Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Powieść autorki bestsellerowej serii „Oddechy”, równie pełna emocji i zapierającej dech akcji!
Co, jeśli dostałbyś drugą szansę na to, by kogoś poznać po raz pierwszy? Cal Logan doznaje szoku, gdy widzi Nicole Bentley siedzącą naprzeciwko niego w kawiarni tysiące mil od ich rodzinnego miasta. Przecież od ponad roku – gdy oboje skończyli szkołę – nikt jej nie widział ani o niej nie słyszał. Tylko że to nie jest Nicole.
Wygląda dokładnie jak miłość Cala z dzieciństwa, ale nazywa się Nyelle Preston. Jest przeciwieństwem Nicole: impulsywna i odważna, zaraża wszystkich wokół pasją życia. Cal jest nią totalnie zafascynowany. Ale Nyelle kryje też wiele tajemnic, a im bardziej Cal zbliża się do rozwiązania jej zagadek, tym mniej chciałby wiedzieć.
Gdy tajemnice z przeszłości i teraźniejszości zderzają się, jedno staje się jasne: nic nie jest takie, jakim się wydawało…
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1107541061 |
Tytuł: | Co, jeśli... |
Tytuł oryginalny: | What If |
Autor: | Donovan Rebecca |
Tłumaczenie: | Goździkowski Andrzej |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Feeria Young |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 400 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2015-06-17 |
Rok wydania: | 2015 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 34 x 212 x 147 |
Indeks: | 17002004 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Co, jeśli...
Powieść autorki bestsellerowej serii „Oddechy”, równie pełna emocji i zapierającej dech akcji! Co, jeśli dostałbyś drugą szansę na to, by kogoś poznać po raz pierwszy? Cal Logan doznaje szoku, gdy ...Po raz pierwszy tak zawzięcie walczyłam o objęcie książki patronatem. Przyznaję przed Wami, Drodzy Czytelnicy, że będę dozgonnie wdzięczna pani Mai z Wydawnictwa Feeria za obdarowanie mnie tym zaszczytem i dodatkowo za zamieszczenie mojej opinii na skrzydełku. "Co, jeśli..." to prawdziwy rarytas w morzu literatury młodzieżowej, ze szczególnym naciskiem na nurt New Adult. Niewiele książek skłoniło mnie do tylu przemyśleń i sprawiło, że inaczej spojrzałam na swoją przeszłość i różne podjęte decyzje.
"Tyle razy rozmyślałam o decyzji, którą kiedyś podjęłam, zastanawiając się, co by było, gdybym postąpiła wtedy inaczej? Kim byłabym dzisiaj? Jak wyglądałoby moje życie? A co, jeśli..." [s. 45]
Przyznam, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron przeżywałam silne deja vu. Dziewczyna, która wygląda tak samo, jak została zapamiętana przez znajomych, ale ma zupełnie inną osobowość i chłopak, który podkochiwał się w niej od dzieciństwa, a potem ubolewał nad tajemniczym zniknięciem... Hmm, brzmi trochę jak "Hopeless" Colleen Hoover, prawda? A może nawet bardziej jak "Losing Hope", czyli ta sama historia opowiedziana przez Holdera. Mimo to historia Cala i Nyelle wciągnęła mnie od pierwszych stron i czytałam ją z zapartym tchem. Podobny początek okazał się nieść ze sobą niesamowitą historię o miłości, przyjaźni, rozczarowaniu i walce o lepsze jutro.
Z ogromną przyjemnością zabrałam się za czytanie tej książki, a czytając już wcześniej inną serię tej autorki pt. "Oddechy", wiedziałam, że się nie zawiodę. Ta książka doprowadza zarówno do śmiechu jak i do łez. To istny rollercoaster. Czytając, a raczej "połykając" książkę "Co jeśli..." dużo razy zastanawiałam się nad potęgą przyjaźni. Ja sama mam trzy bardzo mi bliskie przyjaciółki, a szczególnie jedną którą znam od trzeciego roku życia i wiem, że tak jak Nicole nie mogłabym bez niej żyć.
Jest to jedna z tych książek, do których się wraca i ja na pewno tak zrobię.
Ile razy wydawało ci się, że widzisz kogoś znajomego? Podchodzisz bliżej i dopiero wtedy dostrzegasz obcą osobę. Ot, taka zwykła pomyłka, która może zdarzyć się każdemu.
Siedzący w kawiarni Cal Logan, właśnie zobaczył Nicole Bentley, której nie widział od matury. Wyglądało to tak, jakby zniknęła i nikt już nie interesował się jej osobą, oprócz niego. A teraz, kilka stolików dalej, siedzi sobie, jakby nigdy nic się nie stało. Tylko, co ona tu robi? I dlaczego nie pamięta swojego przyjaciela z dzieciństwa?
Ale to nie jest Nicole Bentley, to Nyelle Preston. Obie wyglądają identycznie, jednak różnią się charakterem.
Jaką tajemnicę skrywa Nyelle, a najważniejsze, kim tak naprawdę jest?
Zaczynając czytać, nie spodziewałam się, tak intrygującej historii. Od samego początku wszystko analizowałam, zbierałam fakty, łączyłam wszystko w całość, a i tak nie przewidziałam rozwiązania. Było tak banalne, tak inne od mojego wyobrażenia, że wręcz niemożliwe. Jednak najważniejsze jest to, że historia wywołała u mnie wiele emocji, pokazała siłę prawdziwej przyjaźni, a także jak bardzo potrafimy być powierzchowni. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie innych, choć nigdy nie zastanawiamy się nad motywami, którymi kierują się w swoim życiu. Ale to co widzimy, nie zawsze jest prawdziwą osobowością, a tylko powierzchownym pudełkiem wystawionym na pokaz.
