściach. Nie zabraknie emocji, które momentami zalewają czytelnika. Cała historia jest poprowadzona w lekki i przyjemny sposób, co po prostu uwielbiam. Victoria potrafi budować napięcie sprawiając, że chcemy jak najszybciej poznać rozwiązanie wszystkich wątków. I chociaż w tych czasach nie mamy już tylu królów, to czy i nasz świat nie pragnie władzy? Czy ludzie nie wykorzystują słabszych do tego, aby osiągnąć jak najwięcej? Czy my sami czasem nie robimy podobnie? Nie liczy się siła, czy środki, ale sam cel naszych postanowień. Ta książka opowiada o tym do czego zdolni są ludzie, by osiągnąć wyznaczone cele. O miłości, przyjaźni i nadziei, że w końcu dla każdego nadejdzie świt. Bo każdy z nas pragnie wolności, a nie klatki w której zostanie uwięziony i poskromiony. ''Królewska klatka'' pokazuje, że bez względu na różnicę pochodzenia, w każdej grupie nie ma ludzi tylko dobrych i tylko z
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
18-06-2017 o godz 15:19 przez: Marzena P.
"To zagranie zawsze jest skuteczne. Uśmiech Mavena działa mi na nerwy, ale moje grymasy jego również wyprowadzają z równowagi. Wiemy, jak sobie dokuczyć." Szklany miecz, czyli drugi tom serii o Czerwonej Królowej, wzbudził we mnie fale irytacji (wszystko przez postać Mare, której nie mogłam wręcz ścierpieć) ale też ciekawości. Słowem - w niepojęty i przedziwny sposób podobało mi się. Ten świat. Bohaterowie. Wartka akcja. Zakończenie (choć przewidywalne). Trzeci tom miał być wielkim zakończeniem trylogii, rozwiązaniem wszelkich politycznych intryg, sekretów, skomplikowanych relacji Mare z resztą świata. Co stanie się z Nortą? Czy Czerwona Gwardia zdobędzie władzę? (Maven czy Cal?) Na te i inne pytanie miałam w końcu dostać odpowiedź. Nie odstałam. Będzie kolejna część. Trylogia zamienia się w tasiemca. Wstyd, pani Aveyard. Wstyd i hańba. Zakończenie Królewskiej klatki czytałam w hotelowym pokoju w Hiszpanii (książkę ukradłam koleżance i wciągnęłam się bez reszty). Leżałam sobie z szeroko otwartą buzią na łóżeczku, potem moja twarz przybrała wyraz gniewu, potem irytacji, a potem miałam ochotę rzucić powieścią przez okno. Zamiast tego wydobyłam z gardła nieartykułowany dźwięk w stylu: agrrrhhhyyypfffechh! i uderzyłam kilkakrotnie tomem o kołdrę. Miny moich współlokatorek były dość interesujące. Ale TO COŚ zakończyło się w martwym punkcie! A ja jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to nie jest ostatni tom. Wiecie, jakie rozczarowanie przeżyłam? Złość wzbudza we mnie też fakt, że znów będę musiała czekać na kolejną część. A potem pewnie na kolejną. Pisałam się na trylogię, a nie wielotomowy cykl. Opowiem może jednak o moich wrażeniach dotyczących Królewskiej klatki zanim doszło do opisanej przeze mnie wyżej sytuacji. Trzeci tom Czerwonej królowej trzyma poziom swoich poprzedniczek. I choć nigdy nie wątpiłam w to, że w serii Victorii Aveyard nie brakuje niedociągnięć, schematów i wad oraz że jest to raczej zwykła młodzieżóweczka, to jednak jest w tych książkach coś pociągającego, ciekawego, oryginalnego i innego. "Moje pęta to kajdany z Cichego Kamienia. Jego pęta to korona." Królewska klatka w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek jest pisana z dwóch (trzech...) różnych punktów widzenia. Mare, Cameron i osoby, której imienia Wam nie zdradzę. I, ku mojej uciesze, wcale mnie ten zabieg nie irytował, co więcej - nie miałam swojego ulubionego wątku, wiec z takim samym zainteresowaniem śledziłam historie z zamku królewskiego i Szkarłatnej Gwardii. Zawsze to jakieś urozmaicenie, tym bardziej, że u Mare praktycznie nic ciekawego się nie działo (biedaczka, siedziała tylko w zamknięciu i czekała na okazję do ucieczki). Jedynym interesującym wątkiem jej nędznego bytowania był oczywiście... Maven. (Tak w ogóle - dalej kibicuję jemu i Mare!) Tego gościa lubiłam od samego początku, ale w trzecim tomie moja sympatia do niego wzrosła. Autorka dała nam możliwość głębszego zrozumienia jego przeszłości, uczuć, wyborów. Teraz czekam jedynie na choćby jeden rozdzialik napisany z jego perspektywy - to byłoby coś absolutnie rewelacyjnego. Co do Cala - w jego przypadku moja sympatia o kilka stopni spadła. Wcześniej ujmowała mnie jego szarmanckość, rycerskość, szczerość i prostolinijność. Teraz - irytowało mnie jego niezdecydowanie i kluskowatość. Ku mojemu zdziwieniu, zaczęłam nawet lubić Mare. Przestała uważać się za wszystkowiedzącą i najważniejszą, mniej zadzierała nosa i nie raniła wszystkich