Hüseyinowi się udaje. „Przez dwadzieścia osiem lat swojego życia zarobiłeś pieniądze, o jakich w Turcji mogłeś tylko pomarzyć”, mówi do niego anonimowy narrator pierwszego rozdziału „Dżinów” Fatmy Aydemir. Dodaje: „Zarobiłeś tyle, bo nigdy nie wzgardziłeś pracą, której nie chciał wykonywać żaden Niemiec”.

Za tydzień dołączy do niego rodzina. Żona Emine i trójka dzieci - Umit, Peri i Hakan. Jednak szczęśliwe zakończenie nie było tej historii pisane. Hüseyin umiera na 18 stronie tej niezwykle wciągającej powieści napisanej przez urodzoną w 1986 roku niemiecką pisarkę, a przełożonej przez Zofię Sucharską. Powieści będącej wielowątkową antysagą rodzinną. Antysagą, bo po śmierci Hüseyina, wszystko się zaczyna sypać.

 

Ksiązka tygodnia recenzje książek Dżiny

 

Aydemir po intrygującym, pisanym w drugiej osobie wstępie, przystępuje do opowiadania o losach kolejnych członków rodziny, którzy zjeżdżają (lub tylko próbują zjechać) na pogrzeb głowy rodziny. Jak na turecką rodzinę przystało - jest to grono liczne i barwne. Na pierwszy ogień idzie syn Hüseyina, Ümit, który do Stambułu leci z ciągle płaczącą matką i siostrą, Peri.

Ümitowi jest trochę głupio, bo nawet cieszy się, że uniknie kolejnej wizyty u doktora Schumanna, u którego leczy się z… miłości do kolegi z drużyny piłkarskiej. Już sama ta historia nadaje się na mikropowieść, a Aydemir obdarowuje swoich bohaterów i bohaterki dziesiątkami innych historii, przez co czytelnik ani przez chwilę się nie nudzi. Nie czuje też - na szczęście - nadmiaru tego dobra. Wszystko w odpowiednich proporcjach. Ale wróćmy do doktora Schumanna, bo w tej historii łatwo zobaczyć jeszcze jedną rzecz, którą robi w swoje książce niemiecka pisarka.

 

Otóż mogą Państwo podejrzewać, że do doktora „leczącego” z homoseksualności Ümita wysłali rodzice. Nic z tych rzeczy. Zrobił to Walter, jak najbardziej niemiecki trener szkolnej drużyny piłkarskiej. To Walter daje Ümitowi turecki przekład Biblii (co wzbudza wściekłość u Hüseyina), nie zważając na to, że ten ledwo mówi w tym języku, a już na pewno nie zrozumie pełnego archaizmów tekstu. Aydemir wyśmiewa w tym nie najważniejszym dla całej powieści, ale jednak jakoś istotnym epizodzie, stereotypy, którymi żyją jej niemieccy czytelnicy. Turcy muszą mówić po turecku, na pewno są muzułmanami. Homofobia jako łącznik między światami? Czemu nie, w końcu wszystko to dzieje się na początku lat 90.

W Stambule Ümit odkryje coś jeszcze. To, że jego matka mówi nie tylko po niemiecku i turecku, ale w jakimś jeszcze jednym, niezrozumiałym dla chłopca języku. Tym językiem jest kurdyjski. I tu się dopiero zaczyna wielopłaszczyznowość tej opowieści o obcości wśród swoich i obcości wśród obcych. O tym, kto jest „swój”, a kto jest tym „obcym”? O sile kobiet, które po latach upokorzeń znajdują siłę do życia na własny rachunek, ale też rozliczają niemieckie społeczeństwo z rasistowskich uprzedzeń. A o tym wszystkim będziemy czytać w opowieściach wspomnianego już Ümita, jego sióstr - Sevdy i Peri, brata Hakana i matki, Emine.

 

Spójrzmy na jeszcze jeden wątek poboczny, a jednak istotny dla całości. Hüseyin przyjechał do Niemiec w 1979 roku, dostał pozwolenie na pracę na mocy porozumienia między rządem tureckim, a niemieckim. Ale Kurd Hüseyin nie przyjechał do Niemiec tylko dlatego, że nie mógł znaleźć pracy w ojczyźnie. Kurd Hüseyin ucieka też od przemocy, jaką turecka większość stosuje wobec jego mniejszości etnicznej. Aydemir fantastycznie gra ze stereotypami i ujawnia struktury naszego myślenia o emigrantach. Bardzo lubię powieści, które nienachalnie okazują się dużo bardziej skomplikowane, niż początkowo się to wydaje.

 

„Dżiny” mają jedną cechę, właściwą najlepszej literaturze obyczajowej - zaskakują lekkością. Choć opowiadają o trudnych, czasem bardzo traumatycznych wydarzeniach, o przemocy, nienawiści, poniżeniu, to Aydemir nie przytłacza czytelnika, ofiarowując mu bardzo plastyczny i fascynujący obraz turecko-niemieckiej rodziny na progu zupełnie nowego życia. Jakie drogi wybiorą bohaterowie - a zwłaszcza bohaterki - powieści? Czy nowy dom stanie się prawdziwym domem? I co tu robią tytułowe dżiny?

 

„Dżiny” to rodzinna historia imigracji. Uzupełnianie białych plam w pozornie jednolitym wizerunku imigrantów. Książka, która choć momentami bardzo emocjonalna, nie popada w rzewność czy kicz. Aydemir świetnie prowadzi dramaturgię, ma dla czytelników sporo niespodzianek i choć można trochę wypomnieć jej płaskość postaci drugoplanowych, to nie można odmówić sprawności i tego, że napisała powieść, którą naprawdę warto zabrać ze sobą w długą podróż. Nie tylko do Niemiec czy Turcji.

Więcej recenzji książek znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.