Cal to chłopak, który nigdy nie należał do popularnej paczki. Zawsze był chuderlawym okularnikiem, bez smykałki do sportu. Dopiero będąc na studiach, zmienił się nie do poznania. Teraz uchodzi za prawdziwe ciacho. I potrafi to wykorzystać, choć tak naprawdę, nigdy nie chce ranić żadnej dziewczyny, z którą się umawia. Żadna nie jest dla niego odpowiednia, wciąż czegoś mu brakuje, choć sam nie potrafi nazwać tego, czego szuka albo kogo…
Nyelle zachowuje się jak obłąkana. Nie zważa na niebezpieczeństwo, nie martwi się, co o niej pomyślą inni. Nie przejmuje się swoim wyglądam, ani ciuchami, które ma na sobie. Jest beztroska i szalona. Jej pomysły są zwariowane i dziecinne. Posiada także wielkie serce, pomaga innym i jest bardzo uczuciową osobą.
„Co, jeśli…” to kolejna wspaniała i wartościowa historia. Zmusza czytelnika do refleksji, do zastanowienia się nad swoim życiem i swoim szczęściem. Czasami drobna zmiana może mieć wielkie znaczenie. Dodatkowo pokazuje, jak duże znaczenie ma nasze środowisko, a nawet nasi najbliżsi. Presja wywierana na nas, nie jest niczym dobrym, może mieć fatalne konsekwencje. Warto się zastanowić, czy jest się po prostu sobą, a może tylko marną atrapą tego, czego chcą inni. Przecież nie jesteśmy cudzymi marionetkami, mamy prawo do własnych wyborów, zabawy i do swoich własnych błędów.
Rebecca Donovan pokazała kolejną historię, która może być prawdziwa. Nikt tak naprawdę nie wie, co dzieje się za ścianą u sąsiadów. Po raz kolejny, bohaterowie, których znajdziemy na stronach jej powieści, są bardzo realistyczni. Nie wiem, czy to kolejna powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, czy tylko wyobraźnia autorki, ale czułam jakby to wszystko już się, gdzieś wydarzyło. Wszystko jest bardzo skomplikowane, posiada wiele warstw i ukrytych celów. Dzięki temu powstała kolejna mocna książka, która zabiera swojego czytelnika w niezwykłą podróż.
Moja ocena: 9/10
Wszystkie dotychczas wydane w Polsce powieści pisarki szalenie mi się podobały. A jak jest tym razem? Przyznam szczerze, spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego. Zabrakło przysłowiowej ''wisienki na torcie'', która rozszarpałaby moje serce na kawałki.
Fabuła brzmi interesująco i dość nietypowo. Cal studiuje w Crenshaw. Pewnego dnia przypadkowo spotyka dziewczynę łudząco podobną do jego sympatii z dziecięcych lat, z którą od dawna nie utrzymuje kontaktu.
''– Przysięgam, to była ona. A poza tym skąd mamy wiedzieć, czy naprawdę studiuje na Harvardzie? Od matury nikt z nią nie rozmawiał''.
Niestety to pomyłka, gdyż Nyelle nie zna żadnej Nicole, ani tym bardziej Cala. O co w tym wszystkim chodzi? Autorka stworzyła enigmatyczną historię pełną zakrętów i niejasnych znaków, która niemal do samego końca trzyma w niepewności i zawieszeniu. Dwie dziewczyny wyglądające prawie identycznie. Tyle tylko, że mają odmienne osobowości. Nicole zawsze była nieśmiała, grzeczna i ułożona, a Nyelle jest pełna energii i zwariowanych pomysłów. Byłam przygotowana na różne warianty np. spodziewałam się, że Nyelle uległa wypadkowi i doznała urazu głowy, który spowodował amnezję, i w efekcie zmienił się jej charakter, ewentualnie jest jakąś nieznaną krewną Bentley. Jednak moje założenia okazały się błędne. W rzeczywistości nic nie jest takie, jakim się wydaje. Nie mogę nic więcej zdradzić, by nie zepsuć nikomu przyjemności czytania.
To wciągająca, wielowarstwowa opowieść o życiu bez ograniczania cudzej wolności czy dobra, narzucania rygorów i zasad. Autorka wybrała nie najłatwiejszy sposób prowadzenia fabuły. Bieżące wydarzenia przedstawione z kilku perspektyw, przeplatają się z licznymi retrospekcjami, które zgrabnie mieszają się ze sobą, zazębiają się, tworząc kompozycyjną całość. Dzięki temu niemal równocześnie śledzimy interakcje między Calem a Nyelle oraz stopniowo i z rozmysłem poznajemy przeszłość Nicole, począwszy od czwartej klasy podstawówki aż do ostatniej klasy liceum. W międzyczasie zagłębiamy się również w punkt widzenia Richelle – wspólnej przyjaciółki Cala i Nicole, co czyni historię prostą i zawiłą równolegle.
Nie sposób nie wspomnieć o bohaterach - są sympatyczni, wyraziści, nie miałam problemu z ich odbiorem. Aczkolwiek moim zdaniem sylwetka Cala została potraktowana nieco po macoszemu. Zdecydowanie za mało w nim charakteru: jest miły, serdeczny, ale brak mu odwagi i stanowczości. Za to Nyelle wyróżnia się barwną osobowością: turla się z górek, wspina po drzewach, bije pięścią facetów, dla zabawy zakłada suknię ślubną, odwiedza bezdomnych w schronisku i chore dzieci w szpitalach. W skrócie - żyje chwilą, chwyta każdy dzień i nigdy niczego nie żałuje. Natomiast z fragmentów dzieciństwa Nicole, wyłania się obraz bojaźliwej dziewczynki z nienagannym zachowaniem, która zgodnie z oczekiwaniami rodziców musi być perfekcyjna w każdym calu. Wszystko ma jednak swoje granice. Dlatego pewnego dnia dochodzi do rodzinnej awantury.
''– A co, jeśli mam już dość odgrywania roli waszej perfekcyjnej córeczki? – Jej głos był
gniewny i napięty, jakby wypowiadanie tych słów sprawiało jej fizyczny ból.
– Nicole, przestań natychmiast! – rozległ się niski, dudniący bas pana Bentleya. – Co ty wyprawiasz?''