swoich bliskich (może dlatego, że nie miała jak). Okazało się, że to całkiem odważna, wytrzymała i uczuciowa dziewczyna, dalej banalna, ale chociaż mniej denerwująca. "Czas nie zawsze leczy rany. Niekiedy jedynie je pogłębia." Książka, podobnie jak poprzednie tomy, wciągnęła mnie bez reszty. Akcja pędzi ciągle do przodu, pióro autorki jest lekkie i zgrabne... Mogę zarzucić Królewskiej klatce jedynie przewidywalność. Nie byłam raczej zbyt zszokowana przebiegiem wydarzeń, jedynie zakończenie mnie zaskoczyło - ale też nie ze względu na to, jak potoczyły się losy bohaterów. Byłam zdziwiona, bo myślałam, że na tym otwartym zakończeniu cała seria się zatrzyma. Na szczęście czy nieszczęście będzie kolejny tom. Mam nadzieję, że ostatni. I że Mare będzie z Mavenem. Tyle w tym temacie. Czerwona królowa nie jest literaturą wysokich lotów. Nie ma tu zbyt wielu morałów i przemyśleń na temat życia (a jak już jakieś były, to z reguły się z nimi nie zgadzałam). Świat stworzony przez Victorię Aveyard raczej jest daleki od naszego świata (choć może są tu jakieś przemyślenia autorki na temat tyranii, walki o władze, politycznych sprzeczek itp.). Życie bohaterów całkiem nie przypomina życia, jakie toczymy i jakie wokół siebie obserwujemy. To po prostu świetna lektura na odprężenie, ucieczkę myśli, odmóżdżenie. Nic więcej. Oryginalna fabuła, pomysł, barwni bohaterowie i wartka akcja (i piękne okładki) - oto powód sukcesu całej serii. http://zaczarrowana.blogspot.com/2017/06/rewolucja-niewola-i-spora-dawka.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-05-2017 o godz 23:38 przez: Magdalena Mrózek
Ta recenzja będzie chyba najtrudniejszą jaką miałam okazję napisać w mojej blogowej historii. Victoria Aveyard złamała mi serce i podeptała jego kawałki. Jeśli Czerwona Królowa was nie zachwyciła, to nie zrażajcie się - Szklany Miecz i Królewska Klatka wynagrodzą wam wszystko. Rzadko się zdarza by autor pisał coraz lepiej, ale Victoria przeszła samą siebie. Jeśli to jej debiutancka seria, to chyba nie starczy mi odwagi by zabrać się za jej kolejne książki. Zacznijmy jednak od początku. W tej części Mare zostaje rozdzielona ze swoimi towarzyszami i uwięziona przez króla. Z pozoru zapowiada się to na nudną fabułę. Co ciekawego może się wydarzyć, kiedy główna bohaterka jest z daleka od swoich bliskich i tak naprawdę nic nie może zrobić? Otóż okazuje się jednak, że ten czas przybliży nas do Mare, która w końcu zdobyła moją pełną aprobatę. To już nie jest ta sama głupia i bezmyślna dziewczyna co na początku serii. Wydarzenia zmusiły ją by w końcu dojrzała. W obliczu ciągłego zagrożenia - walczy. Nie poddaje się i nie zmienia w zapłakany wrak człowieka. Katniss, Kestrel czy Tris mogą się przy niej schować. Swoje demony i bolesne wspomnienia przekuła w siłę, która pozwoliła jej przeżyć i walczyć o to, w co wierzy. Tak naprawdę nie tylko główna bohaterka się zmieniła. Mieliśmy okazję poznać lepiej innych ważnych bohaterów. Do tego w tej części narrację prowadzi nie tylko Mare. Dzięki temu w czasie, kiedy główna bohaterka przybliżała nam przede wszystkim swojego prześladowcę i historię Norty, my mogliśmy zobaczyć co dzieje się po drugiej stronie walki. Poznaliśmy nowe wątki, rozwiało się kilka tajemnic. Oczywiście nadal nie brakowało intryg, bo czym byłby bez nich królewski dwór? Dzięki temu akcja była płynna i pod pozornym spokojem, cały czas coś się działo. Czarne charaktery okazały się nie takie złe na jakie je opisywano, a też nie każdy z tych prawych, ma czyste sumienie. Do gry dołączyły się nowe osoby, jednak czy mają dobre intencje? Czy pomogą w rewolucji? Do końca nie mieliśmy pojęcia. W tym momencie lekcja Mare, żeby nikomu nie ufać, okazała się jak najbardziej na miejscu. Akcja w książce była idealnie wyważona. Nie było jej za dużo, ani za mało. Autorka połączyła wszystkie aspekty dobrej książki. Mamy okazję poznać jeszcze lepiej bohaterów, wniknąć w ich umysły i zobaczyć co kieruje ich działaniami oraz doświadczyć brutalnej, prymitywnej walki. Poznajmy też lepiej świat, który wymyśliła Victoria. Nie ograniczamy się tylko do Norty, poznajmy nowe królestwa oraz zasady w nich rządzące. Czuć w tym bardzo prywatne poglądy autorki. W ciekawy sposób próbuje uświadomić, że to co dzieje się w królestwie rządzonym przez ród Calore, niczym się nie różni od tego co dzieje się w XXI w. Te same bezmyślne uprzedzenia, poczucie wyższości oraz wojny, których nie można wygrać. Dzięki temu krzywemu zwierciadłu możemy