Kiedy wiemy tak dużo o jakimś artyście, siłą rzeczy jego twórczość odbieramy przez pryzmat przeżyć z życia prywatnego. Czasami to nie ma wpływu na jakość muzyki i naszych przeżyć, a czasami zupełnie odwrotnie – wzmacnia zarówno sam przekaz jak i doznania słuchaczy. W przypadku płyty „Jestem tu nowa”, świadomość ostatnich wszystkich wydarzeń jakie miały miejsce w życiu Anny Wyszkoni, jest elementem bardzo pomocnym w zrozumieniu sensu wielu piosenek, chociaż równocześnie nie jest warunkiem, do tego żeby się przy tej muzyce po prostu dobrze bawić. Do salonów Empik trafi specjalna wersja De Luxe tego albumu wzbogacona o cztery dodatkowe utwory, których nie ma na wersji podstawowej.

 

- Tytuł płyty – „Jestem tu nowa”, to nie tylko jedna z piosenek, ale ma też głębszy sens.

- Zdecydowanie tak. Kiedy śpiewałam sobie ten tekst w domu, jeszcze przed nagraniem, czułam że to jest fantastyczny tytuł, ponieważ stanowi odzwierciedlenie wszystkie co w chwili obecnej czuję. Jestem nowa duchowo, w życiu codziennym i na scenie, po dwudziestu latach znowu jestem debiutantką.

- Chyba nie było łatwo oddać takie skomplikowane przeżycia w piosence, która jest ostatecznie bardzo pogodna i raczej prowokuje uśmiech, niż zadumę?

- Lubię kiedy piosenki dodają ludziom siły. Wcześnie miałam taką sytuację z kompozycją „Oszukać los”, która także jest podsumowaniem bardzo trudnego okresu w moim życiu a w refrenie ma bardzo pozytywne przesłanie – jestem silna, jestem wciąż tutaj i się nie poddaję. Spotkałam ludzi, którzy opowiadali o tym, że dla nich ten tekst jest tak samo ważny i osobisty jak dla mnie. Kiedy jest się na takim etapie życia, że przychodzą zmiany, nie koniecznie choroba jak w moim przypadku, ale na przykład zmiana otoczenia, zamieszkania, wtedy czujemy się inni, nowi. Wtedy świat daje nam zupełnie nową energię i to jest pozytywne.

- To musi być bardzo ważne dla artysty, kiedy dostaje taki sygnał od swoich słuchaczy. Taki moment, kiedy ludzie mówią, że te piosenki to nie tylko rozrywka, ale także coś ważnego.

- Oczywiście, to nadaje sens, temu co robimy. Często nie czuję na sobie tej odpowiedzialności, nie myślę o tym jaki wpływ na ludzi mają moje piosenki, jakie reakcje mogą u nich wywołać. Najpierw chcę się sama czuć komfortowo z tym co napisałam. Kiedy mogę przerobić własne emocje i czuje, że jakoś mi to pomogło, to wtedy wierzę, że na innych to zadziała podobnie. Nie zastanawiam się nad tym jak zareagują media, jaka piosenka zostanie wybrana na singla i czy będzie grana w radiach. Tak nie można podchodzić do własnej twórczości, bo łatwo jest wtedy zwariować. Szczególnie, że nie ma żadnej sprawdzonej recepty na przebój, nie ma reguły.

- Jak wygląda proces powstawania nowej płyty Anny Wyszkoni? Długo kompletujecie materiał?

- To nie może trwać zbyt długo, ponieważ za bardzo się osłuchujemy z piosenkami i z czasem mogą zacząć nas nużyć, być mniej intersujące. Praca musi być bardziej skumulowana. Album „Jestem tu nowa” powstawał cztery miesiące, ale oczywiście część piosenek mieliśmy już gotowych wcześniej. Na ostateczny kształt nowej płyty, za każdym razem wpływ ma to jakich ludzi spotykam po drodze, z jakimi muzykami współpracuję, z jakim producentem. To jak oni mnie inspirują, jaki kierunek chcą mi pokazać, to jest wszystko bardzo istotny elementy tworzenia nowego materiału.

- Kto tym razem był takim źródłem inspiracji?

- Młody, szalenie zdolny i kreatywny producent Marcin Limek. Ten człowiek ma w sobie tyle energii i werwy, że od razu widziałam, że współpraca będzie nam się dobrze układać. Mnie taka dynamika jest potrzebna na tym etapie, bo jest wiele rzeczy które chcę z siebie wyrzucić. Muszę być przy tym trochę drapieżna i chcę zaskoczyć ludzi czymś nowym, czego się może po mnie nie spodziewali. Poprzednia płyta była bardzo nastrojowa i melancholijna, tym razem czas na coś innego. Chcę żeby ludzie poznali nową mnie.

- Kilku bardzo interesujących gości pojawiło się na tej płycie. Między innymi: Jan Borysewicz, Robert Gawliński czy Piotr Cugowski. Ciekawe, że pomimo faktu iż każdy z nich porusza się w nieco innej estetyce, to kompozycje, które wnieśli na ten album brzmią bardzo spójnie. Dostali jakieś sugestie? Wytyczne?

- Nie, wręcz przeciwnie. Czekałam z ogromną ciekawością na te piosenki i w miarę jak kolejne docierały, wybierałam te, które najlepiej korespondowały z moją wrażliwością. Dzięki temu, że te piosenki zostały napisane przez różnych artystów, brzmią interesująco i kiedy słucha się całej płyty, to odbiorca się nie nudzi. W spójnie brzmiącą całość, złożyły wszystko ręka producenta i mój głos oraz teksty. Do kompozycji Roberta Gawlińskiego i Piotra Cugowskiego sama napisałam teksty i to spowodowało, że brzmią tak a nie inaczej. Kompozytorzy nie znali tekstów pisząc muzykę, wszystko dopisałam do gotowych aranżacji. To jest standardowy model pracy w moim wypadku, tak zaczęłam kilka lat temu i tak to wygląda do dziś.

- Klimat muzyki wpływa na tekst?

- Bardzo. Czasami zdarzało się nawet, że kompozycja budziła tak intensywne emocje, że nie byłam w stanie sama ubrać tego w słowa. Musiał prosić innych kolegów tekściarzy o pomoc. „Jestem tu nowa” to płyta bardzo osobista, opowiadam w tekstach o wielu rzeczach, które przeżyłam i które mnie wzmocniły i sprawiły, że dziś jestem silniejsza.

- Ile piosenek z nowej płyty wejdzie do setlisty koncertowej?

- Gdybym mogła, to włączyłabym wszystkie (śmiech). Ale każdy koncert musi się kiedyś skończyć ,więc zakładam że będzie to około sześciu nowych kompozycji.

- Słowem, które wciąż wraca w naszej rozmowie są „emocje”. To chyba nie przypadek?

- Muzyka musi być szczera. Ludzie szybko zauważą czy to co się do nich mówi jest prawdą. Wyrażanie prawdziwych, własnych emocji jest zatem kluczem do tego co robię, już od dwudziestu lat. Emocje są uniwersalne i wiem że ludzie mogą różnie intepretować moje teksty, w zależności od tego co dzieje się w ich życiu. To dobrze, lubię kiedy tak się dzieje.

Rozmawiał

Piotr Miecznikowski