Jakie będą konsekwencje młodzieńczego buntu i gniewu? Ten wątek stanowi cenną lekcję dla wielu rodziców, którzy w pogoni za pragnieniem uszczęśliwienia dziecka, zamykają go w kokonie własnych wymagań i oczekiwań. Nie można na siłę i za wszelką cenę kierować czyimś życiem. Bo każdy człowiek ma prawo żyć tak jak chce, myśli i czuje. I mieć oparcie w bliskich osobach, zwłaszcza w rodzinie. W przeciwnym razie może dojść do jakiegoś nieszczęścia.
Ogólnie rzecz biorąc - książka bardzo mi się podoba. Ma swój urok i czar. Całość napisana jest lekko, barwnym i plastycznym językiem. Akcja toczy się spokojnym rytmem, lecz nie męczy ani nie nuży. Wątek miłosny jest bardzo subtelny, naturalny, tak jakby gdzieś w tle. Zakończenie zmierzające do jednego celu - rozwiązania zagadki, niesamowicie mnie zaskoczyło. Nie przypuszczałam, że sprawy przybiorą tak nietypowy obrót.
Podsumowując - piękna, przejmująca, owiana nutką tajemniczości i pozytywnego szaleństwa powieść o miłości, przyjaźni, stracie i dojrzewaniu, a także o poszukiwaniu szczęścia, docenianiu każdej chwili życia i wykorzystywaniu drugiej szansy, którą daje nam los. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam wszystkim zainteresowanym.
czy pamiętasz, kiedy po raz ostatni gdybałeś? Potrafiłbyś zliczyć, w ilu sytuacjach podważałeś sens podjętej decyzji? Ile godzin temu rozważałeś wybranie innej drogi? Ile minut dzieli Cię od ostatniej myśli "a co, jeśli..."? Każdy z nas zastanawia się nad swoim życiem i podjętymi wyborami. Nie ma ziemi dorosłego człowieka, który nigdy by nie gdybał i nie rozważał nad innym rozwiązaniem. Stąd właśnie, spośród gdybających ludzi, wzięli się nowi bohaterowie Rebecki Donovan, opisani w powieści "Co, jeśli...".
Cal Logan jest zwykłym chłopakiem, którego każdy mógłby minąć na ulicy bez zwracania specjalnej uwagi. Może poza jego byłymi, które uwielbiają atakować go gorącą kawą i zasypywać toną szczegółów ze swojego życia od czasu zerwania. W dzieciństwie spędzał mnóstwo czasu z trzema dziewczynami: Rae, Richelle i Nicole. Losy całej czwórki potoczyły się jednak inaczej, niż Cal by chciał - została mu tylko Rae i to niestety głównie na odległość. Studenckie noce spędza już z innymi kumplami. W trakcie jednej z nich jest świadkiem dość specyficznej sytuacji z zamaskowaną dziewczyną. Jednak gdy podchodzi do niej i wymieniają kilka słów, zostaje wbity w ziemię - zna te oczy! Nazajutrz spotyka tę samą dziewczynę w kawiarni i rozpoznaje całą twarz. Jednak nie zgadza się imię - Nyelle - ani to, co o sobie mówi i jak się zachowuje. Cal zrobi wszystko, by dowiedzieć się, co stało się dziewczynie, w której kiedyś się podkochiwał...jeśli to naprawdę ona.
Po raz pierwszy tak zawzięcie walczyłam o objęcie książki patronatem. Przyznaję przed Wami, Drodzy Czytelnicy, że będę dozgonnie wdzięczna pani Mai z Wydawnictwa Feeria za obdarowanie mnie tym zaszczytem i dodatkowo za zamieszczenie mojej opinii na skrzydełku. "Co, jeśli..." to prawdziwy rarytas w morzu literatury młodzieżowej, ze szczególnym naciskiem na nurt New Adult. Niewiele książek skłoniło mnie do tylu przemyśleń i sprawiło, że inaczej spojrzałam na swoją przeszłość i różne podjęte decyzje.
"Tyle razy rozmyślałam o decyzji, którą kiedyś podjęłam, zastanawiając się, co by było, gdybym postąpiła wtedy inaczej? Kim byłabym dzisiaj? Jak wyglądałoby moje życie? A co, jeśli..." [s. 45]
Przyznam, że przez pierwsze kilkadziesiąt stron przeżywałam silne deja vu. Dziewczyna, która wygląda tak samo, jak została zapamiętana przez znajomych, ale ma zupełnie inną osobowość i chłopak, który podkochiwał się w niej od dzieciństwa, a potem ubolewał nad tajemniczym zniknięciem... Hmm, brzmi trochę jak "Hopeless" Colleen Hoover, prawda? A może nawet bardziej jak "Losing Hope", czyli ta sama historia opowiedziana przez Holdera. Mimo to historia Cala i Nyelle wciągnęła mnie od pierwszych stron i czytałam ją z zapartym tchem. Podobny początek okazał się nieść ze sobą niesamowitą historię o miłości, przyjaźni, rozczarowaniu i walce o lepsze jutro.
Do tej pory nie umiem w sumie do końca ująć w słowa tego, czym okazała się lektura "Co, jeśli...". Z pewnością wywołała wiele przemyśleń dotyczących decyzji z przeszłości. Spowodowała, że zakwestionowałam wiele swoich wyborów, również obecnych i tych, które zamierzałam podjąć. Zdecydowanie bardziej uczuliła mnie na to, że nie jestem jedną z nielicznych gdybających. Prawda jest taka, że każdy analizuje swoje postępowanie i w ten sposób uczy się na błędach. Czasami uważamy, że dany problem dotyczy tylko nas i nikt nie jest w stanie nam pomóc, ale jeśli spokojnie przemyślimy sytuację i pogdybamy, możemy znaleźć wyjście z każdej sytuacji.