poszukać wśród bohaterów osoby, która nas przypomina. Czy jesteśmy podążającą za tłumem owieczką? Czy widzimy zagrożenie, ale wybieramy ucieczkę? Czy walczymy, choć nasza walka jest skazana na porażkę? Jednak wspominałam o złamanym sercu, prawda? Otóż okazało się, że to co brałam za pewne rzeczy w poprzednich częściach, w Królewskiej Klatce okazało się tylko złudzeniem. Choć przez całą książkę co rusz rzucano we mnie wydarzeniami, których kompletnie się nie spodziewałam, to jest to niczym przy zakończeniu. Autorka pokazała, że ludzie się tak naprawdę nie zmieniają. To jak zostajemy wychowani przeważa nad nasze życie. “Każdego z nas stworzył ktoś inny i każdy z nas ma stalową nić, której nikt i nic nie jest w stanie przeciąć.” Wiem, że moja opinia nie oddaje zachwytów ze wstępu, ale niestety ciężko oddać urok tej części bez spoilerów. W każdym razie mogę wam obiecać, że się zdziwicie. Na jaw wyjdzie wiele niespodziewanych faktów i książka coraz mniej ma wspólnego z typowym schematem dystopii. Nic nie jest czarno białe, już sami nie wiemy, czy którakolwiek strona konfliktu jest dobra. Królewska Klatka bawi się z nami, miesza w głowie, by na sam koniec złamać serce. Zapewnia godziny smutku, łez i śmiechu. Teraz zostaje nam tylko cierpliwie czekać na kolejną część. Mam nadzieję, że autorka wysłucha moich modlitw i nie każe mi na nią czekać kolejny rok.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
19-12-2018 o godz 16:29 przez: polska_joanna
Więzienie w najbardziej luksusowych warunkach, w pałacu, w królewskiej stolicy - wielu idących na wojnę w okopach Duszni chętnie zamieniłoby się z Mare Barrow, która swoją wolność przehandlowała za życie rodziny i przyjaciół. Schwytana buntowniczka pojawia się często w relacjach telewizyjnych, gdzie zmuszona jest przekręcić obraz własnej historii. Bezwzględny król Maven wciąż utrzymuje ją przy życiu, choć każdego dnia odbiera jej jego część. Dziewczyna od błyskawic już dłużej nie może przywołać żywiołu z nieba i rozgromić swych wrogów. Jej życiowe siły i zdolności tłumią kajdany z Cichego Kamienia oraz strażnicy stale wyciszający jej moce. Czy Maven utrzymuje Mare przy życiu ze względu na łączące ich wciąż uczucie, a może to tylko kolejna część podstępnego planu panującego króla Norty? Kolejny tom, kolejny cliffhanger na zakończenie. Do tego akcja kolejnego tomu zostaje wznowiona dokładnie w momencie zakończenia finałowej sceny poprzedniego tomu. Można to śmiało uznać za znak rozpoznawczy stylu Victorii Aveyard. Nadal też czekają na czytelnika równie długie przemyślenia bohaterów, co w tomach poprzednich. W tomie trzecim pojawi się dwóch nowych narratorów wydarzeń: Cameron (którą Mare siłą wcieliła do Gwardii) oraz Evangeline (jej zaciekła przeciwniczka znana ze stalowych i niebezpiecznych kreacji). Tradycyjnie to ostatnia część książki najbardziej wciąga: będzie to pobyt w nowej bazie Gwardii oraz spektakularna bitwa o Corvium. Zawsze kiedy główny bohater zostaje schwytany lub uwięziony, czytelnik niecierpliwie przelatuje przez kolejne strony aby doczekać wreszcie upragnionego momentu uwolnienia lub przybycia misji ratunkowej. Zwykle przychodzi na to trochę poczekać, co spowalnia i prawie zamraża akcję. Nie inaczej dzieje się z Mare, która w "Królewskiej klatce" pozostaje przez większość książki, a szansę wykazać się ma dopiero w finale - bitwie o Corvium, gdzie przeciw Gwardii i ich niespodziewanym sojusznikom walczy sprzymierzona armia Norty i Lakelandii. Będzie to bitwa z uwzględnieniem nadnaturalnych mocy. Tom trzeci to ten moment, gdzie bohaterka wreszcie może rozliczyć się ze swoich uczuć: miłości, oczarowań czy złudzeń. Uczucie jej i Cala wystawione jest na próbę przez pół roku rozłąki (3/4 książki), a potem przez koncepcję funkcjonowania świata po teoretycznym pokonaniu króla Mavena. Dowiadujemy się też czemu brat Cala wykazuje się taką bezwzględnością - nawet kiedy ucichły już podszepty Królowej Szeptaczy. Montfort (państwo na wzór republiki z premierem na czele) coraz bardziej angażuje się w walkę, dzięki czemu poznajemy wreszcie dowództwo Szkarłatnej Gwardii. Z książek Juliana dowiadujemy się, co mogło doprowadzić do tego, że znany nam świat powrócił do monarchii, a krew zmieniła barwę na srebrną. Im dłużej się czyta serię "Czerwona Królowa", tym bardziej przypomina ona mieszankę wielu innych historii: Igrzysk (twarz rebelii w roli zakładnika), GONE (mutacje wynikiem niespotykanych umiejętności), Mroczne Umysły (bracia i dziewczyna między ich konfliktem, w dodatku jeden z nich włada ogniem) czy Grisza (czasy panujące w Ravce i Norcie powodują, że kraje to mogłyby że sobą tak po prostu sąsiadować). Najlepsze połączenia tych wątków widać niestety tylko w finałowych rozdziałach każdego z tomów. Wyjątkiem jest tu jedynie tom pierwszy serii. "Królewska klatka" o wiele bardziej niż opowieść o miłości zdaje się stawać historią rewolucji i przewrotu - próby zmiany systemu w państwie lub nawet całym regionie. Nowi wraz z Czerwonymi nie zgadzają się już dłużej występować tylko w roli służących Srebrnych. Może szalony król na tronie Norty tworzy przymierza między zbuntowanymi Srebrnymi rodami a Gwardią, ale układy nie są to zbyt stałe. "Wojenna burza" będzie albo walką na dwie strony lub też zupełnie zmieni oblicze tego konfliktu. Czy miłość księcia do "dziewczyny od błyskawic" będzie wystarczająco silna by porzucił on rolę do której został stworzony - zasiadanie na tronie monarchii? A może Norta stanie się republiką jak Montfort? Wszystkie odpowiedzi w finałowym tomie. Więcej recenzji na: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-06-2017 o godz 17:47 przez: karasmi1799
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/05/recenzja-120-krolewska-klatka-victoria.html W moim odczuciu Czerwona królowa była stosunkowo dobra, jak na debiut. Oczywiście miała swoje wady, ale przecież nie można spodziewać się majstersztyku. Jednak później nie miałam czasu sięgnąć po kontynuacje, a teraz postanowiłam do nich wrócić i jak najbardziej tego nie żałuję. Bo Szklany miecz i Królewska klatka są naprawdę bardzo dobrymi książkami! Jeśli porzuciliście tę historię, to dajcie jej kolejną szansę. Nie zawiedziecie się! Tom trzeci przynosi ze sobą kolejną zmianę Mare, tym razem na lepsze. Póki dziewczyna jest więźniem Mavena, jest też cieniem dawnej siebie. Staje się marionetką w jego rękach, czekającą na dogodną chwilę do ucieczki. Dzięki temu ma czas na przemyślenie swojego dotychczasowego postępowania i błędów. A pomimo uwolnienia się, nie może zapomnieć o torturach, które ją tam spotkały. Ich widma dalej ją prześladują, jednak jednocześnie napędzają chęć zemsty na królu. W Królewskiej klatce Mare staje się bardziej wyważoną osobą. Przyznaje się do swoich błędów, a także w końcu dopuszcza do siebie rodzinę i miłość. Jednocześnie obawia się tego, co może się wydarzyć i co może ją zniszczyć. Cal za wszelką cenę próbuje wyrwać Mare z rąk Mavena. W ciągu niewielu chwil w kryjówkach SG poznajemy, jak zachowuje się, gdy nie ma jej przy nim, jak bardzo mu na niej zależy. Jego postawa zdecydowanie się zmienia, bo choć dalej jest trochę zagubiony w tym wszystkim, to przynajmniej teraz przyświeca mu jakiś cel. Jednocześnie dokonuje też wyboru jednej ze stron, ale czy pozostanie przy tym wyborze, gdy wszystko wokół zacznie się ponownie zmieniać? Dzięki chwilom spędzonych z Mavenem Mare poznaje jego prawdziwą część. Dowiaduje się dlaczego stał się taki, jaki się stał. Poznaje choć część jego motywów i uczuć, a co najważniejsze poznaje jego słabości, które może wykorzystać, by go dopaść. Pod pewnymi względami Królewska klatka jest dużo bardziej emocjonalna dla czytelnika niż poprzednie tomy. Mocno odczuwa się napięcie tworzone przed momentami zmieniającymi dotychczasowy bieg historii, a i uczucia Mare w uwięzi, i nie tylko, się udzielają. Odczuwa się też te dobre chwile, w których można rozczulać się nad tak rzadkimi momentami. Choć ten tom nie ma tak napakowanych akcją rozdziałów, jak to było w Szklanym mieczu, czuje się, że tutaj jest jej jeszcze więcej. Przez długi czas wszystko może toczyć się spokojnie, ale jeśli coś się wydarzy, wybucha to czytelnikowi prosto w twarz. Kolejny raz Victoria Aveyard nie zawodzi i od jej książki nie da się oderwać. Wyczekuje się na kolejne wydarzenia z niecierpliwością i nie wiadomo kiedy kolejne strony uciekają nam przez palce, a te ponad 550 stron staje się drobnostką. Do tego przyjemny styl pisania autorki jak najbardziej nie ułatwia odłożenia książki. Autorka postawiła też na nowy zabieg i wprowadziła rozdziały nie tylko z perspektywy Mare. Dzięki temu mogliśmy śledzić to, co się dzieje w innych miejscach kluczowych dla fabuły, mając jednocześnie wgląd do myśli, a także wspomnień i motywów danych osób. Osobiście uważam, że książka tylko na tym zyskała. Dotychczas wątek miłosny nie był w serii nadmiernie rozwijany i trzeba przyznać, że wyszło to książkom bardzo na plus. Nie stały się kolejną