Nie umiem opisać Wam tej historii po bohaterach czy pomyśle na fabułę. Oba te elementy były jak dla mnie nieskazitelne. Nawet to podobieństwo do "Hopeless" nijak na mnie nie podziałało (a zazwyczaj jestem uczulona na powielanie wątków z moich ulubionych powieści) poza wspomnianym deja vu. W postaciach nie sposób się nie zakochać - zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych, może poza niektórymi rodzicami. Większość jednak bezapelacyjnie pokochałam. Jak usiadłam do lektury, tak siedziałam cały dzień i czytałam, katując tableta wertowaniem kolejnych stronic przedpremierowego e-booka. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że przeczytałam tę historię przed sesją i nadchodzącym latem. Zmieniłam nastawienie do kilku spraw, co może zmieni też przebieg kolejnych miesięcy.
Jedyne, co mogę zrobić na koniec, to polecieć Wam zamówić książkę już teraz i zacząć lekturę, gdy tylko trafi do Waszych rąk. Wydawnictwo Feeria Young utrafiło ostatnio kilka przepięknych historii, na które możliwe, że nigdy bym się nie natknęła, gdyby nie polskie wydanie, i których bym nie pokochała tak mocno, gdyby nie trafiły do mnie w momencie, kiedy takich emocji potrzebuję. A wierzcie mi, że "Co, jeśli..." wyciska łzy oraz wzruszenie zmieszane ze śmiechem prawie tak bardzo jak scena śmierci Mufasy.
Lata mijały, a z grupki utworzonej w dzieciństwie ostali się jedynie Rae i Cal. Richelle, z niewiadomych przyczyn, z dnia na dzień wyprowadziła się, a Nicole porzuciła ich na rzecz najpopularniejszej ekipy w liceum. Chłopak nie może zapomnieć o swoim dawnym obiekcie zainteresowań i bardzo często szuka sposobu, aby nawiązać z dziewczyną kontakt, ale na próżno. I bardzo żałuje swych nieudanych podejść w chwili, gdy odkrywa, że Nicole zniknęła. Jej nowi „przyjaciele” nie wiedzą, gdzie mogła się udać, a nawet ich to nie interesuje.
Cal przeżywa szok, kiedy pewnego dnia staje oko w oko z Nicole, jednak potęguje go fakt, że dziewczyna przedstawia się jako Nyelle. Wygląda zupełnie jak jego przyjaciółka z dzieciństwa, lecz różnią się zachowaniem. Nowo poznana przedstawicielka płci pięknej zaskakuje swoimi pomysłami i zaraża swoim optymistycznym podejściem do życia, kiedy jej zaginiony klon należał do osób bojaźliwych oraz nieśmiałych. Świeżo upieczony student jest zafascynowany znajomą i postanawia ją poznać bliżej.
Kim tak naprawdę jest Nyelle? Co takiego skrywa w sobie to radosne dziewczę? Czy Cal rozgryzie nową znajomą? A jeżeli tak – to czy prawda mu się spodoba?
Wiele razy obiecałam sobie, że swoją przygodę z twórczością Donovan zacznę od jej trylogii Oddechy. Pisałam o tym praktycznie wszędzie, ale ten plan poszedł w odstawkę, kiedy uzyskałam możliwość przeczytać „Co, jeśli...”. Z niecierpliwością wyglądałam listonoszki, a gdy książka trafiła w moje ręce już nie mogłam doczekać się jej lektury. Niestety musiała swoje odczekać, a gdy przyszła kolej na nią, to... zaraz wszystko opowiem.
Wraz z pierwszym rozdziałem przenosimy się do małej mieściny, jaką jest Crenshaw. To właśnie tam Cal rozpoczął studia i aktualnie zażywa atrakcji związanych ze swoim nowym statusem społecznym. Nieco obawiałam się, że wszystko będzie się kręcić wokół imprez, gdzie alkohol leje się strumieniami, a ludzie pokazują tę niezbyt przyjemną twarz, jednak pojawienie się Nyelle wszystko zmieniło. Dziewczyna nakręcała lawinę szalonych zdarzeń, co rozruszało głównego bohatera. Ta dwójka bywała praktycznie wszędzie, dostarczając mi wiele wrażeń. Bawiono się moimi uczuciami, co powodowało niezrozumiałe przez moją mamę ataki śmiechu, niekontrolowane obgryzanie paznokci (a raczej paznokcia kciuka, ale to już nieważne). Bywały także chwile, gdy słowa bohaterów trafiały w moje serce i czułam się tak, jakby ktoś mówił je w moim kierunku.
Muszę także wspomnieć o retrospekcjach zdarzeń, bo one także miały tutaj znaczącą rolę. To właśnie one powoli odpowiadały nam na zadawane wcześniej pytania i rozwiązywały wiele kwestii. Może wiele osób nie lubi tego typu zabiegów, ale w „Co, jeśli...” były one obowiązkowe i – moim zdaniem – w tej książce będziecie do nich nastawienie nieco pozytywniej.
Z początku nie umiałam przekonać się do Cala. Udało mu się przekupić moją osobę dopiero po kilku rozdziałach, lecz nadal odnosiłam wrażenie, że jest taką ciepłą kluchą, która za wiele rozpamiętuje. Dopiero Nyelle pokazała mu możliwość ucieczki od rutyny, czemu przyklasnęłam. Dziewczyna zmieniła jego podejście do świata. Wprowadziła w jego życie zasadę carpe diem, sama z niej korzystając. Główny bohater poddawał się jej zabiegom z czystej ciekawości, korzystając z możliwości odkrycia całej prawdy o Nyelle. Z początku szło mu topornie i widziałam, jak robiąc jeden krok do przodu automatycznie robił dziesięć kroków wstecz. Powoli zdobywali swoje zaufanie, a cierpliwość została wynagrodzona. Tylko czy Cal dostał to, czego chciał? Czy Nyelle otworzyła się przed nim tak, jak on tego chciał? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce.
Rebecca Donovan posługuje się prostym i zrozumiałym językiem dostosowanym do nastoletniej grupy czytelników. Autorka, zaprawiona w swoje pióro, bawi się opisami, kolorując rzeczywistość swoją wyobraźnią. Jednak nie można zapominać o przesłaniu, jaką niesie ta książka. „Co, jeśli...” pokazuje, że chore ambicje rodziców potrafią wyrządzić wiele szkód w życiu dziecka, co może znacznie odbić się na jego późniejszym życiu. Zasiane ziarenko strachu kiełkuje, przez co boimy się wykonać jakikolwiek ruch, by nie odczuć zawodu.