fantastyką młodzieżową zdominowaną przez tuzinkowy romans. Choć w tym tomie autorka trochę bardziej go rozwija, wychodzi to bardzo realistycznie i swobodnie. Odbiera się to jako naturalną kolej rzeczy, a takie sceny są tak wpisane w fabułę, by tylko to potwierdzić. Królewska klatka jest nie tylko o klatce, w której zamknięta jest Mare, ale także tych, w których zamknięte są inne osoby. Zamknięte w nich przez innych, a czasem przez samych siebie. W niektórych momentach czyta się ją z zapartym tchem, by odetchnąć na chwilę i ponownie powrócić w stan napięcia. Zdecydowanie polecam i po takim zakończeniu nie mogę się doczekać dalszej kontynuacji losów Mare i Norty. A i niewątpliwie trzeba się po nim zmierzyć z kacem książkowym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-05-2017 o godz 22:11 przez: Corvus Lupus
"Jeśli nie chcesz się zaangażować całym sercem, to lepiej sobie daruj, inaczej zginie wielu ludzi." Gdy przeczytałam pierwszą i drugą część tego cyklu byłam zachwycona i wręcz siedziałam jak na szpilkach, gdy czekałam na kolejną część, więc oto jest! Królewska Klatka to ogromny kontrast co do poprzednich części, szczerze mówiąc przez większość książki była monotonia, do której Victoria Aveyard nie przyzwyczaiła nas w poprzednich częściach, ale bez obaw, potem zaczęło się dziać, ale nie wybiegając zbyt daleko w przyszłość przejdę do konkretów. "Oto nasz jeniec, oto świadectwo naszego zwycięstwa" W recenzji "Szklanego miecza" mówiłam, że jest to mieszanka wielu różnych znanych nam już wcześniej powieści, aczkolwiek autorka wykazała się nie lada talentem tworząc coś co jednocześnie jest tak podobne do innych i zarazem tak bardzo odmienne. Mare, która stała się osobistą zabawką Mavena, otumaniona mocą cichego kamienia, zmieniła się w wrak człowieka, który stłamszony utracił swoją iskrę. Maven odebrał jej prawie wszystko, ale jednocześnie obdarzył ją drugim zaraz po miłości najsilniejszym z uczuć - nienawiścią. Oczywiście mimo tego, że lubię Cala i naprawdę podoba mi się jego związek z Mare, jeszcze mój czytelniczy głód nie został nasycony młodym tyrańskim królem, który z Dziewczyną od Błyskawic tworzyliby zgrany duet. Jak zwykle komuś trzeba przyznać tytuł najbardziej irytującej postaci w książce i niestety tym razem pada na Cameron, jej silna wola, która powinna być atutem irytowała mnie jak nigdy, ale ocenę jej zachowania zostawię wam. Victoria Aveyard w tej części postawiła na różne perspektywy, łącznie książka pokazana była z punktu widzenie trzech osób, Mare to chyba oczywiste i dwóch innych osób, o których się przekonacie czytając. Ciekawi mnie też jakby niektóre momenty, czy nawet rozdziały wyglądały z perspektywy Mavena, bo o dziwo nie było go tak dużo jak można by było się spodziewać. Autorka jak zwykle zachwyciła mnie swoim stylem, a także bez zbędnych innowacji w i tak dobrej fabule przekazała, że można być oryginalnym i zaciekawić czytelnika na tyle, żeby chciał więcej, a co najlepsze czytając końcówkę czułam, że czegoś brakuje, jednej lub dwóch stron, które wyjaśniłyby co stało się dalej. Tak naprawdę nie wiem czy będzie jeszcze jedna część, choć mogłaby wyjaśnić wiele kwestii, które chodzą mi po głowie do teraz. Oczywiście książka dostarczyła sporą dawkę emocji, ale według mnie dopiero w połowie, ponieważ do około 300 strony działo się tylko tyle, że Mare była uwięziona i wspominała o na każdym kroku jak bardzo nienawidzi Mavena i tego co robi. Osobiście sądzę, że po prostu dała się w jakiś sposób złamać, ale to również zostawię waszemu czujnemu oku. Autorka nie popisała się natomiast tak bardzo jak w pierwszej części, dynamika akcji, która dominowała w dwóch pierwszych przyćmiewa trzecią i stawia ją w trochę nieciekawym świetle, ale bez obaw jak wspominałam na początku wszystko się rozkręca na tyle, że czuje się spory niedosyt. "Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem." Podsumowując, Victoria Aveyard i jej powieści zachwycają dynamiką, a także okładki tego cyklu zapadają w pamięć, kolorystyka i minimalizm przedstawiony na nich motyw korony i krwi jest bardzo adekwatny do treści i to podoba mi się najbardziej, czyli w skrócie konkretna oprawa, która przyciąga wzrok jest też dla mnie priorytetem i choć mówi się żeby nie oceniać książki po cykl Czerwona Królowa także kwalifikuje się do mojej kolekcji cudnych okładek. Gorąco wam polecam, lekka i przyjemna lektura, która jest kontynuacją cudnych powieści, które pozostawiają po sobie ogromny niedosyt. Pozdrawiam, Sara ❤ Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte i raz jeszcze polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
09-07-2017 o godz 02:44 przez: Zatracona w słowach
Mare poniosła porażkę. Teraz jest skazana na łaskę swojego największego wroga. On natomiast pogrąża się coraz bardziej w kłopotach, a jego obsesja na punkcie dziewczyny od błyskawic nie daje mu spokoju. Jej towarzysze nie mają jednak zamiaru poddać się tak łatwo. Poza murami pałacu daleko od Mare dobrze ukryci zbierają siły. Co przyniesie wojna? Kto zwycięży, a kto okaże się przegranym? Niedługo Norta, jaką znała dziewczyna, spłonie i nic już nie będzie takie samo. Swoją przygodę z serią Victorii Aveyard rozpoczęłam niedługo po premierze jej pierwszego tomu w Polsce. Książka zebrała zarówno wiele pozytywnych, jak i negatywnych opinii. Jedni jej nie znosili, inni natomiast zakochali się w debiucie autorki. „Czerwona królowa” podobała mi się, choć oczywiście nie była pozbawiona wad, to jednak uznałam ją za obiecujący początek. Potem jednak przyszła kolej na kontynuację, czyli „Szklany miecz”, która już aż tak bardzo mnie nie zachwyciła. Miałam nadzieję, że jednak autorka zrehabilituje się w trzecim tomie. Czy jej się udało? Książka rozpoczyna się około miesiąca po zakończeniu „Szklanego miecza”. Mare trafiła do niewoli, jednak nie jest zwykłym więźniem, gdyż młodociany i szalony król zamierza ją wykorzystać do swoich celów. Tym jednym zdaniem można mniej więcej opisać, co dzieje się na prawie trzystu pięćdziesięciu stronach. Mniej więcej, dlatego że w tym tomie dochodzą również dwa, całkiem nowe punkty widzenia, które są nawet jeszcze gorsze od punktu widzenia Mare. Cała książka jest dość obszerna, ma ponad pięćset stron, jednak tak naprawdę nic one nie wnoszą. Mam wrażenie, że ta historia stoi w miejscu, oczywiście bohaterowie walczą i toczą kolejne potyczki, ale nie posuwają one tej serii naprzód. Są Srebrni i Czerwoni, jedni walczą z drugimi, a do tej wojny przyłączają się jeszcze Nowi. Raz szala przechyla się na jedną, a raz na drugą stronę. Książkę tworzą bohaterowie, otoczenie i pomysł na fabułę. Uważam, że najważniejsi są bohaterowie, gdyż nawet jeżeli trafimy na kiepską historię z dobrze nakreślonymi bohaterami, którymi chcemy kibicować, to na pewno nie będzie ona kompletną porażką. Gorzej jest, kiedy mamy ciekawy pomysł i interesujące otoczenie, ale nie możemy znieść bohaterów, wtedy nawet nie chcemy dalej o nich czytać. Właśnie w „Królewskiej klatce” i całej serii mamy bohaterów, którzy irytują i przyprawiają o ból głowy. W pierwszym tomie nie było to bardzo widoczne, ale w kolejnych częściach dostrzegamy, że postacie nic a nic się nie zmieniają, nie uczą się na swoich błędach, nie potrafią wyciągać wniosków, ani podejmować sensownych decyzji. Mare jest jedną z gorszych głównych bohaterek, z jakimi miałam do czynienia i bardzo ciężko czytało mi się tę książkę, ponieważ w większości poznajemy wydarzenia z jej perspektywy. Nawet Cal, którego na początku lubiłam, nie popisał się i zmienił w naprawdę marną postać. „Królewska klatka” jest mniej więcej na tym samym poziomie, co „Szklany miecz”, a nawet mogę napisać, że okazała się od niego gorsza. Wyraźną i być może jedyną zaletą tej powieści jest poprawa stylu autorki, którą można dostrzec już na samum początku. To jednak koniec pozytywów, ponieważ przez prawie całą książkę nic się nie dzieje, cały czas krążymy wokół tego samego tematu, a towarzyszą nam płascy i irytujący bohaterowie. W przyszłym roku ma ukazać się ostatni tom tej serii, chyba że autorka wymyśli coś jeszcze, ale mam szczerą nadzieję, że nie. Oczywiście zamierzam przeczytać finał, ponieważ nadal nie tracę nadziei, że czarny charakter wygra i uratuje tę historię. http://someculturewithme.blogspot.com/2017/07/ci-ktorzy-wiedza-jak-jest-w.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-05-2017 o godz 07:47 przez: dobra.ksiazka