Polecam!
Cal Logan to dość niepozorny chłopak, który nie wyróżnia się zbytnio na swoim kampusie. Jest on jednak łamaczem niewieścich serc. Każdy związek w jego wydaniu, trwa parę tygodni i zazwyczaj kończy się totalną katastrofą dla niego i jego wybranek. Dzieje się tak dlatego, że nadal myśli on o tej jedynej, tej, która skradła jego serce jeszcze w dzieciństwie - o Nicole Bentley. Jakiegoż więc doznaje szoku, gdy po ponad roku rozłąki widzi ją w jednej z kawiarni. Okazuje się jednak, że to nie Nicole, a... Nyelle Peterson - znacznie bardziej impulsywna, szalona i nieprzewidywalna od dawnej przyjaciółki Cala. Dziewczyna, oprócz tego, że wygląda dokładnie tak, jak Nicole, skrywa wiele tajemnic, które mogą wstrząsnąć nie tylko Calem, ale i jego rodziną i przyjaciółmi. Czy chłopak będzie miał odwagę je poznać?
Nigdy wcześniej nie czytałam książek Rebekki Donovan, chociaż wiele o nich słyszałam. Seria Oddechy zawsze napawała mnie ogromną chęcią jej przeczytania, ale w jakiś sposób jeszcze się za nią nie zabrałam. Jednak teraz wiem, jak wiele straciłam! Po lekturze powieści "Co, jeśli..." zapewne od razu sięgnę po resztę książek tej autorki, bo po prostu zakochałam się w jej literackiej wizji świata.
Autorka potrafi dosłownie czarować słowem. Każdy wyraz jest przesiąknięty silnymi emocjami, co pozwala czytelnikowi bardziej wczuć się w sytuacje opisywane w książce oraz w samych bohaterów. Czułam, że to słowa silnie do mnie przemawiają, a rzadko kiedy zdarza mi się to podczas czytania. Momentami śmiałam się razem z bohaterami, albo po prostu wyginałam usta w promiennym uśmiechu oraz wzruszałam się i nie raz uroniłam drobną łzę. Dlatego też wspaniale było trafić na książkę, która pozwala współodczuwać i po prostu ulec emocją.
Książka jest na tyle ciekawa, że narracja, jaką prowadzi Cal, jest przeplatana z retrospekcjami z dzieciństwa jego, Nicole oraz Richelle, czyli jego kolejnej przyjaciółki z dawnych lat. Całość buduje historię, która rozpoczęła się już w momencie, gdy wszyscy bohaterowie byli dziećmi. Jest to bardzo ciekawy zabieg. Dzięki niemu możemy lepiej poznać postacie - dosłownie "od podstaw". Pozwala to także na dogłębniejsze zrozumienie sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli - nagłe zniknięcie Nicole i Richelle, to, że przez długi czas nie dawały znaku życia i pojawienie się tajemniczej Nyelle, która, bądźmy szczerzy, zaczęła mieszać w życiu Cala, Rae i wszystkich dookoła.
Sami bohaterowie są bardzo realistyczni. Mogłoby się wydawać, że żyją własnym życiem, tak, jakby faktycznie istnieli w rzeczywistym świecie. Każdy z nich przechodzi przez życiowe rozterki, ma problemy, jak każdy z nas. Dodatkowo nie są oni wyidealizowani, jak większość postaci w innych książkach. Cal, wcześniej wątły chłopak w okularach, stał się wysportowanym mężczyzną. Rae, szalona dziewczyna z różowym irokezem, jest homoseksualistką i gra na perkusji w kobiecej kapeli. A Nyelle? Mimo, iż jest przepiękna, ma duże, błękitne oczy, to bywa także bardzo skomplikowana i zdystansowana, ale także pomocna i wrażliwa na drugiego człowieka.
Mogłoby się wydawać, że cała historia jest strasznie cukierkowata, przesłodzona i taka, nad którą chce się tylko "ochać" i "achać". Warto jednak wspomnieć, że nie jest to tylko i wyłącznie kolejna głupiutka powieść o miłości pomiędzy dwoma nastolatkami. Traktuje ona o przyjaźni tak głębokiej i oddanej, że osoba, którą darzy się takim uczuciem, mogłaby być dumna z racji posiadania takiego przyjaciela. Ukazuje problem ludzi bezdomnych, chorych i tych, których życie zostało zdominowane przez osoby trzecie. Daje do zrozumienia, że nie warto podążać wytyczonym przez kogoś szlakiem, ale odkrywać nowe i niezbadane wcześniej lądy. I wreszcie, pokazuje jak ważne jest to, by w tym porąbanym i skomplikowanym świecie nie zgubić samego siebie. I myślę, że to właśnie takie przesłanie dotrze do największej liczby osób.
Cal jest w szoku. Kawał drogi od rodzinnego domu, w małym uniwersytecie w Crenshaw, widzi Nicole. Nicole, tę samą, z którą bawili się przez lata, która potem odseparowała się od niego, która milcząco - tak samo, jak spędziła większość życia: milcząco właśnie - zniknęła z ich życia, łamiąc Calowi serce. Tylko że napotkana dziewczyna przedstawia się jako Nyelle Preston i nie przypomina cichej, nieśmiałej i strachliwej Nicole - jest odważna, szalona, przebojowa, nie boi się pływać kajakiem w zimną, jesienną noc czy wspinać na drzewa tylko po to, by zjeść krem. Nyelle kręci się po kampusie, co i rusz pojawiając się i znikając, a Nicole teoretycznie studiuje, wedle życzenia swego ojca, na Harvardzie. Jednak nie ma dnia, by Cal nie widział w niej dawnej przyjaciółki. On i Rae zrobią wszystko, by odkryć prawdę - co tak naprawdę się stało po maturze?
Na samym końcu Co, jeśli... jest notka od autorki, w której prosi, by nie zdradzać plot twistu w recenzjach i nie spoilerować nikomu, o co tak naprawdę w tej powieści chodzi, więc wybaczcie mi ogólniki - nie chcę zdradzić, co się wydarzyło, ale musicie wiedzieć jedno: poruszyło mnie to. Bardzo. Tak dogłębnie i ostro, bo i niespodziewanie. Co, jeśli... wydawało się lekką powieścią o drugich szansach, a stało się czymś więcej: opowieścią o przyjaźni i stracie, o tym, jak trudno radzić sobie bez przyjaciół i kogoś, kto zawsze nas pociesza - chociażby lodami. O tym, że drugie szansy istnieją i mają się dobrze, i że trzeba je wykorzystać jak najlepiej. I że życie jak ptak w złotej klatce niszczy człowieka od środka.
W Oddechach polubiłam to, z jaką lekkością przychodzi Donovan kreowanie różnych charakterów. Zaobserwowałam to również i w tej powieści: Cal to zwykły chłopak, jak i również nasz narrator, którego bardzo łatwo polubić. Emma z Oddechów była częścią patologicznej rodziny, tutaj sytuacja jest odwrotna: Nicole i Bentleyowie to wzór, ideał amerykańskiej rodziny, którzy zawsze razem siadają do obiadu i nienagannie się ubierają. I wciąż nie są normalną rodziną, jak ta Cala czy Richelle, przyjaciółki Nicole. Lubię to, jak kreowana jest ich psychologia - nie jestem analitykiem, nie żądam stuprocentowego prawdopodobieństwa psychologicznego, wystarczy, że zachowanie postaci będzie logicznie uzasadnione: i nawet jeśli zdawać się może podczas lektury Co, jeśli... że do czynienia mamy z wariatką, to czytajcie do końca. Bo świetnie to wszystko rozegrano.
Wspominałam, że narratorem jest Cal, i nie jest to kłamstwo. Jednak rozdziały przeplatane są też fragmentami wspomnień Nicole i Richelle, opatrzone notką, kiedy miały miejsce. Mamy więc wgląd i w ich życie. W radosną, wesołą rodzinę Richelle i poważną, bojącą się dyktatorskiego ojca rodzinę Nicole. Rebecca Donovan lubi poruszać trudne tematy, a ich ujęcie świetnie nakreśla dany problem, jednocześnie łącząc się z przyjemną do czytania fabułą. Tym razem też nie zawiodła, a najwięcej miejsca poświęciła na wątek ptaka w złotej klatce i radzenia sobie z własną psychiką - która czasem zawodzi i trzeba radzić sobie w dość niekonwencjonalny sposób.
Co, jeśli... pochłonęłam w jeden dzień, delektując się każdym słowem. To piękna opowieść, zarówno poruszająca, jak i pełna zabawnych momentów. Warto ją poznać.
http://ksiazkoholiczka-nadeine.blogspot.com/2015/06/co-jesli.html
„Nawet jeśli się udaje, że nic się nie stało, wciąż jest to tak samo realne.”
Cal, Rae, Nicole i Richelle to zgrana paczka z dzieciństwa. Wszystko robili razem. Jednak, gdy zaczęli dorastać nagle coś się zmieniło. Nicole i Richelle odsunęły się od pozostałych. Richelle się wyprowadziła, a niedługo potem Nicole przepadła bez śladu. Gdy Cal w kawiarni rozpoznaje zaginioną Nicole jest oszołomiony, ale również szczęśliwy. Jednak okazuje się, że dziewczyna nie nazywa się Nicole tylko Nyelle. Odtąd Cal jest rozdarty między tym co widzi i słyszy, a tym co mu podpowiada serce. Przecież Nyelle wygląda zupełnie jak Nicole, jednak charakter ma całkiem odmienny, inny, może nawet lepszy. Czy uda się Calowi odkryć tę tajemnicę?
„co, jeśli” to bardzo emocjonująca i przepiękna powieść. Jest w niej tyle tajemnicy, uczucia, że nie sposób się od niej oderwać. Jej znakomita konstrukcja sprawia, że przenosimy się do przeszłości, do czasów dzieciństwa głównych bohaterów, jednocześnie śledząc ich obecną sytuację. Pani Donovan zdecydowanie pokazała na co ją stać. Książka jest przyjemna w czytaniu, a przede wszystkim bardzo szybka. Gwarantuję Wam, że nie oderwiecie się od niej i pochłoniecie całość w jeden wieczór. Bo naprawdę nie można od niej tak po prostu odejść i nie dowiedzieć się prawdy. Trzyma w napięciu do ostatnich stron i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Ciągle mam w głowie obrazy z książki. Cal-Nyelle, Cal-Nicole, Nyelle-Cal-Nicole – trójkąt emocjonalny jakie stwarzają te osoby jest wprost zdumiewający. Poznajemy każdego bohatera bardzo dokładnie. Każdy, dosłownie każdy, z bohaterów jest bardzo dobrze wykreowany. Nie ma tu przepaści pomiędzy bohaterami pierwszoplanowymi, a drugoplanowymi. Z każdym z nich możemy się utożsamić, każdego poznać bliżej. Nie ma nic lepszego w powieści jak precyzyjnie dopracowani bohaterowie.
„Niebo pełne możliwości i bólu. Przecież to sprzeczność. Chyba, że możliwości zawsze niosą ze sobą cierpienie...”
Książka jest kolejką górską złożoną z emocji. Upadamy i podnosimy się razem z bohaterami. Płaczemy i śmiejemy się razem z nimi. Przeżywamy z nimi nawet najmniejszą, najdrobniejszą z emocji. To się właśnie nazywa talent, który posiada autorka. To, że stworzyła taką powieść, dzięki której nie możemy się pozbierać tydzień, a nawet dłużej, po jej przeczytaniu. To, że za każdym razem, gdy nasze myśli uciekają, uciekają właśnie do tej książki, do postaci w niej wykreowanych. Myślimy sobie: „A co, jeśli ich losy potoczyłyby się inaczej?”. To się nazywa ten popularny ostatnio „kac książkowy”, który męczy czytelnika do bólu. Najlepszym sposobem na niego jest sięgnięcie od razu po następną powieść, najlepiej skrajnie odbiegającą gatunkiem. Jednak po przeczytaniu „co, jeśli…” trzeba na chwilę przystanąć, pomyśleć. I to był zamierzony cel autorki, żebyśmy zapamiętali tę powieść na tak długo jak to tylko możliwe. W moim przypadku, pozostanie ze mną na bardzo długo.
„co, jeśli” polecam każdemu czytelnikowi, który ma odwagę zmierzyć się z prawdziwymi emocjami i trudnymi decyzjami. Ale kim byłby świat bez odważnych czytelników? Zapewne znajdzie się bardzo dużo osób, które sięgną po tę książkę i będą równie zachwycone lekturą jak ja.
http://ksiazkomania-recenzje.blogspot.com/
Cal Logan dziś jest zwyczajnym chłopakiem, który swoje studenckie życie wiąże z nowo poznanymi przyjaciółmi. Jednak wciąż wraca pamięciom do Rae, Richelle i Nicole - przyjaciółek z dzieciństwa. Więź pomiędzy tą czwórką nie przetrwała siły czasu, a teraz Cal ma kontakt jedynie z Rae. Gdy pewnego dnia zostaje świadkiem niecodziennego wydarzenia z zamaskowaną dziewczyną nie wie, że przeszłość ponownie upomina się o uwagę. Kim jest Nyelle i dlaczego wydaje się tak znajoma?
"Kiedy cierpisz, cierpię razem z tobą. Nie chcę, żeby kiedykolwiek stało ci się coś złego."
Cal staje twarzą w twarz z przeszłością, która często nie daje mu spokoju. Wspomnienia z dzieciństwa zaczynają się zlewać w jedno, a oczy nieznajomej przywodzą na myśl doskonale znany widok. Chłopak podejmuje walkę o rozszyfrowanie prawdy i odnalezienie sensu w całej tej absurdalnej sytuacji. Nyelle wygląda dokładnie tak jak Cal zapamiętał, jednak to co mówi, robi i to jak się zachowuje nie przypomina dziewczynki z dziecięcych lat. Ale mimo wszystko jest w tym jakieś powiązanie, które nie daje Calowi spokoju. Podobnie jest z czytelnikiem. Bardzo łatwo przejęłam na siebie troski głównego bohatera i rozwiązanie zagadki nie dawało mi spokoju.
Autorka już raz udowodniła, że potrafi powołać do życia szczerych i naturalnych bohaterów, z którymi nadzwyczaj łatwo się utożsamić. Nie zawiodła także tym razem. Postacie w tej książce stają przed trudnymi wyborami, przyszło im się zmierzyć z demonami przeszłości a mimo to nie tracą swojej wiarygodności i sympatii z jaką wychodzą do czytelnika, przez co nie sposób ich nie polubić.
Fabuła przywodzi na myśl labirynt ze ślepymi zaułkami, w których porusza się jak we mgle zdeterminowany Cal. Krok po kroku pojawiają się fakty z przeszłości, sytuacja się rozwiązuje i całość od razu nabiera na znaczeniu. Autorka poprzez wydarzenia zaapelowała do swoich czytelników i uzmysłowiła jak ważny jest każdy dzień. Każdy podejmowany przez nas wybór ma znaczenie i wszystko pozostawia w naszym życiu ślad, choćby minimalny. Jestem pod ogromnym wrażeniem precyzji z jaką autorka wdarła się do mojego serca i solidnie nim potrząsnęła. Sprawiła, że zaczęłam zupełnie inaczej patrzeć na to co mnie otacza.
"Tyle razy rozmyślałam o decyzji, którą kiedyś podjęłam, zastanawiając się, co by było, gdybym postąpiła wtedy inaczej? Kim byłabym dzisiaj? Jak wyglądałoby moje życie? A co, jeśli..."
"Co, jeśli..." to w zasadzie książkowy misz-masz: trochę "Hopeless" Hoover (zaginiona dziewczyna, ujawniona lecz zmieniona po latach), odrobina "7 razy dziś" Oliver (walka o to by szanować każdy dzień) i wyczuwalne sztuczki w kreacji głównego bohatera J. Lynn. Mogłabym się obrazić na autorkę za nawiązanie do znanych młodzieżowych książek, gdyby nie fakt, że wykorzystała jedynie bazę schematów od których nie tak łatwo uciec. Rezultat okazał się niesamowity - wszystko to co najlepsze wraz ze świeżym pomysłem autorki zawarte w jednej, wyjątkowej historii.
"Co, jeśli..." to książka, która łamie serca i burzy mury. Donovan już raz spisała się na medal dzięki serii "Oddechy", a tym razem pokazała klasę samą w sobie. Wielkie brawa za odwagę walki z przeszłością, odkrywaniem jej demonów i próbą konfrontacji z ponadczasowym pytaniem: co, jeśli? To kolejna niesamowita książka autorki od której nie tak łatwo się uwolnić.
Głównym bohaterem książki jest Cal, którego poznajemy podczas studiów w Crenshaw. Chłopak we wczesnej młodości stracił dwie przyjaciółki – Richelle przeprowadziła się do San Francisco i z czasem przestała odbierać od niego telefony, a Nicole z dnia na dzień znalazła sobie nową paczkę i zaczęła traktować go jak powietrze, a po maturze rozpłynęła się jak kamfora. I choć od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu, obie mają szczególne miejsce w sercu młodzieńca. A kiedy pewnego dnia przypadkiem wpada na dziewczynę bliźniaczo podobną do Nicole nie wie, że to dopiero początek niespodzianek jakie szykuje mu los. Ale czy odnalezienie drogi do prawdy jest możliwe kiedy nic nie jest takie, jakim się wydawało?
To nieoczekiwane spotkanie budzi w Calu nadzieję i wątpliwości, bo z jednej strony bardzo by chciał, żeby to była ona, a z drugiej nie znajduje logicznego wytłumaczenia dla jej obecności w tym miejscu. I choć dziewczyna nazywa się Nyelle, a jej zachowanie w niczym nie przypomina Nicole, to nie da się nie zauważyć fizycznego podobieństwa, które stanowi wręcz lustrzane odbicie. Początkowa ciekawość zamienia się w fascynację i nawet nie zauważa kiedy wkracza na bardzo wyboistą ścieżkę. Ale czy na końcu drogi znajdzie to, czego szukał?
Pisarka w intrygujący sposób splata losy bohaterów i krzyżuje ich życiowe ścieżki. Jednym ruchem rozbija paczkę przyjaciół i wciąga w grę pozorów. Tworzy bardzo przemyślaną iluzję, za którą kryje się nie zawsze czarno – biała prawda. W interesujący sposób pokazuje wpływ przeszłości na przyszłość i uświadamia, że bieg wydarzeń w życiu człowieka jest wypadkową wielu zmiennych, na które nie zawsze mamy wpływ.
Autorka posługuje się lekkim i przyjemnym w odbiorze stylem, nie męczy zbędnymi detalami, lecz kiedy wymaga tego sytuacja maluje bardzo plastyczne obrazy. Buduje przekonujące portrety psychologiczne, dzięki którym czytelnik nie ma wątpliwości co do rozterek, uczuć, emocji czy poczynań bohaterów. Postacie są wiarygodne, gdyż oprócz zalet nie brakuje im wad, popełniają błędy, źle oceniają sytuację i ulegają wpływom. Fabuła wzbogacona została retrospekcjami, które nie tylko zdradzają tajemnice i sekrety z przeszłości, ale również pozwalają zrozumieć przyczynowo – skutkowe zależności, które wpłynęły na decyzje uczestników zdarzeń.
Rebecca Donovan z pozornie prostej historii stworzyła emocjonującą opowieść o życiu, miłości, przyjaźni, stracie, wybaczeniu i drugiej szansie. Dotykającą bardzo delikatnej materii, a jednocześnie uświadamiającą prawdę, którą każdy z nas zna, ale w biegu życia często o niej zapominamy. Autorka twierdzi, że ta książka jest o byciu szczęśliwym, ale ja myślę, że przede wszystkim jest to powieść o tym, jak odnaleźć siebie i drogę do własnego szczęścia.
„Co, jeśli...” to jedna z lepszych lektur, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku. Poruszająca, zaskakująca, pobudzająca do refleksji, a przy tym bardzo prawdziwa, Okazuje się, że nie trzeba wymyślać niestworzonych historii, ponieważ życie daje mnóstwo tematów i inspiracji, Jeżeli lubicie niesztampowe literackie przygody i nie boicie się wystawić swojej wrażliwości na ciężką próbę, by doświadczyć czegoś niesamowitego, to ta książka jest dla was. Polecam.
Po raz kolejny Rebecca Donovan pokazuje, że myśli o wszystkim i przykłada się do książek, które pisze. Sprawia, że czytelnik nie ma wrażenia, że są pisane jednym ciągiem, jak gdyby jej się gdzieś spieszyło. Po raz drugi mamy okazję poznać jedną historię z różnych perspektyw, co sprawia, że staje się ona bardziej rozbudowana.
„Co, jeśli...” jest bardzo... dziwną książką. Z jednej strony można domyślić się, o co chodzi, a z drugiej autorka cały czas stara się sprowadzić swoich czytelników na manowce. Tak żeby cały czas zastanawiali się nad tym, jak potoczą się losy bohaterów. Co jest dobre, bo znowu zwraca uwagę na ważne i istotne tematy, koło których nie można przejść obojętnie.
I tym razem zżyłam się z bohaterami. Każdy z nich jest inny, każdy jest wyjątkowy, ale niewyidealizowany. Każdego z nich możemy również bliżej poznać, choć to Cal wysuwa się na pierwszy plan. Inni są dopełnieniem całej tej zagmatwanej historii. To dzięki temu cała układanka układa się w nienaganną całość. I chciałam napisać, że najbardziej pokochałam Nyelle, ale... ale po chwili uświadomiłam sobie, że wszyscy byli dla mnie tak samo ważni. Choć to chyba właśnie ją najbardziej podziwiam i chciałabym mieć jej niektóre cechy osobowości.
Co jest najbardziej pokręcone i wykluczające się, to to że... cały czas myślałam, że lektura mi się dłuży, bo czekałam na coś, co znowu rozsypie mnie emocjonalnie, gdy w pewnym momencie z niemałym przerażeniem zauważyłam, że niespodziewanie został mi ostatni rozdział i epilog. Kiedy? Jak? Naprawdę nie wiem. Wiem tylko tyle, że kiedy już przysiadłam do czytania, nie mogłam się oderwać od powieści, co nie jest mi obce przy książkach Donovan. Człowiek po prostu siada, czyta, zatraca się w powieści i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że nieprzeczytane strony ubywają w tak zastraszająco szybkim tempie.
Mimo całej mojej sympatii do Rebeki Donovan muszę przyznać, że liczyłam na ciut więcej. Po genialnej trylogii Oddechy, przy której śmiałam się i płakałam, ta okazała się... bez takiej siły rażenia. Jest dobra. Ba! Jest nawet bardzo dobra, ale nawet nie dorównuje poprzednim powieściom. „Co, jeśli...” warto przeczytać, gdy jest się fanem autorki, a jeżeli chce się rozpocząć przygodę z jej twórczością, to raczej stawiałabym na „Powód by oddychać”. Chociaż z drugiej strony wiem, że tam problemy mogą niektórych czytelników przytłaczać. Mimo wszystko warto spróbować. Bo książki Donovan są tego warte.
Teraz czekam z niecierpliwością na wieści zza oceanu dotyczące jej następnej serii, pt. „Burning”, której pierwsza część będzie nosiła tytuł „Igniting Lies”. Premiera jest zapowiedziana na 2016 rok, ale dokładnej daty jeszcze nie podano. Mam nadzieję, że pojawi się ona jak najszybciej, a na polski przekład nie będzie trzeba długo czekać.
_____
http://szeptksiazek.blogspot.com/