Mare Barrow została schwytana i od tego czasu pozostaje więźniem Mavena. Nowy król upokarza ją, ale jak na przestępczynię jest traktowana dość dobrze. Pilnowana przez strażników żyje w pokoju z ogromnym łożem i biblioteką i narzekać może tylko na Cichy Kamień, który tłumi jej błyskawicę. Choć sytuacja wydaje się beznadziejna Mare nie poddała się i za wszelką cenę próbuje odzyskać wolność i powrócić do Czerwonej Gwardii. Jak się okazuje pałac jest więzieniem nie tylko dla niej, lecz także dla jej dawnego ukochanego. Po śmierci królowej Elary Maven pozostał sam na placu boju, a jego wrogowie rosną w siłę i powiększają się z dnia na dzień. Aby wprowadzić w życie swoje diaboliczne plany wykorzystuje jedyną osobę, na której jeszcze mu zależy. Mare staje się jego marionetką i przed społecznością jest zmuszona udawać Czerwoną, która zrozumiała swoje błędy i ze skruchą szukała schronienia u Srebrnego władcy. Czy jej dawni przyjaciele uwierzą w te kłamstwa, czy może jednak ruszą swojej przywódczyni na ratunek? Po spektakularnym zakończeniu "Szklanego miecza", który wywołał we mnie różne uczucia nie mogłam się doczekać, aż w moje ręce trafi trzeci tom. Akcja rozgrywa się bezpośrednio po tym, jak Mare oddała się w ręce Mavena i liczyłam na bardzo szybką konfrontację tych dwóch postaci. Jednak pierwsze rozdziały mijały na egzystencji dziewczyny i jej licznych rozmyślaniach. Mam wrażenie, że po ostatnich wydarzeniach charakter dziewczyny od błyskawic uległ trochę zmianie. Przestała być egoistką, która po trupach dąży do celu, śmierć brata wywołała u niej niekończące się poczucie winy. Co do Mavena, który jest moją ulubioną postacią w tej serii, to mogliśmy go odrobinę bliżej poznać. Owszem jest potworem i okrutnym królem, który podstępem przejął władzę należną Calowi, ale tak ukształtowała go Elara. Srebrna królowa w dzieciństwie torturami zmuszała małego chłopca do posłuszeństwa i wielu innych rzeczy. Takie wychowanie przyczyniło się do tego, że Maven stał się człowiekiem bez uczuć, niezdolnym do współczucia, przyjaźni czy miłości. Obsesja na punkcie Mare i tonu to ich jedyne przejawy. Bardzo podobały mi się wspólne momenty tych dwojga bohaterów. Bohaterką na którą także zwróciłam uwagę była Evangeline, była narzeczona Cala. W poprzednich tomach była przedstawiona jako rządna krwi Srebrna, a teraz okazało się, że jej postać sporo wnosi do fabuły. Oczywiście nie brakowało Czerwonej Gwardii, ale książkę Cal już dawno stracił w moich oczach przed swoje niezdecydowanie, po której stronie się opowiedzieć. Akcja rozwijała się mozolnie, bywały rozdziały, które w moim mniemaniu były nudne, ale już od drugiej połowy nie mogłam oderwać się od lektury. Byłam przekonana, że będzie to finalny tom tej trylogii i czekałam na spektakularny koniec, jednak jak się okazało "Królewska klatka" jest dopiero zapowiedzią zakończenia losów mieszkańców Norty. Powieść Victorii Aveyard spełniła moje oczekiwania i czytało mi się przyjemnie i z niecierpliwością śledziłam kolejne rozgrywki Czerwonych i Srebrnych. Samo zakończenie mogłoby być bardziej emocjonujące, lecz nie zmienia to faktu, że będę wyczekiwać kolejnej części.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
20-11-2017 o godz 23:34 przez: tygrysica
„Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem.” Po świetnej „Czerwonej Królowej” i niezłym „Szklanym mieczu” przyszła wreszcie pora na „Królewską klatkę”. W trzecim tomie „Czerwonej Królowej” autorka postanowiła przedstawić rozdziały z trzech perspektyw – Mare, Cameron i Evangeline. Dzięki temu nie skupialiśmy się tylko na sprawach związanych z dziewczyną od błyskawic, ale również mogliśmy zobaczyć co dzieje się w North oraz przekonać się jak radzą sobie Nowi. Niestety mimo tego „Królewska klatka” okazała się dla mnie książkową porażką roku. Przez pierwsze dwieście stron zupełnie nic się tutaj nie działo. Czytamy tylko o zamkniętej w niewoli i użalającej się nad sobą Mare Barrow, przez co te początkowe rozdziały są tak strasznie nudne, że nawet największemu fanowi tej serii ciężko będzie je przetrawić. Mnie samej mimo szczerych chęci naprawdę trudno było się wciągnąć w tą historię. „Ci, którzy wiedzą, jak jest w ciemnościach, zrobią wszystko, by pozostać w świetle.” Z początku myślałam, że bardziej irytującej bohaterki od Barrow Aveyard nie jest w stanie stworzyć, ale się myliłam. Czytając rozdziały z perspektywy Cameron zrozumiałam, że to ona dopiero jest denerwująca. Ciągle zachowywała się jak naburmuszona nastolatka, którą myśli o zemście całkowicie zaślepiały. Ta dziewczyna w ogóle nie starała się być obiektywna, nawet w najmniejszym stopniu. Najbardziej jednak złościło mnie w niej to, że bezustannie przypominała sobie oraz wszystkim innym, że Mare podoba się Cal, który „uwiódł ją na swoją piękną twarz i ogniste oczy”. No przepraszam, ale ileż można! Co gorsza Cameron wypowiada się w taki sposób jakby siedziała w głowie Barrow, a tymczasem w rzeczywistości nie zamieniła z nią więcej niż kilka słów. Moim zdaniem rozdziały z jej perspektywy to totalna porażka. Moje serce podbił za to Maven oraz (ku mojemu zaskoczeniu) Evangeline. Gdyby nie oni to czas poświęcony na „Królewską klatkę” okazałby się zmarnowanym. Według mnie młody król okazał się idealnym czarnym charakterem, a Evangeline wniosła powiew świeżości do tej serii. Naprawdę bardzo spodobało mi się to co autorka zrobiła w tej części z jej postacią. Niewątpliwym plusem tej książki, jak i całej serii są piękne, minimalistyczne okładki, które idealnie odwzorowują wnętrze. Na dodatek w każdym tomie możemy znaleźć wspaniałą mapę, zmieniająca się wraz z postępem fabuły, co według mnie jest strzałem w dziesiątkę. „Czas nie zawsze leczy rany. Niekiedy jedynie je pogłębia.” Ciężko mi powiedzieć czy warto polecić tą książkę. Sama zapewne z ciekawości jak zakończy się ta historia sięgnę po następny tom, jednak nie będzie to jakaś nagląca potrzeba. Wydaje mi się, że mimo wszystko, jeśli przeczytaliście już „Czerwoną Królową” oraz „Szklany miecz” to warto również w jakimś stopniu sięgnąć po „Królewską klatkę”. Jednakże nie nastawiajcie się na lekturę wysokich lotów, bo możecie się rozczarować. Aleksandra Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Królewska klatka” autorstwa Victoria Aveyard. Szukaj mnie na: http://tygrysica.tumblr.com/ https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-07-2017 o godz 21:36 przez: Paulina11
Jeśli nie czytałeś poprzednich części, a chcesz poznać moją opinię na temat tej, zjedź troszkę na dół. Spoilery w pierwszym akapicie, później już starałam się pisać tak, żeby niczego nie zdradzać, nawet z poprzednich tomów ;) Po tym, jak samolot się rozbił, Mare oddaje się w ręce Mavena, aby ten puścił wolno jej przyjaciół. Poświęca siebie, w imię bezpieczeństwa najbliższych. Nie spodziewa się dobrego traktowania, jest wręcz przekonana, że idzie prosto w objęcia śmierci, ale jak to ona – nie poddaje się i nadal ma w sobie ikrę i wolę walki. Czy uda jej się wrócić do przyjaciół? Jakie pobudki kierują młodocianym Królem? Zakończenie drugiego tomu zwala z nóg, jednak po trzeci zabrałam się dopiero teraz. Czasami lubię zrobić sobie kilkudniową przerwę między kolejnymi częściami, żeby dana seria mnie nie zaczęła nudzić. Ktoś tez może tak ma? W stosunku do „Królewskiej klatki” miałam dosyć spore oczekiwania, liczyłam na to, że pobije dwa poprzednie tomy. Czy tak się stało? W pewnym sensie tak, ale liczyłam na coś jeszcze lepszego. W tej części narratorką jest nie tylko Mare. Rozdziały z jej perspektywy są przeplatane z tymi, które opowiada Cameron. Pojawia się także kilka z punktu widzenia Evangeline. Bardzo się cieszę, że autorka zdecydowała się na takie posunięcie, gdyż możemy śledzić jednocześnie to, co się dzieje z naszą Dziewczyną od (bez) błyskawic oraz wydarzenia rozgrywające się w Szkarłatnej Gwardii. Sam zabieg mi się podobał, ale jak Mare lubię, tak Cam mnie irytowała. Co do Evangeline... mogąc spojrzeć na bieg wydarzeń jej okiem i poznać jej odczucia... nie wierzę, że to się zdarzyło, ale poczułam do niej sympatię. Ta dziewczyna tak naprawdę nie jest taka zła ;) Nie powiem, że w „Królewskiej klatce” akcja pędzi od początku, bo rozkręca się stosunkowo powoli, aczkolwiek nie nudziłam się. Duży udział ma w tym styl pisania Victorii. Autorka pisze bardzo ciekawie, tak lekko i bardzo szybko. Zazwyczaj nie przepadam za dłuższymi opisami, ale w tym przypadku nawet nie zauważałam kiedy je kończyłam czytać. Tak napisane książki, czyta się z przyjemnością wręcz ^^ W „Królewskiej klatce” („Szklanym mieczu” w sumie też) na całe szczęście nie dopatrzyłam się podobieństw do innych serii, jak to było w przypadku „Czerwonej królowej”. Aveyard nadała tej historii swój własny, niepowtarzalny bieg i brawa dla niej, że udało jej się nie powtórzyć błędu z pierwszego tomu. Właśnie dlatego też, te dwie części podobały mi się bardziej niż pierwsza, mimo że według mnie „Szklany miecz” i „Królewska klatka” są na podobnym poziomie, to jednak skłaniam się ku tej drugiej. „Czerwona królowa” może i nie stała się jedną z moich ukochanych serii, ale i tak z ogromną chęcią przeczytam następny tom, bo po tym co się stało w zakończeniu, po wyborach, których dokonali bohaterowie... ja muszę wiedzieć co będzie dalej. No po prostu muszę i już wyczekuję czwartej części. A tymczasem, jeśli jeszcze nie czytaliście, a chcecie poznać dalsze losy Mare i jej przyjaciół – nie ma co się wahać, tylko czytać ;) zabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji